Piotr Piasecki
Biegacz amator
Bieg Sokoła - Zakopiański weekend biegowy z Sokołem

Sokół to jednak Sokół

PIOTRKÓW TRYBUNALSKI, 22.06.2021

Tutaj jest naprawdę kuźnia siły, woli i charakteru. Taki prawdziwy Bieg Sokoła.

No to kończymy przygodę z Weekendem Biegowym z Sokołem w Zakopanem edycja 2021. A dlaczego na końcu opisuje pierwszy bieg. Jak to pisał Andrzej Sapkowski „coś się kończy, coś się zaczyna”. Biegamy, kończymy, wracamy, znów biegniemy.

Tak czasem bywa, że ten pierwszy bieg, po tak długiej przerwie jest najtrudniejszy. I psychicznie i fizycznie. Tak naprawdę po przygotowaniach nie wiem czego się spodziewać? Jakim tempem zacząć? Na ile przyspieszyć?

Bieg Sokoła zaczyna się z Kuźnic. Trasa biegnie do Kalatówek, następnie w prawo na Regle i Ścieżką nad Reglami do Doliny Białego. W lewo Ścieszką pod Reglami do Doliny Strążyskiej i w górę w stronę Sarniej Skały. Następnie powrót na Regle, Kalatówki i w dół do Kuźnic. Dystans 15,6km +/-1012m.

 

Profil - zrzut z aplikacji

 

Trasa – zrzut z aplikacji

 

Brak limitów czasowych. Jednak jest to pierwszy bieg z trzech i trzeba uważać, co by nic sobie nie zrobić, nie za mocno pobiec, zostawić siły na następne dwa dni. Ale też na tyle mocno, żeby być zadowolonym i może złamać 2h.

Z Kamilem umówiliśmy się przy PKP i ruszyliśmy w górę. Ubrani jak bracia bliźniacy w te same koszulki w czerwoną kratę od Old School Trail Running. Pogadali, pomarudzili, przynajmniej droga się nie dłużyła.

Pierwszy oficjalny start w tym sezonie już na starcie był dla mnie wielkim spotkaniem towarzyskim. To pragnienie spotkania się z ludźmi, którzy też … no wiecie, jest ogromne. Powitania, rozmowy, docinki, itp. itd. Odbiór pakietu, chwila w biurze, uzupełnienie jedzenia na drogę. Chwila rozmowy z Darek Marek z Monk Sandals Team.

W trzech z Kamilem i Mateuszem robimy sobie zdjęcie przed startem. Generalnie to jesteśmy z córkami. Mateusz z Igą, Kamil z Hanią, a ja ze swoimi. Mateusz następnego dnia będzie na punkcie w Murowańcu razem z córką „polewał” biegaczom. Zobaczymy się pod Liliowym.

 

Dream Team

fot. Justyna Lasiak

No to 3, 2, 1, START. Zaczynam spokojnie, za chwilę będzie ściana po górę i bezpieczniej będzie iść kawałek. Po wypłaszczeniu w okolicach Pustelni Brata Alberta już biegnę i dobiegnę tak do Kalatówek (a raczej dotruptam). Skręt w prawo i w las. Samopoczucie raczej średnie. Wysokie tętno, ale mięśniowo ok. Kamil i Mateusz mocno odskoczyli. Próbuje zebrać się w sobie i dobiec do szczytu, który wyłania się po około 2,5km od startu. Teraz można się rozpędzać. Uwaga na słynne schodki drewniane. Lecę jak zwykle obok. Jest sucho. Nie jak w 2018, kiedy zlało nas na starcie i było MEGA ślisko na trasie. Na rozdrożu spotykam Darka Ślagę z obsługi biegu (będziemy się ścigać na Morskie Oko). Teraz Zbieg Doliny Białego. Ostrożnie, żeby kostki nie skręcić. Nabieramy prędkości. Mijam kolejnych biegaczy, niektórzy schodzą z kontuzją. Tuż przed mostkiem słyszę krzyk Andrzeja Tomczyka. I zdjęcie jest.

 

fot. Andrzej Tomczyk

Mostek fot. Andrzej Tomczyk

  

Teraz wiem, że nóżka dobrze się układa w biegu (dzięki Maciej Jagusiak)

fot. Andrzej Tomczyk

Za chwilę mijam Grażynkę. Za moment i moment skręt w lewo przy budce TPN i lekkie wypłaszczenie. Biegniemy Ścieżką Pod Reglami. Ciśniemy, bo za moment będzie już lekko pod górę. Założenie jest abym całą Dolinę Strążyską biegł, a nie szedł. Kontrola czasu. Jest dobrze. Przed punktem z wodą zjadam żela. No to dolinką w górę. Tempo słabnie, ale biegnę. Mijam pomału biegaczy, czasem jestem mijany. Docieram do podejścia pod Sarnią Skałę. Na znaku czas 55min do szczytu. Ja wejdę w 15min. Ten odcinek dłuży się strasznie. Do tego pogoda nie ułatwia. Robi się parno przed burzą. Ale nie pada. Na szczycie piątka z Sokołem z obsługi, łyk wody i lecimy w dół i w górę. Znowu spotykam Darka Ślagę. Wpycha mnie do góry i choć nogi troszkę już jak z waty, podrywam się i pędzę po kamieniach (obok mknie kamerzysta, trzeba się pokazać). Za 200-300m dolatuje do schodów. Na szczycie widzę Kamila. Machamy sobie i zaczynam wspinaczkę. Następuje odcięcie. Tak po prostu, koniec kropka. (a w głowie głos Tosi „jak to koniec Kropka”).

 

Zdjęcie pięknie to oddaje

Fot. Krzysztof Knapczyk

Jakimś cudem docieram na szczyt i po jakimś 1km lecę już tylko w dół do Kalatówek.

Już wiem że 2h nie da się złamać. Dobra gonimy, gonimy. Jeszcze tylko kamienie z Kalatówek do Kuźnic i koniec. Nie ma się z czego poderwać się. Jak to usłyszę później od Bartka Treli „po prostu nie miał cię kto pogonić na kamieniach”. Ano nie miał. Z przodu nikogo, z tyłu pojedynczy biegacz. Ostatni zakręt, ostatni ostry zbieg w dół. Na zakręcie mijam MOICH. Krzyczą, ale jestem tak zmęczony, że nie mam siły nawet odmachać. Ostatnie metry, META. Czas 02:02:02 (miejsce 83/161). Kamil 1min szybciej. Mateusz prawie 4min szybciej. Jest nad czym pracować.

Moja Natalka widząc zawodników z krwią na kolanach i rękach jak zobaczyła, że mnie nic nie jest to się popłakała.

META

fot. Justyna Lasiak

Podsumowanie:

Dla mnie to jest najtrudniejszy bieg w całym weekendzie. Nie męczę się nawet tak na biegu głównym. Tutaj jest naprawdę kuźnia siły, woli i charakteru. Taki prawdziwy Bieg Sokoła. Bardzo emocjonalnie podszedłem pod ten bieg i bieg na Morskie Oko i to mnie trochę spaliło na starcie. Ale popracujemy nad tym i za rok będzie lepiej. No i jeszcze jedno, nadal blokuje mnie myśl, że to dopiero pierwszy dzień, a jutro 30km, a w niedzielę jeszcze dyszka na Morskie Oko.

Sam Weekend pod względem swojego startu oceniam na bardzo dobrze, także siłowo i wydolnościowo.

 

Bieg Sokoła 02:02:02 - 44 miejsce w Grand Prix

Wysokogórski Bieg im. druha Franciszka Marduły 04:33:57 - 37 miejsce w Grand Prix

Bieg im. Władysława hr. Zamoyskiego 00:57:31 - 29 miejsce w Grand Prix

Wygląda na to, że im więcej etapów to lepiej mi idzie :)

Ostatecznie zajmuję 32 miejsce w Grand Prix

 

Poniżej liki do relacji z drugiego i trzeciego dnia zawodów.

https://www.kingrunner.com/relacja/czy-da-sie-przeleciec-mardule/289

https://www.kingrunner.com/relacja/a-buty/284