Mistrzostwa Polski w Skyrunningu 12.06.2021czyli Wysokogórski Bieg im. druha Franciszka Marduły, krótka relacja okiem cepra z Centralnej Polski.
Krótki opis sylwetki patrona z Wikipedii poniżej:
„Był znany przede wszystkim z osiągnięć w dziedzinie lutnictwa. Był lutnikiem-samoukiem. Pierwsze skrzypce zbudował w 1928, a w 1945 otworzył w Zakopanem własna pracownię lutniczą. Zbudował ponad trzysta instrumentów.
Od 1955 był członkiem Związku Polskich Artystów Lutników. W latach 1982-1985 był przewodniczącym komisji kwalifikacyjnej tego związku.
W 1959 zdobył srebrny medal na Światowej Wystawie Współczesnej Altówki w Ascoli Piceno we Włoszech, a w 1977 piątą nagrodę na Międzynarodowym Konkursie Lutniczym im. Henryka Wieniawskiego w Poznaniu. W 1979 pełnił funkcję honorowego przewodniczącego jury I Ogólnopolskiego konkursu Lutniczego im. Z. Szulca w Poznaniu. Od 2008 w Zakopanem odbywa się Bieg wysokogórski im. Franciszka Marduły”,
ale zachęcam do odwiedzenia strony
https://www.biegisokole.pl/dh-franciszek-mardula/
I poczytania więcej o tym wszechstronnym człowieku.
Ja osobiście znam syna Franciszka Marduły, Prezesa T.G. Sokoła w Zakopanem druha Stanisława. Kiedy pomagam na Weekendzie biegowym w biurze zawodów zawsze chwilę zamienimy słowo, choć ja się częściej przysłuchuje. Kiedyś uśmiałem się jak Druh Stanisław śmiał się z pytań zawodników odbierających pakiet: „Czy da się przelecieć Mardułę?; Odpowiadał, że musi się spytać żony”
Od tamtej pory jak się mnie ktoś pyta: „jak tam Marduła ci poszedł? Zastanawiam się nad odpowiedzią”
Ale płyńmy do brzegu.
W tym roku trasa liczyła 29,7km z przewyższeniem +/-1885m. Start honorowy o godzinie 7.00 z miejsca mety na Placu Niepodległości. Start ostry z ul.Krupówki pod restauracją Morskie Oko. Następnie biegniemy w górę przez Rondo Jana Pawła II pod Nosal, przez Nosal do Kuźnic (mały punkcik odżywczy z wodą), a następnie Doliną Jaworzynki na Przełęcz między Kopami. Zbieg do Murowańca (tutaj jest punkt odżywczy i pierwszy limit czasowy wynoszący 2h, dystans od startu 10km przewyższenie+900m/-150m). Po uzupełnieniu płynów lecimy pod Kasprowy Wierch, ale wchodzimy przez przełęcz Liliowe aby przed Kasprowym zahaczyć jeszcze o Beskid. Na Kasprowym punkt odżywczy z limitem 3h od startu. No i zbiegamy z Kasprowego pod kolejką zielonym szlakiem do Kuźnic. Tutaj mamy czwarty, ostatni punkt odżywczy i biegniemy w stronę Kalatówek, odbijamy na Regle i zbiegamy do Doliny Białego. Lecimy do Granicy Parku Narodowego, wbiegamy w Zakopane i już za chwilę mamy METĘ w Parku Niepodległości. Proste? Proste.
Tak na szybko to będzie mój szósty start w tym biegu. Raz zszedłem z trasy za Nosalem, dwa razy ukończyłem, ale nie w limicie, dwa razy ukończyłem w limicie (3:2 dla Tatr). Tutaj nie ma przypadkowych ludzi. A jeżeli są to trasa bardzo mocno weryfikuje formę. Jak to znajomy mówi: „tutaj czas na płaskiej dyszce nic nie pomoże”
Mapa i profil trasy – zrzut z aplikacji z zegarka
Na starcie spotykamy oczywiście z Kamilem mnóstwo znajomych: Bartek Trela, druhowie z Sokoła, Marcin „Tuton” Morcinek. Między nimi Piotr Perkowski, znany szerzej jako SandalistaSkandalista lub Jam Niezależny. Leci w obuwiu, które nosi się bliżej morza, czyli sandały od MonkSandals. (AAAAA PISALI ostatnio na grupach turystycznych, żeby zabierać odpowiednie obuwie w góry i płacić miliony smoczych monet za takowe). Osobiście uważam, że: „buty nie biegają”, „wszystko zależy od przygotowania i NOGI”, a sandały od MonkSandals nadają się na każdą nawierzchnię, trzeba tylko bardziej uważać, no i technika biegu, coś co producenci butów biegowych pomijają. Oczywiście nic nie mam do butów turystycznych, też są potrzebne. Chodzi mi bardziej o podejście do tematu, a nie poczucie że buty wszystko załatwią.
Startujemy. Do Nosala biegnę luźno. Czołówka pofrunęła z prędkością 3:30 min/km, ja spokojnie tempem konwersacyjnym 5:40min/km. Cała zabawa zacznie się za chwilę. Klasycznie podejście pod Nosal w rzędzie jeden za drugim. Co niektórzy odpalają już kije. Ja jeszcze czekam, tu jest za mało miejsca i trochę przeszkadzają w podchodzeniu. Kiedy już serducho się przyzwyczai ruszam w górę i pomału wyprzedzam zawodników. Czasem jestem mijany. Tuż przed szczytem spotykam Marcina Miśków założyciela stowarzyszenia „Zarazić pasją” i organizatora Półmaratonu Żorskiego (POLECAM!!!). Nakręca filmik. Zbiajmy pionę i mijamy szczyt. Łatwo poszło. Zbieg do Kuźnic (poprawili te kocie łby). Leci mi się dobrze. Powiedziałbym bardzo dobrze, ale nie przechwalam. Na punkciku z woda nalewam moja córcia Jula nalewa mi do kubeczka wody. Przy niej stoi druga córcia Natalka i czeka na następnego potrzebującego.
Zawsze twierdziłem, że do dzieci nie potrzeba mówić, wystarczy im pokazać i zachęcić.
(jestem dumny)
Jaworzynka zaczyna się podbiegiem, a później wypłaszcza się(tutaj odpalam kije i próbuje biec), żeby za moment rozpocząć pion po kamieniach. Spotykam Kamila, problemy z achillesem utrudniają bieg. Podejście dłuży się. Zaczynam kapać na kamienie. „Zostaw swój ślad w Tatrach” jakoś tak to leciało. Tuż przed kosodrzewiną mija mnie zawodnik z różańcem w ręku („Mój człowiek”). Zagaduję i zapamiętujemy nawzajem numery startowe. Robert leci dalej, ja próbuje się doczepić i dotrwać do przełączy. Zbieg do Murowańca na spokojnie. Co jakiś czas podziwiam widoki. Jest wspaniale. Szczyty ośnieżone. Jest cudnie. Na punkcie melduje się z zapasem 25min przed limitem. Tak szybko jeszcze się tu nie pojawiłem nigdy. Napełniam softflski, coś tam zjadam i w górę na przełęcz Liliowe. Z oddali wygląda to nawet spoko. Bliżej już nie. Z za zakrętu wyłania się Mateusz Ochocki (nadzoruje wolontariuszy od Murowańca po podejście pod Liliowe)
- Yea Ma Men (standardowe powitanie). Dobrze ci idzie, gdzie Kamil?
<piona>
- Idzie idzie.
Na podejściu leżą połacie śniegu na, trochę błota i śliskie skały. Wbijam kije, żeby się nie zjechać, dłuży się to podejście bardzo.
Marcin „Tuton” Morcinek prowadzi biegaczy na podejściu pod Liliowe
Fot. Andrzej Tomczyk
Tuż przed przełęczą dostrzegam Andrzeja Tomczyka, „nadwornego” fotografa z Sokoła, wiem, że pamiątka będzie przednia. Na przełęczy zbijam pione z Wojtkiem i lecę w kierunku Beskidu (2012m n.p.m).
Podejście pod Beskid
Fot. Grażynki ale pobrana od Andrzeja Tomczyka
Podejście po kamieniach. Mijam Grażynkę z aparatem.
Beskid z widokiem na Kasprowy
Fot. Grażynki ale pobrana od Andrzeja Tomczyka
Kasprowy
Fot. Grażynki ale pobrana od Andrzeja Tomczyka
Widzę już Kasprowy i ostatni punkt z limitem czasowym. Zapas 35min. Jest wspaniale, czuję się dobrze. Jest tylko jeden szczegół…. Ja lecę w koszulce bez rękawków, a dookoła turyści w kurtkach z kapturem, czapkach, rękawiczkach. No tak, po coś ten śnieg leży. Na punkcie uzupełniam wodę i colę (wiem, Ronaldo nie poleca) i zjadam rodzynki. Mijam się z Robertem. Ogólnie po ustawieniu się stawki za Nosalem, zawodnicy ze swoich „stref czasowych” mijają się niejednokrotnie. Podejście pod stację meteorologiczną i w dół. Zbieg z Kasprowego nie należy do najprostszych. A, że dłuży się około 8km to też nogi zaczynają w …. plecy wchodzić. Mijamy turystów i płaty śniegu. Generalnie nuda bo znowu oglądam tylko swoje buty. Na podejściach to samo, najczęstszy widok to własne buty.
Zbieg z Kasprowego Czujnie, czujnie
Fot. Krzysztof Knapczyk
Zbieg z Kasprowego
Fot. Krzysztof Knapczyk
Na kolejnym płacie śniegu mam dylemat czy biec pionowo w dół, czy trawersem w kosodrzewinę. Decyduję się na trawers. I dobrze bo po kilku metrach zaliczam dupozjazd, ale tylko mokry, a nie z rozdarciem na wystającej skale. Do Myślenickich Turni biegnę bardzo czujnie. Później już tylko chwila i biegniemy dolinką, można się rozpędzić, tylko że nogi nie bardzo chcą współpracować. Ale utrzymuję jako taka prędkość. Już widzę punkt w Kuźnicach i moje małe lale. Obsługa jak w PitStopie F1
- Tatuś czekolady, wody, coli
- Tak, gorzką, wody, coli w kubeczek
<czekolada podana prosto do buzi, trochę coli i woda na przepłukanie>
- Pa Robaki, bawcie się dobrze.
Po paru metrach odwracam się jeszcze raz do nich, a one pędzą w kierunku samochodu, aha dają znać Moni, że Tata już tutaj.
Silna Grupa Wolontariuszy w Kuźnicach - Julia i Natalia pierwsze od lewej
Fot. Maciej Suchowian
Wyciągam kije i zaczynam podchodzić pod Kalatówki.
Mijam turystów, którzy dopiero co zaczęli podchodzić z Kuźnic.
Wczoraj tu biegłem Bieg Sokoła (będzie ostatnia relacja) i jakoś te odcinki wydawały się krótsze. Znowu mijam się z zawodnikami, ale już włącza się pomału rywalizacja. Już niedaleko jakieś 7km do mety, no to się ścigamy. Tuż przed Kalatówkami skręcamy w prawo w stronę Regli. Podbieg, zbieg, mostek, schody, zakręt. Wolontariusz krzyczy, żeby uważać na stromy odcinek. Turyści klaszczą w oddali. AAAAA czyli jest zawodnik niedaleko przede mną. Lecimy, Lecimy, może dogonimy. Mijam mostek i jestem w dolince. Nogi nie bardzo chcą współpracować i biegną jakby osobno. Głowa „osobno” chce, a reszta ciała „osobno” nie chce. Jeszcze chwilę, i będzie wylot z dolinki. Mijam budkę TPN, jeszcze tylko kawałek lasem i miasto. Tuż przed ulicą widzę kolejnego wolontariusza. Mówi, że jeszcze tylko 700m i aby trzymać się prawej strony.
- Dzięki Ci!!!
Ostatnie metry. Przede mną jakież 100m zawodnik. Przyspieszam, niestety on też. Na zakręcie do Mety widzę Marcina Miśków.
- Misiu mój kochany!!!
- Dawaj Piotrek ostatnie metry.
No to z grubej rury. Takiego przyspieszenia to jeszcze nie pamiętam. Marcin nie mógł nadążyć. Ale nagranie mam od Agi Kamila.
Za linią mety padam. Dosłownie. Popłakałem się, że się tak pięknie udało. Medal zawieszony na szyi. Prawie rok czekałem na ten gest. Czas 04:33:57 (godzina przed limitem). Miejsce 215 na 264, którzy ukończyli w limicie. Zbieram się z ziemi i widzę Monię i Antosię.
Ona też ma swój Weekend Biegowy.
6.40 zawiozła dziewczyny na Kużnice na punkt.
Powrót z Tosią, śniadanie, zabawa. Info od dziewczyn. Kierunek META.
11.35 – ja na mecie.
12.00 - telefon od dziewczyn żeby je odebrać z punktu. No to ogień po samochód i po dziewczyny.
Powrót.
No i kto się tutaj bardziej nabiegał?
Posiłek z biegaczami, gratulacje, rozmowy, podziwianie wyników (Piotr od MonkSandals ogarnął temat w 03:26:23; Można? Można), świętowanie 40 urodzin Bartka Treli (ale ma farta) oczywiście przy kaszy z sosem i warzywami.
Tatry – Piotr 3:3
Pierwszy raz na tym biegu biegłem ze średnią poniżej 10min/km. Cała trasa wg oznaczeń turystycznych jest do przejścia w około 16-17h.
Powrót w kierunku łóżka. Po wyjściu z Krupówek doganiam Kamila. Ukończył, choć noga boli bardzo. No to teraz jeszcze jutro Morskie Oko (trzeba będzie powalczyć żeby złamać tą godzinę) i koniec.
P.S. Do niedzieli ogarnę Bieg Sokoła.
Relacja z biegu na Morskie Oko poniżej
https://www.kingrunner.com/relacja/a-buty/284