Łemkowyna Ultra-Trail coraz śmielej sobie poczyna na uroczystej kolacji Ultra-Trail World Tour. Członkowie międzynarodowej rodziny chętnie przysiadają się do „Błotnej Królowej” ze wschodu – pierwszy aperitif wypiła z ciotką Istrią, kolejny – z kuzynką Penyagolosą, z kawą przysiadł się wujek Mario z Azorów, a kolejce do poznania dalekiej krewnej już ustawiają się kolejni powinowaci. Nic dziwnego, w końcu to wiosna – czas zawierania nowych znajomości!
Tekst: Mikołaj Kowalski-Barysznikow, Zdjęcia: Wojciech Kuźmiński, Karolina Krawczyk
W poprzednim numerze ULTRA (ULTRA#16), prowadzeni przez pory roku, rozpoczęliśmy naszą podróż przez Łemkowynę. Zima była łagodna, choć długa (bo jeszcze w Wielkanoc straszyła mokrym śniegiem). Wiosna przyszła nagle, z dnia na dzień zrobiło się ciepło, zaraz potem gorąco, a w majówkę wręcz upalnie. Przyroda powariowała i w tym roku na łemkowskiej ziemi tradycyjny cykl życia przyspieszył o dobre dwa tygodnie. Mlecze przekwitły, zanim zdążyłem odnaleźć tradycyjny przepis na syrop z mniszka (świetny na jesień jako dodatek do izotoniku), zmarniałe po ciemnym przedwiośniu krowy sąsiadów z miejsca odbiły na świeżej trawie, a ogródek warzywny zaskoczył mnie plennością, szkoda tylko, że zanim zdążyłem w nim cokolwiek zasiać…
KRAINA KWITNĄCEJ CZEREŚNI
Wiosna na Łemkowynie to czas, gdy niewinność bieli przypomina wędrowcom o tragicznej historii tych terenów. Gdy przemierzamy wzgórza i doliny od Krynicy, przez Wysową, po Krempną i Komańczę, o tej porze roku zachwycają piękne, białe klosze rozsiane niby przypadkowo pośród bukowo-świerkowych lasów. Ale te wiekowe czereśnie, śliwy, grusze i jabłonie wcale nie rosną tu przypadkowo. To często jedyny ślad po łemkowskich gospodarstwach, które dawniej wypełniały tutejsze doliny. Dziś pozostały po nich stare, owocowe drzewa, czasem jakaś studnia, przydrożna piwniczka, poza tym nie ma nic. Nie ma też i tamtych Łemków – wygoniono ich na zachód, na północ, niektórzy sami uciekli, czasem aż do USA. Niektórzy wrócili, żyją na ziemi swoich przodków, chodzą do cerkwi, ale ciemnej plamy na historii tego ludu nie zmaże nic. Nawet biel kwitnącej czereśni.
MIĘDZY DOLINAMI
Łemkowyna to jeden z najtrudniejszych biegów w Polsce nie tylko z perspektywy biegacza. 150 km pokonane przez zawodników z Krynicy do Komańczy oznacza taki sam dystans do przemierzenia przez organizatorów, ale razy X. Bo Beskid Niski to region z bardzo skromną infrastrukturą drogową, w którym są właściwie tylko dwie drogi wschód-zachód – obie położone daleko na północ od trasy biegu. Dlatego dotarcie na punkty i dostarczenie uczestnikom wody, herbaty czy zupy wymaga nie lada logistyki. Jeśli mnie pamięć nie myli, w ubiegłym roku samochody organizatorów obsługujące łemkowyńskich biegaczy przejechały w sumie prawie 20 tysięcy kilometrów! Sprawy nie ułatwia termin rozgrywania imprezy, kiedy przez większość dnia jest ciemno, mokro i zimno. Zawsze szkoda mi uczestników, którzy przyjeżdżają w Beskid Niski w środku jesieni i połowę czasu na trasie spędzają, nie widząc nic poza światłem swoich czołówek. Może zatem warto wybrać się na łemkonesans wiosną i obejrzeć ten piękny kawałek świata w zupełnie nowym świetle?
WIOSNA
Wiosna
Autor: Petro Murianka (tłum. Barbara Dohnalik)
Słońce strzałami grzbiety dziurawi
w parowy zagania
białe stada
wygonami
siwy chłód goni
wiosna wiozbę wlecze
smugami
Łem...
jeno czekać
aż ptaki strzechom
radość roztrzepoczą
do gniazd rodzinnych powrócą
Ptaki jeno
Łem...
Wiosna to dobry czas, żeby przyjechać na Łemkowszczyznę. Pobyć, pożyć, pobiegać. Można zacząć od wschodu, można od zachodu. Można też od samego serca – np. od dorocznego, majowego kermeszu łemkowskiego we wsi Olchowiec. Zwiedzić jedną z pięknych, zabytkowych, drewnianych cerkwi, posłuchać tradycyjnych pieśni, zjeść pajdę świeżego chleba ze smalcem… A potem spotęgować wrażenia, startując lub kibicując na jednej z imprez biegowych, rozgrywanych w Beskidzie Niskim w maju (ultramaraton Jaga-Kora w Rymanowie-Zdroju) lub w czerwcu (Perły Małopolski w Wapiennem). Zapewniam, że będzie to idealne przetarcie przed jesienną Łemkowyną!