Ania Lis
Biegacz amator
ULTRA BIES Dziarski Czad 102+

UltraBies - relacja ambasadorów

Dołżyca, 15.06.2022

Start z pomostów na Solinie, finisz w urokliwej dolince w Dołżycy koło Cisnej. a po drodze piękne bieszczadzkie szczyty. Taki był właśnie UltraBies - nowa impreza biegowa na mapie Polski, o której termin za rok już pytają się zawodnicy. Relacja zwycięzców na najdłuższym dystansie Kasi Solińskiej i Macieja Dombrowskiego.

Kasia Solińska: 

Kiedy w ubiegłym roku usłyszałam, że na bieszczadzkich szlakach ma pojawić się nowa impreza biegowa, od razu wiedziałam, że pojawię się na linii startu. Wydarzenie zapowiadało się wyjątkowo, a spotkanie z organizatorem Darkiem Wethaczem i wysłuchanie jego biegowej wizji tylko mnie w tym utwierdziło. Jego zaangażowanie, chęć włączenia do współpracy lokalnej społeczności, a także pokazania nie tylko tras znanych i kochanych, lecz także tych mniej uczęszczanych, okazało się celem nadrzędnym i jakże ważnym. 

 

Efekt był fantastyczny, szczególnie że odczuwało się ogromne zaangażowanie osób stojących za głównym partnerem imprezy marki ON. Biegacze mogli przetestować buty, zapoznać się ze sprzętem i kupić go na stoisku, zadać trapiące ich pytania i usłyszeć na nie odpowiedzi, a osoby zajmujące najwyższe lokaty otrzymały wysokiej wartości bony, co jeszcze bardziej podnosiło prestiż wydarzenia.

Ja sama zdecydowałam się na buty ON Cloudultra, które dedykowane są na wielogodzinne biegi. Spisały się idealnie, było mi po prostu wygodnie, amortyzacja wystarczająca i potrzebna na tak długim dystansie, czułam się komfortowo przez cały bieg, a dodatkowym atutem było to, że mimo że co jakiś czas wpadałam w kałużę czy błoto, woda nie zalegała w butach, tylko sprytnie się z nich wydostawała. Dzięki temu moje stopy są w bardzo dobrym stanie i w gotowości do kolejnych wyzwań.

Wybrałam dystans 102 km, którego start mieścił się w Eko Marinie Polańczyk. To było niepowtarzalne doświadczenie wystartować praktycznie z samego Jeziora Solińskiego i biec w kierunku cudownych, ale i dzikich Bieszczad. Nie ukrywam, że martwiłam się o to, jak poradzę sobie podczas tak długiego biegu nocą, bo start o 19:00 zaserwował wiele godzin samotnego biegu w ciemnościach, a ja w tym mrocznym lesie wypatrywałam największych lęków. Każda zatem wizyta na punkcie odżywczym była jak nowy zastrzyk energii głównie dzięki absolutnie pozytywnej atmosferze, którą tworzyli wolontariusze, kibice i oczywiście mój wspaniały support.

Trasa początkowo bardzo biegowa, łatwa i przyjemna, wraz z kolejnymi kilometrami nabierała bardziej zadziornego charakteru dłuższe podejścia, bardziej techniczne szlaki, wąskie ścieżki, mgła, zalegający śnieg. I ten ostatni podbieg, który miałam wrażenie nigdy się nie skończy, skończył się fantastyczną metą z mnóstwem uśmiechniętych, życzliwych i radosnych ludzi! Z UltraBiesem kojarzyć mi się będą tylko dobre emocje.

To wydarzenie jest autentyczne, tworzą je ludzie kochający i znający Bieszczady, dla których sport jest istotną częścią życia, adrugi człowiek jest po prostu ważny. Ja wierzę w to wydarzenie i jestem dumna, że mogę być jego ambasadorem. Całym sercem jestem na tak. 

 

Maciej Dombrowski: 

Bieszczady leżą tylko 100 km od mojego rodzinnego Przemyśla. To właśnie tam rodzice zabierali mnie na pierwsze piesze wędrówki. Pamietam jak marudziłem, że ciężko, że długo, że po co? Kolejne lata były zdecydowanie przyjemniejsze. Dlatego jak tylko dowiedziałem się, że w Bieszczadach powstaje nowy bieg organizowany przez ludzi z pasją do sportu i gór, wiedziałem, że muszę tam być. Wybrałem dystans 102+ km  Dziarski Czad, no bo jak się męczyć w Bieszczadach to przynajmniej długo, a może to jest jakaś forma zadośćuczynienia za te wszystkie narzekania za odu? 

 

Start w Polańczyku był strzałem w dziesiątkę, było to coś nowego i widowiskowego. Biegniemy w kilka osób, jest m.in. Krzychu Wiernusz, gość, z którym po prostu lubię startować, jest też Sławek Gawlik, a za nami grupka goniącą z nikim innym jak moją Katarzyną. 

Pierwszy punkt odżywczy i mój support mama Ewa i Karolina Wierzchowiak, ogarniają nas ekspresowo i ruszamy dalej. Jest piękna, ciepła noc i kilometry razem lecą szybko. Po drugim punkcie Krzychu pyta, po co mi kije, skoro ich jeszcze nie użyłem, a akurat zaczyna się podejście pod Hon. Wyciągam kije i dość łatwo odrywam się na 40. kilometrze od chłopaków. Na punkt w Roztokach Górnych wpadam ze sporą przewagą, szybki serwis i biegnę dalej. Po chwili czytam SMS od Karoliny „15 minut przewagi nad drugim i trzecim miejscem. 

Mijam Duże Jasło i Okrąglik, pewnie tu pięknie, ale w mgle niewiele widać. Nie mam żadnych problemów z bieganiem w nocy, jednak tutaj jestem w samym środku dzikich Bieszczad, jeszcze przed sezonem. Byle nie spotkać misia, tylko tego się boję. 

Wchodzę na szlak graniczny i nagle widzę oczy. Głowa próbuje sobie wmówić, że to na pewno nie jest niedźwiedź, może taki duży wilk. Mijam bestię, która obserwuje mnie cały czas i odprowadza wzrokiem, oglądam się jeszcze przez kilka kilometrów. 

Po prawie 10 godzinach zaczęło się robić jasno, zbieg do Wetliny poszedł bardzo sprawnie, dobiegam do punktu, z daleka słyszę mamę Kasi, ma już przygotowaną dla mnie zupę. Ruszam pod Przełęcz Orłowicza, potem zbieg do Jaworca i ostatnie 9 km do mety. Na koniec niespodzianka od organizatorów podejście na Falową. Morduje okrutnie. Nazywam to zemstą Wethacza i Kozy. 

 

Ostatni zbieg do mety, jest już cała ekipa naszego głównego sponsora, kręcą film i robią zdjęcia z samochodu na ostatnim kilometrze do mety. Trzeba trzymać fason! 

Nogi po biegu nadzwyczaj świeże. Myślę, że główna zasługa tutaj butów On Cloudultra, które po prostu idealnie sprawdziły się w tych warunkach. 

Wieczorem jeszcze sprawdzam w internecie, jak wygląda niedźwiedź przy sztucznym świetle w nocy…Wrócę na trasę na pewno za rok.  

 

Zobacz wideo ze startu Kasi i Maćka

Głównym sponsorem była marka On Running.

Dziękujemy, że byliście z nami w Bieszczadach

Do zobaczenia za rok!!!