Beskid Niski to idealne miejsce na długie, samotne wybieganie. Tras może nie jest za dużo, ale gwarancja samotności jest prawie stuprocentowa! Nawet w wakacyjne weekendy turyści czy biegacze są tu rzadkością.
Umawiamy się w centrum Sękowej, przy pomniku Władysława Długosza, dawnego właściciela i zarządcy tych ziem. Jest nas trzech: Sebastian ‒ mój partner z Biegu Rzeźnika, Grzegorz ‒ kolega z Gorlickiej Grupy Biegowej, i ja. Wstępnie opracowana marszruta rysuje się jasno: Magura Małastowska, Magura Wątkowska, Rezerwat Kornuty, Wapienne. Pętla powinna przekroczyć 50 km. Trasa bardzo urokliwa, ale dzika, chociaż wiedzie szlakami turystycznymi, a po drodze są trzy schroniska.
Jest wczesny niedzielny poranek, ruszamy z parkingu w kierunku wejścia na szlak. Przed nami 4 km podbiegu, a raczej podejścia... Jest czas, aby się nagadać przed wysiłkiem. Azymut wyznacza przekaźnik telefonii komórkowej stojący przy niebieskim szlaku Gorlice‒Magura Małastowska. Tędy wiedzie zbieg Gorlickiego Biegu Górskiego. To tylko 1 km od parkingu, tak więc szybko jesteśmy na oznaczonej trasie. Podbieg się kończy, wbiegamy w pasmo Huszczy i Obocza. Przed nami 5 km wypłaszczenia, przełęcz Owczarska i ostry podbieg pod Magurę Małastowską. Jesteśmy na 812 m n.p.m., nasz 12. kilometr, szybka fotka i zbiegamy do schroniska.
Fajne, klimatyczne miejsce, posiedziałoby się chwilę, ale dzisiaj mamy inne cele. Jest niedzielne przedpołudnie, nikogo na razie nie spotykamy na trasie i ‒ jak się okaże ‒ tak będzie tego dnia do końca. Krótka przerwa na żelka i mkniemy dalej niebieskim szlakiem przez Przełęcz Małastowską do Banicy. Dobiegamy w dobrej formie, mamy już w nogach 20 km.
W zagrodzie „Banickie Sery” zamawiamy herbatkę i kontemplujemy przez chwilę slow life w Beskidzie Niskim. Bardzo beskidzki las, polany, cisza, spokój. Następnie wchodzimy na żółty szlak i dzielące nas 3 km do GSB pokonujemy ścieżką przyrodniczą Dolina Zawoi ‒ to mój ulubiony odcinek na trasie. Jest tu kilka drewnianych mostków przerzuconych przez wąski potok. Ślady bobrów i dzikiej zwierzyny sprawiają, że człowiek czuje się tu jak w innym, dzikim świecie. Na końcu ścieżki zamieniamy żółty szlak na czerwony Główny Szlak Beskidzki. Przez następne 10 km będziemy biec odcinkami, które pokonują uczestnicy Łemkowyna Ultra Trail czy Ultramaratonu Magurskiego. Mijamy magiczny Wołowiec ‒ małą łemkowską osadę z urokliwą cerkiewką i siedzibę Wydawnictwa Czarne, dobiegamy do wsi Bartne, gdzie w bacówce decydujemy się na żurek regeneracyjny. Trzeba się wzmocnić, bo przed nami słynne błotniska za schroniskiem, a także ostry podbieg pod pomnik papieski na Magurze Wątkowskiej.
Wątkowa to nasz 34. Kilometr i najwyższy punkt na trasie ‒ 846 m n.p.m.. W tym miejscu rozpoczyna się crème de la crème tego wybiegania: zbieg zielonym szlakiem przez Rezerwat Kornuty do Wapiennego. Sił jakby przybywało i na naszym 43. kilometrze w Uzdrowisku Wapienne ani myślimy skracać trasę. Wizyta w sklepie, chwila asfaltu i już zdobywamy Łysulę ‒ nasz ostatni tego dnia szczyt. Zegarek pokazuje 50. kilometr i tutaj musimy zejść ze szlaku, aby, mijając cmentarz z I wojny światowej, zbiec prosto do Sękowej.
Jesteśmy bardzo zadowoleni ‒ cel osiągnięty, żadnych kontuzji, 54 km zrobione. Pokonaliśmy tego dnia jeden z dłuższych wariantów, ale w okolicach naszych dwóch „ultra-Magur” jest ich kilka. Moja żona Joanna (wielbicielka krótszych dystansów) często wybiera wariant 30 km na Magurę Małastowską lub 20 km Magury Wątkowskiej z Banickich Serów. Pomysł na oznakowanie uczęszczanych przez nas tras biegowych zgłosiliśmy już w Urzędzie Gminy Sękowa i jest szansa, że zostaną one oficjalnie oznaczone i wpisane na listę lokalnych atrakcji.
Zapraszam w Beskid Niski! Zapewniam, iż znajdziecie tu fajne ścieżki do biegania, a jednocześnie dzikość, ciszę i święty spokój. Niech moc biegowa będzie z Wami!
Więcej informacji: MovesCount
Zdjęcie: Piotr Dymus - Beskid Niski w trakcie ostatniej edycji zawodów Łemkowyna Ultra Trail.