Ależ to była długo wyczekiwana i emocjonująca edycja Dolnośląskiego Festiwalu Biegów Górskich! Mogliśmy, w miarę normalnie, spotkać się na trasie, usłyszeć i poczuć doping i atmosferę górskiego biegania. Zapraszamy na kilka zdań podsumowania od zwycięzców dystansu K-B-L czyli 110km i ponad 3600m przewyższenia.
Przed wami Marta Wenta i Grzegorz Małyga
Zdjęcia: Małgosia Telega
Marta Wenta – zwyciężczyni DFBG K-B-L 110km, czas 12:25:21
Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich to jedna z ulubionych moich imprez biegowych. Wspaniała atmosfera, świetna organizacja i nieustający ciąg ciekawych wydarzeń. KBL to wyjątkowe zawody. Bardzo biegowa trasa, na której łatwo przesadzić i zajechać się na pierwszych 50 km. Tego właśnie spodziewała się spora część moich znajomych, kiedy zobaczyli jak szybko znalazłam się na 1 i 2 punkcie odżywczym. To były moje pierwsze zawody na dystanse 100 km od 3 lat, spodziewałam się zatem bólu nóg i szybkiego zmęczenia mięśni. Dlatego ruszyłam na pełnym gazie, zakładając że skoro ból i tak przyjdzie - to nie ma to większego znaczenia. Gorąca, parna noc dłużyła się straszliwie. Las spowijała mgła, a wyczekiwany deszcz ciągle nas jakoś omijał. Nogi owszem bolały, ale jednocześnie czułam, że mam energię by utrzymać wypracowaną na początku biegu przewagę.
Świt, który zastał mnie na Przełęczy Kłodzkiej dodał sił, a powtarzane mi kilkakrotnie przed startem “leć na rekord” nabrało sensu. Na mecie sama nie wierzyłam jak to mi się udało, biorąc pod uwagę niemal dwuletnią przerwę w startach, stąd taka intensywna eksplozja radości.
Grzegorz Małyga – zwycięzca DFBG K-B-L 110km, czas 11:36:09
Startując w K-B-L trzy tygodnie po zwycięstwie w 3xŚnieżka Ultra wiedziałem, że jestem w formie. Trochę obawiałem się jedynie charakteru trasy, która wydawała mi niepokojąco płaska i za mało techniczna, bym mógł rozwinąć skrzydła na tak lubianych przeze mnie technicznych zbiegach. Przed biegiem miałem też w głowie zeszłoroczny występ w Lądku-Zdroju, gdzie na 130-kilometrowym Super Trailu aż do ostatniego pomiaru czasu byłem liderem, w pewnym momencie mając aż 35 minut zapasu nad pogonią, ale wzorowo wręcz rozmieniłem całą tę przewagę i ostatecznie finiszowałem dopiero na ukochanym przez sportowców czwartym miejscu. Wyciągnąłem jednak wnioski z tych zawodów, poprawiłem kwestie odżywiania na trasie, by kryzys nie dopadał mnie w końcówce, i do K-B-L przystąpiłem z chłodną głową. Wiedziałem, że przyjdzie mi ścigać się przede wszystkim z młodym, ale utytułowanym Tomášem Štverákiem z czeskiego teamu Inov-8 i rzeczywiście - Czech ruszył z Kudowy-Zdroju tak szybko, że zniknął mi z oczu na długie godziny, a już na 15 km w Pasterce miał nade mną 5 minut przewagi.
Ja natomiast od samego startu powoli, ale konsekwentnie przesuwałem się z pozycji 5-6 na czoło, po 40 km byłem już drugi, a na Wilczej Przełęczy (60 km) wyprzedziłem też Tomáša, któremu tej nocy znacznie więcej czasu zajmowały postoje na bufetach. Moja przewaga rosła z każdym pomiarem czasu, a kiedy w Orłowcu - na ok. 10 km przed metą - dowiedziałem się, że mam ponad 15 minut zapasu, wiedziałem już, że finisz w lądeckim Parku Zdrojowym będzie należał do mnie. Ostatecznie Czech dobiegł kwadrans po mnie, a podium uzupełnił kolega z drużyny RMT Team PRO/ratemytrail.com Michał Jurek.