Jakiś czas temu pojawiła mi się w głowie pewna szalona myśl – chciałabym kiedyś zostać ultraską. Udział w Międzynarodowej Sztafecie Górskiej był pierwszym krokiem do spełnienia tego marzenia. A było to tak.
Klasyczny, intensywny dzień w pracy. Dzwoni James i proponuje udział w biegu, cóż więc mogłam zrobić? Przekalkulowałam wszystko w głowie, sprawdziłam swój kalendarz, skonsultowałam się z trenerem i odpowiedziałam – jadę!
Tekst: Aleksandra Kwiatkowska
Zdjęcia: Piotr Dymus, Łukasz Buszka, Piotr Oleszak
Nie miałam specjalnych planów na ten bieg. Przede wszystkim chciałam się sprawdzić i dobiec do końca mojego etapu. Sama myśl o tym, że to bieg zespołowy, sprawiła, że czułam jeszcze większą presję – jak się okazało, zupełnie niepotrzebnie, ale po kolei.
Cały dystans, czyli ok. 73,3 km, można było pokonać na dwa sposoby – w sztafecie właśnie albo solo. Szybko doszliśmy do konsensusu przy wyborze odcinków, mnie przypadł ten ostatni o długości 23 km. James i Piotr, czyli moi bardziej obeznani z górskim bieganiem koledzy z drużyny, swoje odcinki pokonali z pewnym zapasem, dzięki czemu miałam czas na spokojne zmierzenie się z moim etapem.
Zarówno start, jak i meta biegu były zlokalizowane w Kudowie-Zdroju, na trasie natomiast znajdowały się dwie strefy zmiany: w Hvezdzie po czeskiej stronie i Karłowie, gdzie rozpoczynałam swój bieg. Jak tylko Piotr doszusował do punktu zmian, wystartowałam. Było już ok. godziny 14:30, grzejące słońce szybko dało mi się we znaki, na szczęście po niecałych 2 km wbiegliśmy do lasu. Niby to tylko niewiele ponad 20 km, ale organizatorzy zadbali o to, abym mogła poznać najpiękniejsze zakątki Gór Stołowych. Co więcej, na trasie czekało też na nas nie lada wyzwanie oraz swego rodzaju przygoda, czyli pokonanie odcinka skalnego labiryntu Błędnych Skał, gdzie na punkcie odżywczym uzupełniłam płyny, zjadłam banana i ruszyłam dalej.
Trasa była dość przyjemna, natomiast najwięcej problemów sprawiły mi zbiegi, na których niezbędna była technika, a tej (jeszcze!) nie mam – będę nad tym pracować. Ostatni zbieg, prosta i meta! Na dole doping kolegów z drużyny, znajomych i chłopaka sprawił, że na tych ostatnich metrach jeszcze podkręciłam tempo. Dobiegłam zmęczona, ale spełniona i uśmiechnięta. Na mecie czekały na nas tłumy kibiców, zawodnicy, którzy już uzupełniali płyny po swoim biegu, oraz piękne medale, pierwsze w mojej górskiej przygodzie.
Międzynarodowa Sztafeta Górska to był piękny bieg! Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego debiutu w biegach górskich. Fantastyczny krajobraz, wspaniali wolontariusze oraz pozostali uczestnicy! Wszyscy stworzyliście fenomenalny klimat! Dobrze oznakowana trasa, każdy został też zaopatrzony w mapę w pakiecie startowym, wszystko na plus!
Mój apetyt na biegi górski zdecydowanie wzrósł i z pewnością wrócę jeszcze w Góry Stołowe.! Dzięki!
Ps. A tak swoją część Sztafety widział Piotr Oleszak: