High Way to... Szczytniak...
Tak, tak właśnie było, bo niby są wyższe góry niż nasze najstarsze Góry Świętokrzyskie, ale uwierzcie mi, Szczytniak dobrze wie jak dać popalić, szczególnie jak trzeba go pokonać dwa razy. Za pierwszym razem się z niego śmiejesz, myślisz sobie, nic takiego, za drugim nabierasz pokory i szacunku...
Zacznijmy więc od tego, że o samej Klątwie Szczytniaka dowiedziałam się z Facebooka Kingrunner Ultra, na której w konkursie był do wygrania pakiet. Pierwsza myśl, piszę, a nóż widelec. Udało się, jestem na liście! I wtedy dopiero zaczęły się schody. Urlop w pracy, nie było problemu, ale sprawy logistyczne... Dojechać z drugiego końca Polski środkami komunikacji, to totalny kosmos! Koniec, końców dojechałam! W Nowej Słupi byłam wieczorem, ciemno, cicho... Mało w drodze z rynku do schroniska mogłam zobaczyć. Poszłam na szybką kolacje w pobliskiej karczmie. Po kolacji odbiór pakietów, całe szczęście w schronisku nocowali inni zawodnicy, miałam więc towarzysza i czułam się bezpieczniej. Paweł, pozdrawiam serdecznie! Dzień szybko minął, a ja wyczerpana podróżą, zasnęłam jak małe dziecko. Rano obudził mnie budzik, pierwsza moja myśl: Cholera, nie mam kawy... Chwila rozpaczy, ale cudowna wolontariuszka, poczestowala kawą i już ten mglisty poranek, wydawał się piękniejszy! Po śniadaniu, gotowa, z całym swoim majdanem ruszyłam w stronę szkoły, gdzie czekały na nas autobusy.
Trzeba przyznać, że wszystko szło zgodnie z planem! Już w Jeleniowie, nieśmiało zaczęło nas witać słońce... Widać, że wszystkim, ten wiosenny klimat odpowiadał. Czuć było dobre nastroje, otaczających mnie zawodników. Krótkie wymiany zdań na starcie, wielkie zdziwienie, że szalona dziewczyna, przyjechała spod Szczecina. Przywitanie przez organizatora i lokalne władze.. 3,2,1.. START! Lecimy, jest dobrze, bez przepychanek. Pogoda marzenie, ten zimowy bieg, śmiało można określić mianem przedwiośnia! Co miało swoje minusy... Nagle, zaczęło się... Błoto, a później było więcej błota. Już na samym początku biegu pięknie się wyłożyłam, przynajmniej było miękko, haha. Wybiegamy z lasu, pełne słońce, i piękne widoki, otwarta przestrzeń! I nadszedł ten czas... pokonujemy pierwszy raz Szczytniaka... Hmm.. Miało być lekko, już nie jest... Kamienista ścieżka pokryta "resztkami śniegu" daje radę jestem na górze, gdzie czekała na nas nagroda! Wolontariusze z wafelkami w czekoladzie! Teraz z górki, rozpędzam się i czuję się fantastycznie. Większość trasy pokonuje z uśmiechem na twarzy.
Mijam różnych biegaczy z każdym zamieniam parę słów. Dalej jest sympatycznie przeskakuje kałuże, jak sarenka. Wpadam na punkt odżywczy... Moi drodzy, czegoś takiego to ja dawno nie widziałam. Naleśniki i z tym i tamtym, a jak miałaś ochotę to też i bez tego, kabanosy, zupa, banany! Full Service, pełna profeska... Aż szkoda, że trzeba było lecieć... Ni stąd, ni stamtąd, znowu wyrósł przede mną... Szczytniak. Jakby jakiś wyższy, bardziej stromy. Teraz dopiero dał mi popalić. Człapałam, powolutku, ręce na kolanach, w myślach przeklinając, tego dziada Szczytniaka. Istna droga... "High Way to hell". Dobrze, że ten drugi raz, był ostatnim. Trzeciego moja głowa mogłaby nie wytrzymać! Tak, naprawdę było ciężko! Teraz już sama przyjemność do mety niedaleko, tak mi się przynajmniej wydawało. Towarzystwo już się dawno rozciągneło, większość drogi do mety pokonuje samotnie, wcale mi to nie przeszkadza, mam czas na rozmyślanie i podziwianie piękna, otaczającej mnie przyrody. Z daleka widzę metę, podbiegam... I jestem! Oklaski, medal hip, hip, hurrraaa!
Naprawdę się cieszę, i mimo, że przeklnęłam Szczytniaka, po drodze nie raz, to był wspaniały czas spędzony, na trasie. To była moja pierwsza wizyta w Górach Świętokrzyskich, już wiem, że nie ostatnia! Myśląc o tym biegu pod względem organizacyjnym, nie potrafię znaleźć ani jednej rzeczy, do której mogłabym się przyczepić... Wszystko było dopięte na ostatni guzik! Trasa oznaczona, prima sort! Przemiła obsługa, wielu mogłoby się od was uczyć! A to dopiero pierwsza edycja, już nie moge doczekać się następnej!
I jeszcze raz dziękuję, że mogłam tam być z wami.
#czasnaswietokrzyskie #klatwaszczytniaka