Ania Lis
Biegacz amator

Garmin Gravel Race - moje pierwsze zawody rowerowe.

13.10.2022

W tym roku częściej przyglądałam się zawodom niż w nich sama brałam udział, dlatego na propozycję startu w Garmin Gravel Race zdecydowałam się od razu. W ubiegły weekend miałam okazję spędzić czas w Świeradowie i pojeździć w terenie, nieco innym niż w tym po którym poruszam się na rowerze najczęściej - po świętokrzyskich górkach. Nie znam lepszego miejsca do obserwacji nadchodzącej jesieni niż góry, a Izery to już szczyt tzw. jesieniarstwa.

Izery, mam wrażenie, są jednymi z mniej znanych gór w Polsce. Zakładam, że z racji na swoje położenie. Samochodem z Warszawy podróż trwa ok 5,30 godzin. Trasa jednak odbywa się w dużym komforcie, autostradą w kierunku Wrocławia. Pod koniec podróży na widok kolorów noga sama schodzi z gazu. Małe miasteczka, ryneczki, urocze wioski, stare domy, zielone jeszcze pastwiska wprowadzają w klimat, a w oddali wyłaniające się pasmo Sudetów, zapowiadają nadchodzącą przygodę. Do Jeleniej Góry, miasta położonego najbliżej Świeradowa, dojazd możliwy jest również koleją, a w każdym jej składzie przewidziano miejsce na rower. Dla chcącego nic trudnego. Dlatego rozwój takich imprez jak Garmin Gravel Race, to świetna okazja na tzw. „zwiedzanie przez startowanie”.

Michał Góźdź/etnh.ccfot. Michał Góźdź/etnh.cc

Na co dzień rower jest dla mnie urozmaiceniem biegania i pływania, wietrzeniem głowy, czystą przyjemnością. Do końca nie byłam pewna jaki dystans wybrać, bo ściganie na dwóch kółkach to dla mnie nowość. Staram się kręcić w każdy weekend, jednak nie na dystansie 65 km. Dlatego zapisałam się na bezpieczną trzydziestkę. 

Sobota - zwiedzanie 

Zawody miały odbyć się w niedzielę, więc sobota była dniem na poznanie terenu. W towarzystawie mądrzejszych ode mnie znawców rowerowego świata wybrałam się na wycieczkę. Trasa pokrywała się po części z trasą zawodów 30 km. W znajomej nucie włączających się urządzeń nawigacyjnych ruszyliśmy spod hotelu. Każdy z nas miał okazję przetestować w terenie najnowsze urządzenia Garmin. Ja wybrałam Fenix 7, wyższą wersję mojej 6. 

Ile km do tej pory udało Wam się podjechać za pierwszym razem? Mój rekord padł już na początku wycieczki. Prawie 9 km, 400m przewyższenia. Ostatnie metry pokonywałam z myślą, że jak jest „pod górkę” to w nagrodę dostanę „z górki”. Długie zjazdy po szutrowej lub leśnej nawierzchni były szybkie i bardzo przyjemne. Jeden z nich prowadził na otwartą polanę - halę Izerską, po której się nie chodzi, nie biega, tylko jeździ. Żartuję oczywiście, bo dla biegaczy Izery są bardzo dobrze przygotowane, jednak w ten weekend miałam wrażenie, że wszyscy robią rozgrzewkę przed Garmin Gravel Race. 

Dzień skończyłam stopujac zegarek na 42 km i już wiedziałam, że dnia następnego tych kilometrów będzie jeszcze więcej. Poprosiłam organizatora o zmianę dystansu z 30km na 65 km Expedition Trip, na rowerze innego typu niż Gravel.

fot. Michał Góźdź/etnh.cc

Niedziela - start

Zawsze przed startem odczuwam mniejszy lub większy stres, a ten dał o sobie znać już o 2 w nocy gdy myśli z reguły są najciemniejsze i najstraszniejsze. Co mnie przerażało najbardziej? Mogę wyliczać bez końca, głównie złapanie gumy, potem zaliczenie gleby, brak przygotowania, zgubienie się na trasie itp. 

Wczesna pobudka, przebijajace się zza chmur słońce rozwiało wszelkie nocne wątpliwości. To będzie dobry dzień. Wystartowała machina działania - pakowanie żeli, batonów, wody. Wgrywanie trasy w moim przypadku na ostatnią chwilę już jest normą, ale urządzenie, które tym razem wybrałam na test, EDGE1040 bardzo intuicyjnie przeprowadził mnie przez cały proces.

Ostanie sprawdzenie sprzętu - kask, numer startowy, tracker - ruszam na dźwięk startu. Na rozgrzanie znów kręcę 9 km pod górę. Niczym wagonik wdrapujacy się na najwyższy odcinek kolejki, by nagle zjechać bezwładnie w dół. Wszystko dzieje się dużo szybciej niż dnia poprzedniego. Niekończące się zjazdy, podjazdy, ostre skręty, szuter, las, błoto, kamienie. Było wszystko. „Wisienką trasy” okazały się dwa spośród 14 dostępnych w Izerach single tracków. Kręte ścieżki z lekkimi hopkami, przejazdy lub bezpieczne przejścia przez duże kamienie, mostki, strumyki. Pierwszorzędna zabawa. Serce chciałoby się puścić, ale w głowie rozsądek podpowiada nie tak szybko, to dopiero początek Twojej rowerowej przygody.

To trzeba zobaczyć. To trzeba przeżyć. Rower polecam każdemu biegaczowi, nie tylko jako jednostkę treningową, ale też jako zwyczajne złamanie monotonii i inną, równie piękną formę spędzania czasu na łonie natury.

Ania Lis

 

fot. Garmin Gravel Race

 

 

fot. zdjęcie główne Garmin Grace Race