Petra Pastorová – zwyciężczyni/vítěz DFBG Ultra Trail 68km – czas/ čas 7:51:04
Na DFBG startowałam po raz pierwszy. Zazwyczaj biegam maratony uliczne a start na dystansie ultra był moim pierwszym. Muszę przyznać, że bardzo mi się podobało. Z powodu dystansu oraz profilu miałam obawy, także żebym nie zabłądziła, jednak trasa była oznaczona wzorowo. Trasa była bardzo biegowa w przepięknej przyrodzie. Największy kryzys przeżywałam od 50km. Na ostatnim podbiegu przeszłam do chodu i nie potrafiłam zmusić się do biegu. Następnie przyszedł czas na techniczny zbieg na którym udało się rozbiegać. Na mecie byłam bardzo zmęczona ale szczęśliwa, że udało mi się pokonać nowy dla mnie dystans i trasę. Bardzo się mi tu podobało i chętnie na DFBG wrócę. Dużą przyjemność sprawił mi także prowadzący dekorację. Oprócz super komentowania perfekcyjnie śpiewał czeskie piosenki:)
Závod DFBG jsem běžela poprvé. Běhám převážně silniční maratony, takže i závod utra trail byl mým prvním a musím říct, že DFBG se mi velmi líbil. Kromě respektu z délky a profilu trati jsem měla i obavu, abych nezabloudila, ale trasa byla značená perfektně. Taky trať se mi líbila, byla velmi běžecká v nádherné přírodě. Největší krizi jsem prožila od 50.km v posledním kopci, v němž jsem přešla do chůze a nedařilo se mi me nohy přesvědčit, aby běžely, přitom to nebyl nijak prudký kopec. Poté přišel technický seběh, v kterém jsem se rozběhla. V cíli jsem sice byla dost unavená, ale šťastná, že jsem zvládla pro mě zcela novou vzdalenst a trať.
Moc se mi závod líbil a věřím, že se na DFBG zase vrátím. Velkou radost mi udělal moderátor při závěrečné ceremonii, jež kromě supr moderování i zpíval perfektní fanfary a dokonce naše národní skladby!
Piotr Szumliński – zwycięzca/vítěz DFBG Ultra Trail 68km – czas/čas 6:32:40
Zawody zaczęły się dość nietypowo. Mój trener Dominik Grządziel tak się przejął wizją wspólnego biegu, że aż wylądował w rowie i nie zdążył na start. Z nieśmiałego planu na trzymanie jego tempa nic więc nie wyszło i musiałem radzić sobie sam a jak się później okazało z Domisiem ścigać korespondencyjnie, gdyż wystartował 50 minut po mnie.
Początkowy fragment trasy pokonałem dość spokojnie, biegnąc trochę za a później wspólnie ze Sławkiem Gawlikiem. Tempo mi pasowało, ale w którymś momencie poczułem, że powinienem jednak przyspieszyć. U Sławka odezwała się kontuzja kolana i nie mógł tego dnia napierać, więc po koleżeńsku … go zostawiłem. Biegłem więc sam do samej mety doganiając zawodników z innych dystansów. Pilnowałem tętna i starałem się nie przegiąć. Wiedziałem, że tempo jest dobre, choć Dominik był cały czas zagadką. Na podbiegach czułem się naprawdę mocno, do tego zbiegi były naprawdę solidne mimo, iż zdecydowałem się na start w nowych butach. Żywieniowo wszystko zagrało i bez żadnych kryzysów i skurczy wbiegłem pierwszy na metę w Lądku. Powstrzymałem się jednak od zbytniej celebry czekając na innych zawodników. Po przeszło godzinie wiedziałem już, że wygrałem ciesząc się przy tym, że Dominik mimo przedstartowych problemów i konieczności wyprzedzenia wszystkich na trasie zameldował się na drugim miejscu. Najważniejsze, że nadal mnie chce trenować i bardzo się na mnie nie gniewa.
Dla mnie był to najlepszy dotychczas bieg, więc z uśmiechem mogłem cieszyć się fajną imprezą, która w ten weekend odbyła się w Lądku. Nic tak nie cieszy, jak widok innych biegaczy dziękujących za doping na trasie, czego jak co roku nie mogłem sobie odmówić.