Maciek Skiba

ZŁOTE SKARY 2024 - NOMINACJE i link do głosowania!

Polska, 16.12.2024

Każdy plebiscyt to trochę konkurs popularności połączony z wyborami miss. Czasami przybiera on nawet formę tzw. konkursów litości. To z kolei nawet niezły zarobek na zasadzie: wyślij SMS na swojego znajomego, żeby mu nie było smutno, że przepadł w głosowaniu. Nasz plebiscyt to jednak coś innego. Ponownie wybieramy "naj" jeśli chodzi o biegi górskie.

Tekst:  Jędrzej Maćkowski, Aleksandra Niemasz, Maciej Skiba, Agnieszka Windak 
Zdjęcie: Adobe Stock

Zawsze nawet jeśli nieświadomie to głos sympatii przeważy szalę w głosowaniu, a uśmiechnięta buzia zawsze lepiej się sprzeda niż „uśmiech po polsku”. Na wynik końcowy ma też olbrzymi, jeśli nie główny wpływ rozpoznawalność osoby, na którą się głosuje, lub to, do jak szerokiej publiczności jej wyczyn dotarł.  

A we współczesnym świecie, również w biegach górskich i ultra, wiemy, że na dużo podatniejszy grunt pada osiągnięcie w postaci setek pokonanych kilometrów, godzin bez snu, gdzieś z dala od cywilizacji, wywalczone pierwsze miejsce w słabo obsadzonych zawodach o czym mało kto wie, bo nie każdy musi być sportowym ekspertem, niż piąte miejsce na krótkim trailu w doborowej stawce. Przez cały rok staramy się pokazywać i jednych, i drugich. Nie mydlimy jednak oczu, co my sami sportowo stawiamy na wyższym stopniu podium. Nie ukrywamy, że po pierwszej edycji Ultra Skar mieliśmy pewne obiekcje, czy bawić się w takie rzeczy. Rok nawet odpuściliśmy. Tego typu zabawa ma bowiem środowisko jednoczyć, a nie dzielić. Może nasz plebiscyt, nasza zabawa też nie będzie bardzo obiektywna, ale nie będzie to „wygrywa ten, kto zapłacił. 

Uznaliśmy jednak, że wracamy z plebiscytem. Nie będziemy rozdawali fancy statuetek, którymi zwycięzcy będą się chwalić, by pozyskać nowych sponsorów, ale będą mogli poszczycić się tym, że to środowisko biegów górskich doceniło ich wysiłek. Wysiłek włożony nie tylko w sportowy wynik, lecz także działania polegające na budowaniu marki własnej. Bo dziś, by być spełnionym sportowcem, trzeba łączyć obie dziedziny. Może to nam się nie podobać, możemy uważać to za niesprawiedliwe, ale tak jest. Wracamy z Ultra Skarami, bo są one w pewnym sensie papierkiem lakmusowym tego, co w danym roku społeczność skupioną wokół magazynu ULTRA rozgrzewało najmocniej. 

Nam jako twórcom magazynu już z 10-letnią historią najbliżej do tych wszystkich wydarzeń i sukcesów, które miały miejsce na łonie natury, które nie są zamknięte na krótkich powtarzalnych pętlach czy bieżniach mechanicznych. Stąd pewnie nie potrafimy docenić tej niszy biegania i tu nie jesteśmy reprezentatywni.  

NA KOGO MOŻECIE GŁOSOWAĆ W TYM ROKU? 
 
Na kolejnych stronach rozpiszemy dokładnie kategorie. Głosujemy od 12 grudnia, a kończymy głosowanie 5 stycznia 2025 r. Wyniki opublikujemy w połowie stycznia. Wiemy, że to tylko zabawa, ale fajnie jak z każdej zabawy ktoś wyniesie dla siebie coś pozytywnego. Wielkim zainteresowaniem przy okazji realizacji Spisu Biegaczy Górskich okazał się ebook dietetyk Marty Naczyk ‒ tym razem również po zakończeniu głosowania wyślemy głosującym jego drugą część Ebooka Żywieniowego! 

A w tym roku przygotowaliśmy inne kategorie. Bardziej skupiamy się na samych wynikach i osiągnięciach niż na konkretnych sportowcach. Zagłosować zatem możecie w ośmiu kategoriach: 

Odkrycie sezonu 2024 
Najlepszy wstęp w Polsce sezonu 2024 
Najlepszy występ zagranicą w sezonie 2024 
Emocje roku 2024 
Gorzkie momenty roku 2024 
Ponadto to wy wskażecie bieg z Najlepszą Atmosferą  
oraz zdecydujecie, na jaką imprezę wyślecie naszą redakcję w 2025 r. 

LINK DO GŁOSOWANIA - KLIKNIJ

Kategoria: Odkrycie sezonu 2024 

Może część z was znała ich już wcześniej. Nie jest to bowiem tak, że pojawili się znikąd. Rok 2024 był jednak na pewno w ich biegowej karierze w górach przełomowy. Co ciekawe, gdy rok temu wiele osób głośno zastanawiało się, czy pojawią się jakieś nowe mocne, bardzo perspektywiczne zawodniczki w Polsce, to nawet ci mocno siedzący w branży mieli z tym dużo większy problem niż ze wskazaniem mężczyzn. Tymczasem w tej kategorii prym wiodą właśnie panie. Zacznijmy zatem od rodzynka w tym gronie. 

Marcel Fabian
W biegach górskich startuje już od kilku lat. Zawsze wysoko notowany. Jednak tegoroczne Mistrzostwa Polski w Biegach Górskich dały mu przepustkę, by zaistnieć w szerszej świadomości trailowej publiczności, Jego brązowy medal na Short Trailu dał mu natomiast kwalifikację na mistrzostwa Europy w Annecy, gdzie reprezentował Polskę i w drużynie wywalczył srebrny medal! 

W Szczawnicy Marcel wystartował w rękawiczkach budowlanych ‒ przykuł tym uwagę wielu osób. W sieci pojawiły się nawet związane z tym memy. To był piękny haczyk do złowienia atencji. Sam mówi, że nie było to wyrachowane, po prostu wyniósł to z biegów przeszkodowych, gdzie sprawdzają się wszędzie tam, gdzie zimno, mokro i ślisko, a że tak właśnie było w Pieninach, to skorzystał ze sprawdzonego rozwiązania. Warto dodać, że w OCR-ach Marcel jest swoistą legendą. Czterokrotny Mistrz Polski w Runmaggedonie. Nie ma chyba zawodnika, który nie kojarzyłby Fabiana. Gdzie nie startował, tam stawał na podium, łącznie z najbardziej wymagającymi biegami Spartan Race, a pod koniec roku w greckiej nomen omen Sparcie jako pierwszy Polak w kategorii pro/elite walczył brązowy medal MŚ Spartan. Marcel to też były kolarz szosowy, górski i przełajowy. Dyscyplinę tę zaczął trenować od 10. roku życia. Przygodę z rowerem zakończył w wieku seniorskim, również zdobywając kilka tytułów mistrza Polski. 

Chociaż kiedy biegnie, nie wygląda na wyjątkowo szybkiego gościa, warto przypomnieć, że jego średnia w Szczawnicy z 44-kilometrowej trasy o łącznym przewyższeniu 2000 m to 4:40/km. 

Magda Bednarczyk  
Choć biega od ponad pięciu lat i oswoiła już wchodzenie na każdy stopień biegowego podium, dopiero od niedawna postanowiła na dobre startować poza górami Dolnego Śląska.  

Cały poprzedni sezon Magda spędziła na krótszych dystansach, łapiąc prędkość ‒ i to się opłaciło. W tym roku wydłużyła dystanse. Na „dzień dobry” przywitała się z mistrzostwami kraju w Szczawnicy, otwierając drugą dziesiątkę, by potem wygrać trzydziestkę w ramach Mozarta100 i wybiegać drugi plac na jednym okrążeniu na Śnieżkę. Zdecydowanie swój największy dotychczasowy sukces odniosła w wakacje, kiedy na jej szyi zawisł brązowy medal Mistrzostw Polski w Biegu Górskim na Ultra Dystansie na Chudym Wawrzyńcu ‒ 81 km i 3400 m up pokonała w lekko ponad 9 godzin. Kontynuując przygodę ze startami „by UTMB” (wiemy, czym to pachnie!), Magda pojechała na Julian Alps Trail Run i przybiegła jako czwarta kobieta na dystansie 25K. 

Już po samych zawodach widać, że kończący się rok był dla Magdy przełomowy. Mniej startów, jednak w znacznie mocniejszym gronie w Polsce i przede wszystkim zagranicą. Jej pazur i chęć rywalizacji z najmocniejszymi pokazuje też udział w asfaltowych mistrzostwach kraju na 10 km, które ukończyła z życiówką 37:52. Osłuchajcie się, bo w przyszłym roku jej nazwisko będzie zdecydowanie częściej wymawiane: Magdalena Bednarczyk

Natalia Gruchała 
„Uciekam, bo mnie jakaś laska goni. Nie wiesz, kto to jest? Dobra jest na zbiegach!” Po tych słowach Kaśki Wilk na ostatnim zbiegu ze Śnieżki w ramach 3׌nieżka postanowiliśmy przyjrzeć bliżej się drugiej zawodniczce imprezy, która z każdą pętlą konsekwentnie niwelowała przewagę do liderki. 

I co nam wyszło? Za juniorki biegała 5:36 na 1500 m na stadionie. Jej prawdziwą miłością nie jest jednak tartan, a pokrzywy i błoto. Natalia jest bowiem bardzo doświadczoną zawodniczką w dłuższych biegach na orientację. Reprezentuje klub Harpagan. Przed startem na tegorocznych mistrzostwach w Szczawnicy na swoim profilu napisała tak: „Wreszcie spróbuję się w górach, w najlepiej obsadzonych zawodach w kraju. Debiutuje się tylko raz i ten jeden raz wystarczył, by narobić sobie apetytu na dużo więcej”. W Pieninach dystans Short Trail ukończyła na 9. miejscu. Patrząc na kolejne starty w sezonie, widać było, że apetyt na szybsze bieganie ma Natalia ogromny. Polecamy uwadze tę zawodniczkę.

Agnieszka Dygacz 
Tegoroczny Bieg Ultra Granią Tatr to był ten czas, gdy połączyliśmy kropki. Oto one: 

Kropka nr 1. Tuż o wschodzie słońca wbiega na prowadzeniu zawodniczka, której się nie spodziewaliśmy. Wygląda super świeżo, zagaduje, uśmiecha się, każde pozdrowić trenera Orłowskiego.  

Kropka nr 2. „Mam taką zawodniczkę, co to za rok, dwa, jak się obiega na dłuższych dystansach, nauczy rozkładać siły, to może namieszać w polskim ultra, ale nie powiem, kto to jest, bo po co budować jakieś niepotrzebne napięcie i oczekiwania” ‒ Andrzej Orłowski w luźnej rozmowie po ME we Francji. 

Kropka nr 3. Polska chodziarka, wielokrotna MP w chodzie sportowym, reprezentantka kraju, olimpijka z Rio de Janeiro. Rekord życiowy, były rekord Polski kobiet w chodzie na 20 km ‒ 1:28:58.  

Finalnie Agnieszka z powodu problemów żołądkowych, skrajnego odwodnienia nie kończy Grani Tatr, prowadzenie oddaje niemal kilka kilometrów przed metą. Z trasy ściąga ją helikopter TOPR. I mimo że w biegach górskich pojawiła się jakoś zaraz po pandemii, to dla nas jest odkryciem tego roku. I szczerze mówiąc, z niecierpliwością czekamy na kolejny sezon z połączonymi kropkami. 

Weronika Matuszczak  
Kim jest Rafał Matuszczak? ‒ w ubiegłym roku na naszej stronie internetowej pojawił się artykuł o takim tytule, w którym na nowo przedstawiliśmy polskim kibicom trailu tego zawodnika. Rafał po dłuższej przerwie ponownie złapał górskiego bakcyla i wrócił do tego sportu. Poszło szybko, za drugim podejściem na mistrzostwach Polski wywalczył tytuł majstra i kwalifikację na mistrzostwa Europy, gdzie wraz z drużyną zdobył srebrny medal. Podczas rozmowy na Dolnośląskim Festiwalu Biegów Górskich, jaką odbyliśmy w ramach festiwalu, wprost powiedział publiczności, że nazwiska „Matuszczak” polscy i zagraniczni dziennikarze biegowi muszą się szybko nauczyć. I wcale nie chodzi o niego, tylko o jego żonę Weronikę, wywodzącą się z bieżni i przełajów zawodniczkę, która w 2018 r. 10 000 m biegała w czasie 32:37, co dało jej brązowy medal mistrzostw Europy U23. 
 
Weronika podobnie jak Rafał postanowiła spróbować swoich sił w górach i po przeprowadzce ze Stanów Zjednoczonych do Polski zajęła się tym na poważnie, wygrywając GTWS POL-CZ-SLO, a na samym finale w Szwajcarii zdobywając 19. miejsce w swoich pierwszych tak mocno obsadzonych zawodach międzynarodowych. W Polsce w zasadzie tam gdzie się nie pojawiała, wygrywała. Ten rok zakończyła z 737 punktami ITRA na 192. miejscu w tym rankingu wśród kobiet. 

Aleksandra Jędrzejewska
Po 16 latach w triathlonie Ola zdecydowała się ściągnąć czepek, odstawić rower, ale na szczęście nie odwiesiła butów biegowych. Te tylko zamieniła na modele ze sznurówkami i bieżnikiem. Jak sama przyznała, „głód rywalizacji jest trudny do zapomnienia, nawet jeśli nam się wydaje, że jest inaczej”. Na nasze szczęście ten głód postanowiła zaspokoić w górach ‒ wystartowała w pięciu biegach. Zadebiutowała… zejściem z trasy podczas MP w Pieninach, ale później było już z górki: Goldenowa rywalizacja na DFBG dała jej piąte miejsce, potem wygrała Półmaraton Śnieżnicki, a sezon zakończyła zwycięstwem na króciaku na Julian Alps Trail Run. Nominację do „odkrycia roku” dało jej jednak drugie miejsce na pamiętnym Tatra Trailu, w którym obiegała rywalki z rankingiem ITRA wyższym aż o 50‒80 punktów.  

„Porwałam się w tym roku w nieznane i muszę przyznać, że bardzo dobrze się bawiłam. Po 23 latach w sporcie fajnie jest być na znowu na początku jakiejś drogi”. Ola jest już po roztrenowaniu i cały czas biega po górach. Tak mocnych zawodniczek z przeszłością sportową nasz trail potrzebuje, więc nie możemy doczekać się Oli na linii startowej największych imprez w przyszłym roku! 

Kategoria: Najlepszy występ w Polsce 

Popularne powiedzenie mówi, że zwycięzców się nie sądzi. Wy jednak właśnie to zrobicie w tej kategorii, bowiem znajdują się tu tylko ci, którzy jako pierwsi przekraczali linie mety. Nie sposób zliczyć wszystkich imprez, które odbyły się w tym roku w naszym kraju. Dostępne źródła mówią, że było ich przynajmniej 150, a na wielu z nich można przecież ścigać się na kilku dystansach. Żeby z tej szalonej liczby wybrać kilka propozycji, musieliśmy się nagłowić. Na szczęście do pomocy mieliśmy rankingi, wyceny i liczby, ale przy niektórych nominowanych wzięliśmy też pod uwagę szerszy kontekst. Jesteśmy ciekawi, co dla was będzie najistotniejsze i sprawi, że jedno zwycięstwo okaże się ważniejsze od pozostałych. 

Marcin Kubica ‒ 904 punkty podczas Złotego Półmaratonu DFBG 
Wiedzieliśmy, że ta chwila lada moment. Przecież były sygnały! Już nawet w 2022 r., kiedy Marcin wyciągnął 866 punktów za Mardułę oraz 862 za Małą Rycerzową. Rok później zaksięgował aż pięć biegów powyżej 850, a w maju tego roku na Zegamie zabrakło tylko siedmiu punktów, by przebić tę elitarną barierę, wejść do prestiżowego, bo bardzo wąskiego grona Polaków w klubie „900 ITRA”. 

Podczas festiwalu w Lądku-Zdroju Marcin dość spontanicznie wybrał dystans półmaratonu w ramach przygotowań do kolejnego biegu cyklu Golden Trail World Series. Od początku ruszył mocno, narzucając tempo, które w samotnym biegu miało dać mu rekord trasy. Plany pokrzyżowała temperatura ‒ do wyniku Barta Przedwojewskiego z 2017 r. zabrakło 42 sekund, ale co najważniejsze wynik 1:25:18 został wyceniony przez ITRA na 904 punkty. Dzięki temu Kubica został szóstym Polakiem, którego wysiłek został wyceniony na najwyższą kategorię (pozostała piątka to: Marcin Świerc, Bart Przedwojewski, Andrzej Witek, Dawid Malina i Rafał Matuszczak).  

Rafał Matuszczak ‒ tytuł Mistrza Polski w Short Trailu 
Rafał i biegi górskie to historia ciekawa i z tych najnowszych. Kiedy niektórym polskim kibicom przypomniał się, a większości przedstawił na początku 2023 r. Dwa miesiące później przyleciał do Szczawnicy i rzucił wyzwanie Andrzejowi Witkowi, przez część trasy prowadził, ale przestał pić i osłabł na końcówce, co ostatecznie dało mu srebro krajowych mistrzostw.  

W tym roku wziął rewanż. Na starcie prawie 20 zawodników z rankingiem 800 ITRA i więcej. Rafał jasno postawił cel i skutecznie egzekwował go od samego początku. Prowadził, a jego przewaga skutecznie rosła. Na mecie zameldował się z pustymi flaskami, złotym medalem i poprawą rekordu Marcina Świerca z 2016 r., co nie udało się wcześniej chociażby Bartowi Przedwojewskiemu, Krzyśkowi Bodurce, Bartkowi Gorczycy. Aha. ITRA ten pokaz odwagi i niesamowitej prędkości wyceniła na 918 punktów, co dało dziewiąty wynik w historii biegów polskich zawodników. 

2023 rok był tak niedawno, a od tego czasu przecież tyle się zmieniło. Rafał z Weroniką postawili już dom w Krakowie i są ulubieńcami kibiców trailu z niemałymi triumfami w Polsce i zagranicą. 

Martyna Młynarczyk ‒ czwarte z rzędu zwycięstwo w MP Short Trail 
Zaraz po przekroczeniu mety przez Martynę podczas Pieniny Ultra Trail zapytałem ją, czy ma jeszcze na ziemi inne, tak szczęśliwe miejsce, gdzie wszystko jej wychodzi. Nie była pewna, bo to niewielkie miasteczko nad Dunajcem jest dla niej szczególne. Zdobyła tu cztery złote medale mistrzostw Polski w latach 2019, 2022‒2024 (w 2021 MP odbywały się podczas Beskidzkiego Topora, gdzie Martyna też wzięła złoto) i to w sezonach, kiedy przez kontuzje musiała eksperymentować z treningiem. 

W tym roku ‒ jak przyzwyczaiły nas biegi PUT ‒ obstawa była mocna, na linii startu Wilk, Solińska, Stelmach i Paprocka, którym przyświecało powiedzenie, że każda passa musi się kiedyś skończyć... Ruszyły. Do połowy trasy Martyna biegła w obstawie Kasi Solińskiej, ale później przyspieszyła, zostawiając koleżankę za sobą. Już wtedy pytanie nie brzmiało, czy wygra, tylko o ile poprawi swój rekord trasy. Ostatecznie na metę wpadła sześć minut szybciej niż przed pięcioma laty, nosząc jeszcze panieńskie nazwisko Kantor. Za zwycięstwo uzyskała też 765 punktów ITRA, co w tym roku było drugim najlepszym wynikiem uzyskanym przez Polki. Tym biegiem Martyna rozpoczęła wspaniały trailowy sezon. 

Nie wiem, ile waży jeden złoty medal mistrzostw Polski, ale domyślam się, że pięć to już ciężar ‒ jakże przyjemny ciężar. 

Marcin Rzeszótko ‒ złoto na dystansie ultra  
Dystanse ultra w bogatej biegowej karierze Marcina stanowią niewielki ułamek wszystkich startów. To tak dawne historie, że przed Chudym Wawrzyńcem zastanawialiśmy się, czy Rzeszót w ogóle nie debiutuje na tak długim biegu. Jednak w 2016 r. ukończył Rzeźnika, a rok później przybiegł drugi na Grani Tatr. Mimo to, do Rajczy przyjechał z jasnym celem zwycięstwa. 

I jak powiedział, tak zrobił. Był to jego samotny popis od startu do mety. Kiedy pościg za nim słabł, Rzeszót podkręcał tempo i na mecie zameldował się z drugim czasem w historii tej trasy ‒ 7:27:11. Dało mu to nie tylko złoto krajowych mistrzostw, ale też najlepiej oceniony bieg przez ITRA w długiej historii swojej rywalizacji ‒ 887 punktów. 

Dominika Stelmach ‒ mistrzyni Polski ultra 
W 2004 r. Dominika zadebiutowała w bieganiu górskim… od razu wygrywając, poprawiając rekord trasy na Sudeckiej Setce, jednym z najstarszych biegów ultra w naszym kraju. W 2011 r. została po raz pierwszy mistrzynią Polski na długim dystansie (obecny short trail), a ultra w 2016.  

Na Chudego przyjechała zaraz po kontuzji i wystartowała w asfaltowych butach, za co przeklinała na trasie tego, który jej to doradził, ale nie był to problem, z którym Dominika sobie nie poradziła. Całość dystansu przebiegła sama, początkowo z dużą przewagą, która ostatecznie stopniała do niecałych dwóch minut nad drugą Aliną Wylężałek. Dominika za ten bieg dostała 740 ITRA, co było jej najlepszym wynikiem górskim w tym roku. 

Czwarty złoty medal w mistrzostwach Polski na ultra dystansie, a dziesiąty w biegach górskich. 

Dominik Tabor ‒ dwa złote w Szczawnicy 
To będzie wyjątek, bo wszystkie pozostałe nominacje w tej kategorii to przecież pojedyncze starty, a tu dwa ‒ dzień po dniu. Mieliśmy zagwozdkę, bo przecież Dominik w październiku wygrał Baran Trail Race, machnął 900 ITRA i wskoczył do tego elitarnego klubu jako siódmy. Patrząc z perspektywy biegów w Szczawnicy, nie umywają się do tego z Beskidów pod względem punktowym, ale w nich chodzi o coś więcej ‒ o spełnienie dziecięcego marzenia. 

Dominik nie ukrywał, że wchodzi do trailu na sto procent, a jego marzeniem jest zawiesić medal mistrzostw Polski na szyi. Triumf, którego ‒ mimo wielkich chęci ‒ nie zdołał osiągnąć na bieżni, po praktycznie dwóch latach górskiej asymilacji i startów spełnił w kwietniu tego roku. W piątkowe popołudnie w mocnej obstawie wygrał vertical o… siedem sekund z piekielnie mocnym Michałem Olejnikiem, a kilkanaście godzin później nie dał najmniejszych szans rywalom na trasie Chyżej Durbaszki. Dwa zwycięstwa, dwie kwalifikacje na mistrzostwa Europy, dwa złote medale i ‒ co najważniejsze ‒ spełnione marzenie… podwójnie.  

Andrzej Witek ‒ 929 ITRA w Krynicy 
W poprzednim roku ten rekord też należał do Andrzeja. Rekord najwyżej wycenionego biegu w sezonie, a było to podczas mistrzostw kraju na Chudym Wawrzyńcu. Ten start dał Andrzejowi złoto, ale zabrał marzenia o świetnym występie podczas festiwalu UTMB. Wyciągając wnioski, w tym roku to wyjątkowe mocne przetarcie przed Francją wypadło na Europejski Festiwal Biegowy w Krynicy lubiany nie tylko przez zwycięzców za duże nagrody finansowe, ale też algorytm ITRA. 

Na ścieżkach Beskidu Sądeckiego i Niskiego Andrzej dał wykład o sztuce biegania. Przez dwie godziny od startu jego tempo trzymał Kamil Leśniak, ale nie dłużej. Osamotniony Andrzej w upale nie zwalniał, tylko podkręcał tempo. Wpadł w trans, gniotąc rywali. Jego przewaga na mecie nad drugim Arturem Jendrychem wyniosła aż godzinę i dwanaście minut. Dalej Kamil Leśniak, Karol Matyssek, Dominik Grządziel i Artur Baran, nazwiska wykute w polskich biegach długodystansowych zderzyły się z profesorem Witkiem. ITRA wręczyła mu 929 punktów, co jest nie tylko najwyższym wynikiem Polaka w tym roku, najwyższym wynikiem na biegu w Polsce w historii (ex aequo z występem Barta na TatraSky Marathon 2020), ale też drugim wynikiem Polaka w ogóle i najwyższym samego Andrzeja.  

Kategoria: Najlepszy zagraniczny występ

Z perspektywy całego roku widać, że coraz więcej Polaków wchodzi do grona najlepszych, wybierając trudne serie, festiwale i biegi, odnosząc tam sukcesy. Co cieszy najbardziej, są to imprezy o dużym prestiżu i ‒ co za tym idzie ‒ z bardzo wysokim poziomem sportowym. Dlatego ten wybór łatwy nie będzie.

Roman Ficek ‒ Adamello Ultra Trail
„Wyszedłem z tego dołka i powróciłem na drogę progresu i zdrowia. Mogę to oficjalnie napisać. Trzy lata czekałem na ten moment, by znów poczuć powiew energii i wygranej. Wygranej bez naciągania granic mojego organizmu. Trzy lata!” ‒ tak napisał po zwycięstwie we Włoszech na Adamello Ultra Trail Roman Ficek w swoich social mediach. Dobrze pamiętamy zawody, na których pomimo wielkiej ambicji musiał schodzić z trasy, czy długodystansowe projekty, które przerywał i przekładał w czasie.

We Włoszech Roman stanął na starcie najdłuższego dystansu 170 km, +11500 m up, które pokonał w 25 godzin, ustanawiając nowy rekord trasy i wygrywając ze zwycięzcą poprzedniej edycji. Ten bieg nie tylko ściągnął mu olbrzymi ciężar z barków i głowy, lecz także dodał motywacyjnego kopa w postaci 885 punktów ITRA, co stanowi najwyżej wyceniony start w kategorii biegów okołostumilowych w Polsce.

Marcin Kubica ‒ Golden Trail World Series ‒ Kobe Trail
Z roku na rok obecność Marcina wśród najlepszych trailowców świata jest coraz mocniej zauważalna. W poprzednim roku systematycznie pojawiał się w drugiej dziesiątce finiszerów, a całość cyklu skończył na 15. miejscu, co jeszcze mocniej zadziałało na jego ambicję.

W tym roku cykl po raz pierwszy zawitał do Azji i otworzył się „kwiatkiem” w Japonii. W Kobe na zawodników czekały skomplikowane trasy na kilku krótkich pętlach tzw. flower format. Ich trudność rosła z pętli na pętlę. Marcin rozpoczął spokojnie, by nie przepalić się na początku. Z każdym kolejnym „płatkiem” trasy piął się do góry. Z jedenastego na dziewiąte, z dziewiątego na… szóste! Wpadł na metę zaraz za takimi zawodnikami jak Kipngeno, Hadorn, Elazzaou, Przedwojewski i Pattis, a za plecami zostawił chociażby Roberto Delorenziego czy Cesare Maestriego. Pierwsze TOP 10 w historii występów Polaka w światowym cyklu i ‒ jak się okazało ‒ preludium bardzo dobrego sezonu. Miesiąc później Marcin był siódmy na Zegamie, a cały cykl zakończył na 13. pozycji.

Kamil Leśniak ‒ UTMB
Czy to zauroczenie, miłość, a może już obsesja? Związek Kamila z UTMB jest bardzo intensywny. Na największy festiwal trailowy na świecie przyjeżdża od 2014 r. i w tym roku na starcie pełnej pętli pod Białą Górą pojawił się szósty raz. Z każdym też rokiem podkręca sobie śrubę, jak na prawdziwego sportowca przystało. W wieku 21 lat Kamil wygrał tam swoją kategorię wiekową, rok później był też najlepszym biegaczem do 23. roku życia. Oczywiście tymi wynikami przesuwał też najlepszy polski czas na tej imprezie ‒ w 2022 wskazówka zatrzymała się na 23:35:26.
Napakowany doświadczeniem, Kamil ruszył spokojnie. Wiedział, że pomimo napęczniałego od wielkich rankingów startu i czołówki, większość z nich zejdzie z trasy. Skoncentrowany robił swoje i piął się coraz wyżej w tabeli. Ostatecznie w szpaler kibiców na deptaku w Chamonix wbiegł po 22:47:34, co dało mu bardzo wysoką, piętnastą pozycję w najważniejszym biegu ultra na świecie.

„Czuję się zadowolony po tym starcie. Taki stan, że nie mam ciśnienia, nie muszę tłumaczyć się, walczyć. Generalnie git. To nie jest tak, że nie mam listy tysiąca rzeczy do poprawy. Raczej po prostu czuje się wygranym, jakby to nie brzmiało górnolotnie. Może po prostu spokojny”.

Ale oczywiście w przyszłym roku Kamil znów planuje okrążyć Mont Blanc.

Martyna Młynarczyk ‒ CCC
Mimo że festiwal UTMB odbywa się już od 20 lat, Polacy na podium stawali bardzo rzadko. Dwukrotnie udało się to Marcinowi Świercowi ‒ w 2017 r. drugi plac na CCC i rok później zwycięstwo w TDS, oraz Paulinie Tracz w 2019, kiedy przybiegła druga na MCC. Od tamtego czasu mimo licznych startów cisza… aż do tego roku. Martyna zakwalifikowała się na festiwal, wykorzystując injury policy. Ostatnią szansą na kwalifikacje był czerwcowy bieg na Teneryfie. Przybiegła tam jako najszybsza kobieta zaraz za pięcioma facetami, co było świetnym prognostykiem na sierpniowy CCC, gdzie trzymając się taktyki, by nie przeszarżować, skutecznie trzymała tempo i nerwy na wodzy, pozwalając rywalkom popełniać ich własne błędy. Kiedy wskoczyła na drugie miejsce, skutecznie uciekała przed trzecią Niemką i wywierała tak dużą presję na liderce, że ta co i rusz oglądała się za siebie. Do ostatniego podbiegu Martyna niwelowała stratę, doprowadzając kibiców do euforii! Ostatecznie przecięła finisz z powiewającą flagą na drugim miejscu, co jest historycznym sukcesem polskich biegów górskich!

Oprócz szczęścia i dumy, Martyna jako pierwsza Polka weszła do “elity elit” kobiet rankingu ITRA, a jej bieg w Chamonix wskoczył na szczyt kobiecych wyników w naszym kraju. Ukoronowaniem też było zaproszenie do światowego teamu Hoki.

Bart Przedwojewski ‒ Zegama to Zegama
Zegamy oczywiście nie trzeba przedstawiać. „Gorączka Basków”, miasteczko, które przez weekend rozrasta się kilkudziesięciokrotnie, gdzie brakuje podstawowych produktów w sklepach, a na trasę wychodzą dziesiątki tysiący kibiców z całego świata. To też jeden z ulubionych biegów Barta. To tam zaczęła się jego przygoda ze światowym trailem ‒ w 2018 roku sprawdził przygotowanie komentatorów, kiedy pojawił się trzeci na mecie, ci mieli jednak ogromne problemy z przeczytaniem jego nazwiska. Rok później był już drugi, przegrywając jedynie z wielkim Kilianem.

Było deszczowo i mgliście, czyli tak, jak lubi Bart. Na trasie pełno mocnych gości, powrót Kiliana, Elhousine, Manu Merillas, Kenijczycy Pkemoi i Kibet czy Luca Del Pero. Przodem puścili się zawodnicy teamu NNormala, za nimi utworzyła się grupa pościgowa, w której widać było naszego biegacza. Bart systematycznie wyprzedzał kolejnych zawodników aż dopadł zmęczonego Marokańczyka. Teraz wyścig toczył się o drugie miejsce, bo Kilian był już z przodu, daleko poza zasięgiem pozostałych. Bart gonił i atakował. Ostatecznie Elhousine był szybszy na płaskich przelotach, Bart przekracza metę na trzecim miejscu, kasuje 919 ITRA i jest przeszczęśliwy, bo to był szalony bieg, boost motywacji, emocji zapowiada dobry sezon. Później ze łzami w oczach apeluje do kibiców, że warto marzyć i dążyć do tych marzeń. Zapowiada też, że wróci tu, by wygrać. A widok Polaka na podium obok legendy trailu Kiliana ‒ bezcenne.

Marta Wenta ‒ Dolomiti Extreme
Ultra biega od dziesięciu lat. W 2017 r. zdobyła brąz krajowych mistrzostw na najdłuższym dystansie i poszła w Europę i świat. Marta na co dzień mieszka i trenuje w Szwajcarii, do Polski ostatnio przyjeżdża rzadko, na jeden bieg rocznie. Jej specjalizacją pozostały biegi długie, często liczące sto kilkadziesiąt kilometrów i niemało przewyższenia w alpejskim terenie. Ten rok to systematyczne zwycięstwa na biegach na poziomie powyżej 700 punktów ITRA. Główny ranking ITRA plasuje ją na siódmym miejscu wśród polskich biegaczek, ale w kategorii 100K jest już trzecia, za Martyną Młynarczyk i Pauliną Tracz.

Jak to bywa w ultra, Marta często nie ściga się tylko z kobietami, ale też plasuje się wysoko w kategorii open. Tak było w czerwonym Dolomiti Extreme ‒ na setce i 7 tysiącach przewyższenia bardzo technicznego terenu, Marta przybiegła siódma open. Na kolejną zawodniczkę trzeba było czekać ponad półtorej godziny. To jej hattrick na tej imprezie, za każdym razem zwycięstwo z poprawą rekordu trasy!

Andrzej Witek ‒ TGC
Po była bardzo pracowita zima. Andrzej Witek spędził ją na obozie na Kanarach i zdecydowanie nie oszczędzał nóg. Cztery tygodnie katorżniczej pracy z przebiegiem ponad 200 km tygodniowo i pięciocyfrowym upem. Zwieńczeniem obozu był pierwszy start w tym roku, czyli 85 km podczas TransGranCanarii.

„Jestem faworytem, jeśli dobiegnę do mety, to wygram ten bieg”. Start wcześnie rano, w najwyższym punkcie wyspy przyjemnie rześko, Andrzej od startu na prowadzeniu. Półtorej godziny później, kiedy temperatura skoczyła niczym w buchającym ogniem piekarniku, Andrzej dalej prowadził, ale… jakim kosztem.
Ostatecznie w niesamowitym stylu zbiegł z gór i na dziesięciu kilometrach trasy po suchym korycie rzeki wypełnionym olbrzymimi głazami uciekł rywalom jeszcze mocniej. Wziął córkę na ręce i marszem przeciął zwycięską wstęgę. 85 km 4600 m przewyższenia w 8 h 11 min to od tego roku nowy rekord trasy i 911 ITRA do koszyczka.

Męska reprezentacja Polski ‒ srebro mistrzostw Europy
„Kiedy facet doprowadza drugiego faceta (bez użycia siły) do płaczu, to wydarzyło się coś wielkiego. Dzisiaj na mecie płakała cała czwórka. Pierwszy seniorski medal w historii ME dla Polaków. Szczególnie teraz, podczas boomu na biegi górskie. Kiedy dyscyplina profesjonalizuje się z roku na rok, wpadła w orbitę zainteresowań World Athletics, a poziom sportowy tak drastycznie rośnie”. Tak pisaliśmy o sukcesie naszej reprezentacji na tegorocznych mistrzostwach Europy świeżo po sukcesie. Ostatecznie wiemy, że łez było więcej ‒ trener Orłowski, redaktor Maćkowski, Andrzej Witek i wielu kibiców przed telefonami. Kto wie, może nawet kierowca autobusu, który woził Polaków?

Przypomnijmy. Tegoroczne mistrzostwa Starego Kontynentu odbyły się we Francji, w Annecy. Na trasie Trail Race, czyli połączenia shorta z longiem (58 km, +3300 m) nasza reprezentacja pojechała w najmocniejszym składzie wyłonionym podczas MP w Szczawnicy. Polskę reprezentowali Rafał Matuszczak, Dawid Malina, Marcel Fabian i Miłosz Szcześniewski. Oprócz bardzo wysokich miejsc indywidualnie (Rafał był piąty, Dawid szósty, Marcel siedemnasty, a Miłosz dwudziesty drugi), wzięliśmy srebro w drużynówce w bezpośredniej rywalizacji z takimi górskimi potęgami jak Włosi, Austriacy, Szwajcarzy, Hiszpanie. To był pierwszy w historii biegów górski dla Polski wywalczony seniorski medal na międzynarodowej mistrzowskiej imprezie.

Kategoria: Emocje roku 2024 

W tej kategorii skupiamy się na pozytywnych emocjach, jakie wielkie wydarzenia w nas wywołały. Zebraliśmy tu właśnie głównie wydarzenia i coś, co wokół nich wzbudziło pozytywną energię. Tu nie będzie przegranych. Zakładamy, że może nawet być tak, że chcielibyście zagłosować na wszystkie. Wybierzcie jednak tę najbliższą waszemu sercu. Jedna z kandydatur odrobinę odstaje, ciężko nazwać to wydarzeniem, bo raczej jest to klamra pewnej historii. I zacznijmy nominacje właśnie od tego:  

Ostatni sezon Barta Przedwojewskiego w Goldenie 
Na konferencji prasowej zorganizowanej podczas Marathon du Mont Blanc Bartek Przedwojewski, siedzący tam w roli faworyta, zapowiedział, że wyjątkowo zależy mu na tym sezonie w cyklu Golden Trail World Series, bo będzie to jego ostatni rok regularnego ścigania na takich dystansach, w kolejnych latach chce bowiem spróbować biegów dłuższych. Czy Golden dla Polaków nadal będzie tak interesujący bez Bartka?  

To pytanie zadawało sobie wielu z nas przez cały ten sezon, sięgając do tych wydarzeń, które ukształtowały wielu polskich kibiców. W ciągu siedmiu lat Przedwoj wystartował bowiem w 24 wyścigach cyklu, na czterech kontynentach w górach niemal całego świata. Stał się inspiracją dla kolejnej fali biegaczy trailowej nie tylko z naszego kraju. Przez te siedem lat, z małymi potknięciami, ale niezmiennie w czubie. Najlepszy nauczyciel języka polskiego za granicą ‒ PSZE-TWO-YEW-SKI! W 2024 r. byliśmy naocznymi świadkami każdego jego występu w serii było dużo radości, były też i łzy wzruszenia jak na Zegamie. A my, kibice, w tych emocjach mogliśmy oglądać się jak w lustrze. 

Polacy na Mistrzostwach Europy we Francji 2024 
Pierwszy seniorski medal w trailu to coś, co napawa nas dumą. W cieniu radości mężczyzn, którzy go wywalczyli, stoi też smutek pań, którym nie poszło tak jakby chciały. W tej kategorii jednak nie o tych emocjach chcemy mówić, tylko o prawdziwej więzi zespołowej. Trail to sport raczej indywidualny, ale starty drużynowe, gdzie wszyscy członkowie drużyny są skoncentrowani na wspólnym wyniku, to inny rodzaj emocji. Tu było to widać, zarówno w radości chłopaków, jak i finalnie w poczuciu bezsilności dziewczyn. Wszyscy równi wobec siebie w sukcesie i porażce. Do tego nasze przekonanie, że udało się na tym wyjeździe stworzyć zgraną paczkę, to coś bardzo pozytywnego. Wydaje nam się, że w trakcie tego wydarzenia każdy z tych aspektów był widoczny ‒ i to zgranie, i zespołowość jeszcze nie raz zaprocentują. Jeśli masz podobne odczucia do naszych, polecamy oddać swój głos właśnie na tę nominację. 

Mistrzostwa Polski w Biegach Górskich Pieniny Ultra Trail 2024 
Nie będziemy ukrywali, że w samej redakcji nie mieliśmy pełnej zgody co do tego, czy organizacja łączonych mistrzostw okaże się dobrym ruchem. Teraz po tych dwóch latach jesteśmy pewni, że był to bardzo dobry ruch, a ranga mistrzostw Polski, mimo braku wsparcia medialnego nawet na kanałach własnych PZLA, mocno urosła.  

Gdy w jednym miejscu zbierają się w jednym czasie najlepsi górale w kraju, atmosfera podekscytowania rośnie diametralnie. Pozytywna rywalizacja i pewność siebie tylko nakręca lepsze czasy. Mamy wrażenie, że część dobrych biegaczy do tej pory tak wybierała zawody, by przypadkiem nie spotkać na linii startu mocniejszego rywala. Tymczasem jeśli aspirujesz do miana elity kraju w trailu, w Szczawnicy nie wypada się nie pojawić. Wiedzą o tym zarówno kibice, jak i zawodnicy. Do tego relacja live z obu dni rozgrywania zawodów, świetnie prowadzone social media. Płynna organizacja olbrzymiego festiwalu sprawia, że czuć jak wskakujemy w biegach górskich na inny poziom. Nie tylko organizacyjny, lecz także sportowy. Zatem jeśli słyszysz Pieniny Ultra Trail i budzi to w tobie pozytywne emocje, zastanów się, czy nie oddać na tę nominację swojego głosu. 

Mistrzostwa Polski w Biegu Górskim na Długim Dystansie ‒ Chudy Wawrzyniec 2024 
Te zawody pokazują, że nie trzeba wcale dmuchanych balonów, kilometrów niebieskich dywanów, barierek aż po horyzont, by zrobić imprezę z klimatem. Imprezę opartą na lokalnej tradycji, kulturze, poszanowaniu tego, co lokalne i swojskie. Już sama nazwa i jej nawiązanie do Wawrzyńcwych Hud, czyli palenia wysokich ognisk w pierwszą sobotę lata, pokazują, że ważne jest to, po jakich terenach biegamy. Chudy Wawrzyniec ściąga raczej świadomych biegaczy, tych rozumiejących ekologię, mniejszy ślad węglowy, ale i wysiłek, jaki trzeba włożyć w pokonanie trasy. Formuła, w której zawodnik podejmuje decyzję, czy kończy po 50 km, czy biegnie na metę do 80 km, sprawia, że po przekroczeniu finiszu rozwiązują się ludziom języki i szukają bratniej duszy, z którą mogliby się podzielić swoimi biegowymi historiami. Jeśli istnieje taki oksymoron jak „duży kameralny” festiwal, to jest to właśnie Chudy. Jeśli czujesz podobnie, zagłosuj na tę nominację. 

Kibice na TatraSky Marathon 2024 
Pokazaliśmy klasę. Prawdziwą szkołę kibicowania. I to nie tylko naszym, ale wszystkim, którzy przyjechali w Tatry pokazać, jak biega się na światowym poziomie. Nigdy na żadnych zawodach w naszym kraju nie witano tak elity, nie przygotowywano się tak do kibicowania na trasie. Jeśli 500 osób można nazwać tłumem, to tyle nas zebrało się na Siwej Polanie, by przywitać najlepszych biegaczy serii Goldena i dodać otuchy startującym rodakom. Widząc, jak dopingują kibice w Hiszpanii czy we Francji, marzeniem naszych fanów trailu było pokazać polską Zegamę. I serio to się udało, mimo że zawody musiały zostać przerwane ze względów bezpieczeństwa. Pokazaliśmy, że jesteśmy dużą i zżytą społecznością górską. Jak już wcześniej o tym pisaliśmy. Mówiliśmy o tym zagranicą nie raz, ale szczerze? Trochę baliśmy się dnia próby, czy przypadkiem nie okażemy się tylko mocni przed ekranami komputerów i telefonów. Nie! Jesteśmy po prostu superkibicami! I jeśli ktoś z was na myśl o prezentacji elity na TSM ma ciarki na plecach, niech odda głos na tę nominację. 

Relacje z UTMB 2024 
W tym roku po raz pierwszy na UTMB pojechaliśmy całą redakcją. Pamiętamy jak dziś, gdy organizator dużej imprezy biegowej w Polsce pytał nas, po co tam jedziemy skoro jest tyle innych biegów w Polsce, którymi ludzie interesują się bardziej niż UTMB. Dziś cieszymy się, że nie posłuchaliśmy starszego kolegi, bo UTMB wzbudza olbrzymie zainteresowanie, a obecność dziennikarzy z Polski, tak licznym składem, pokazuje, że do ultra w naszym kraju podchodzimy poważnie. Krąg się zamyka ‒ mamy świetnych zawodników, superkibiców i medium, które te emocje może nadawać do kraju. Na UTMB jak w soczewce na te kilka dni skupiają się niemal całe emocje biegowego świata. Podium na tej imprezie to coś, co przenosi cię do innej ligi. Patrz: Martyna Młynarczyk. Ale byliśmy również świadkami tzw. upadków z wysokiego konia, gdy np. Andrzej Witek, zapowiadając wygraną na CCC, poddał wyścig i zszedł z trasy. I tak jak naprawdę cieszyliśmy się słowami Andrzeja, gdy mówił, że „balonik tak został już napompowany, że jak pęknie, to zejdzie lawina z Blanca”, tak samo było nam niemiłosiernie smutno później, gdy balonik pękł, a lawina wcale na Chamonix nie zeszła. Po prostu wygrał kto inny. A my widzieliśmy cierpienie Andrzeja i radość Haydena Hawksa niemal w tym samym momencie. UTMB to dobra lekcja dla wszystkich biegaczy, operatorów, fotografów, organizatorów biegów, nas dziennikarzy. Jeśli podobały ci się nasze relacje i uważasz, że warto, by polskie media śledziły takie wydarzenia na żywo, wybierz tę nominację. A nawet jak nie wybierzesz, my i tak za rok tam będziemy. 

Kategoria: Gorzkie momenty 2024 

Ktoś może zastanawiać się, dlaczego chcemy o nich w ogóle pisać. Wielokrotnie wspominaliśmy o tym, że kibice trailowi to nie tylko kibice sukcesu. Trudne chwile budują zawodników, którym kibicujemy na co dzień. W ostatnim roku kolektywnie pokazaliśmy, że nawet w najbardziej wymagających momentach wspieramy swoich ulubieńców, a najtrudniejsze doświadczenia stają się lekcją nie tylko dla tych, którzy doświadczyli ich na własnej skórze. 

Kasia Solińska – UTMB 
Po jej świetnym występie w 2023 r. i zajęciu szóstej pozycji na 170-kilometrowej pętli wokół Białej Góry zarówno Kasia, jak i kibice liczyli na to, że będziemy mogli świętować kolejny wielki sukces tej zawodniczki. Zwłaszcza że ta postawiła w tym sezonie wszystko na jedną kartę i cały rok przygotowań podporządkowała pod tę konkretną imprezę. Problemy żołądkowe i niemożność przyjmowania posiłków spowodowały, że zamiast walczyć o swój wymarzony wynik, Kasia walczyła o dotarcie do mety. W tym samym czasie tysiące biegaczy na trasie i przed ekranami komputerów kibicowało jej do ostatniego momentu. Meta UTMB osiągnięta po 31 godzinach i 36 minutach była zwieńczeniem pokazu siły, sportowej determinacji i wytrzymałości psychicznej. Mimo że wynik sportowy daleki od oczekiwanego, zapisuje się w pamięci kibiców jako lekcja i historia, której nie da się zapomnieć. 

Marcin Świerc – UTMB 
Na trasach festiwalu Marcin odnosił już duże sukcesy, jak choćby wtedy, gdy wygrywał TDS. W tym roku powrót na trasy festiwalu po blisko dwuletniej kontuzji wyglądał jednak nieco inaczej, niż wszyscy byśmy tego chcieli. Problemy żołądkowe kazały zweryfikować plany i zrezygnować z niektórych sportowych ambicji. Marcin mógł zejść z trasy i nie forsować swojego organizmu, skoro wynik na mecie nie zapowiadał się na taki, który mógłby żywą legendę polskiego trailu zadowolić. Tak się jednak nie stało. Mogliśmy obserwować, jak konsekwentnie pokonuje kolejne kilometry, wspierając się wzajemnie na trasie z Kasią Solińską. Ich wspólne zdjęcie, wykonane przez Mauela Uribe, jest poniekąd symbolem piękna i bolesności sportu, jakim są biegi na dystansach ultra. I choć sportowo daleko od oczekiwań, to udowadnia, że mental zawodnika jest godny pozazdroszczenia. 

Bartosz Gorczyca – Główny Szlak Beskidzki 
Kiedy Bartosz Gorczyca ogłosił swoją próbę bicia rekordu GSB, fani naprawdę długiego biegania zacierali ręce. To wyjątkowa trasa, a śmiałkom, którzy podejmują próbę bicia rekordu, towarzyszy zwykle ekipa i cała rzesza kibiców. To było jedno z tych wydarzeń, którym wszyscy żyliśmy przez kilka dni. Gdy jedliśmy śniadanie – on biegł. Gdy kładliśmy się spać – biegł dalej. Na trasie Bartoszowi towarzyszyli czasem biegacze, wśród nich były rekordzista trasy – Roman Ficek. Gdy ekipa supportująca szukała fizjoterapeuty – kibice z zaangażowaniem udostępniali tę informację, śledząc przy okazji postępy na trasie. Problemy z piszczelem, do których rozwiązania potrzebny był fizjo, nie pozwoliły jednak na ukończenie szlaku i dalszą walkę o czas na mecie. Na 450. kilometrze trasy Bartosz musiał zrezygnować. Rekord najszybszego pokonania szlaku zatem nadal należy do Kamila Leśniaka, a my liczymy na to, że następnej jesieni znajdą się kolejni śmiałkowie, którzy zechcą podjąć próbę poprawienia go i że podobnie jak Bartoszowi, uda im się przyciągnąć kibiców przed ekrany monitorów, by pchali kropkę, oraz na trasę GSB, by chociaż na jej fragmencie dopingowali tych herosów. 

Czwarte miejsce kobiecej ekipy na mistrzostwach Europy 
Kiedy podczas mistrzostw Europy cieszyliśmy się z medalu zdobytego drużynowo przez panów, w tym samym czasie przeżywaliśmy także czwarte miejsce dziewczyn. Apetyt był na więcej, a w relacjach z tego startu przewijało się dużo takich słów jak bezsilność, niemoc. Problemy żołądkowe Kasi Solińskiej czy trudność Kasi Wilk ze znalezieniem rytmu spowodowały, że nawet dobry występ Uli Paprockiej, która debiutowała w barwach narodowych, nie wystarczył na trzecie miejsce, jakie zgarnęły nam sprzed nosa Włoszki. Zwykle występy zawodników i zawodniczek rozpatrujemy w kategoriach indywidualnych, ale mistrzostwa Europy pokazały nam, że czasem liczy się coś więcej niż dobry własny występ – drużyna. 

Tatra SkyMarathon – przerwanie zawodów  
Kłamstwem byłoby nie przyznać, że to było wydarzenie, na które polski trail czekał z zapartym tchem. Światowa seria Golden Trail Series, skupiająca najlepszych biegaczy górskich świata na krótszych dystansach, zawitała do Kościeliska. Burza pokrzyżowała jednak plany zarówno organizatora, jak i licznych kibiców. Po starcie kobiet, a następnie zakończeniu ich rywalizacji na 8. kilometrze, jeszcze przed pierwszym konkretnym podbiegiem, dla wszystkich stało się prawie jasne, że zawody nie odbędą się, a kibice zebrani na tatrzańskiej grani nie będą mogli na trasie spotkać swoich idoli. W strugach deszczu i atmosferze niepewności kolejne osoby podejmowały decyzję o powrocie na start. Tam na osłodę, w popołudniowym słońcu, mogliśmy na mecie witać zawodników Tatra Trail. Wśród nich nazwiska, które już pewnie nigdy nie pojawią się tym dystansie na liście startowej, bo na udział zdecydowali się niektórzy z tych, którzy rywalizować mieli w głównym biegu. I choć wszyscy pragnęliśmy wielkiego sportowego widowiska w Tatrach, musieliśmy zadowolić się atmosferą, która była niepowtarzalna. Kiedy plany się posypały, trailowi kibice po raz kolejny nie zawiedli i z TSM wyciągnęliśmy tyle, ile było możliwe. 

Andrzej Witek – CCC 
Po świetnym sezonie 2023 Andrzej Witek zawiesił sobie poprzeczkę wysoko i zaplanował stanąć na podium CCC. Swoją pracę i życie prywatne podporządkował właśnie pod ten start. Kibice mogli na Youtubie śledzić przygotowania. Podobnie jak w przypadku kilkorga innych zawodników, problemy żołądkowe nie pozwoliły Andrzejowi na rywalizację o najlepsze miejsca. Zejście z trasy zawodów kosztowało go wiele łez i jak sam przyznał, był to najtrudniejszy moment w dotychczasowej karierze sportowej. Przez kilka tygodni niektórzy mogli się zastanawiać: co dalej? Choć sam bohater tej historii nie był pewien, czy podniesie się po tym doświadczeniu, dziś z ulgą możemy stwierdzić, że wraca do siebie i „Piotruś Pan znowu zaczął latać”.  

Zagraniczne starty Dominika Tabora 
Pod koniec roku 2023 wielu obserwatorów polskiego trailu wskazywało Dominika Tabora jako tego, który w kolejnym sezonie zabłyśnie nie tylko na polskiej, lecz także międzynarodowej scenie. Świetny początek sezonu i podwójne mistrzostwo Polski zapowiadało formę życia tego zawodnika. Niemniej jednak w drugiej części sezonu na ważnych startach docelowych okazało się być to za mało do osiągnięcia wyników satysfakcjonujących Dominika oraz kibiców. 24. miejsce w biegu alpejskim na mistrzostwach Europy czy miejsca w trzeciej i czwartej dziesiątce w finałach Golden Trail World Series, jak przyznał sam zawodnik, to rezultaty zdecydowanie poniżej oczekiwań. I choć na osłodę mieliśmy kilka świetnych występów w kraju, liczymy, że będziemy mogli oglądać jeszcze zadowolonego po zagranicznych startach Dominika Tabora. 

Kategoria: Bieg z najlepszą atmosferą 2024 

W tej kategorii nie chcemy was ograniczać. Wiemy, że atmosfera to kwestia upodobań. Jedni wolą głośną metę, inni kameralne imprezy, gdzie wyraźniej słychać śpiewanie świerszczy niż głos konferansjera. Jest cała masa biegów, których nie znamy, na których nie byliśmy, gdzieś o ucho obiło się, że fajnie i miło, każdy ma swój klimat. 

Zdajemy sobie sprawę, że największe szanse w tej kategorii mają duże festiwale i przemawia za tym statystyka. Dlatego tu zostawiamy otwarte pole do waszych osobistych typów. Zachęcamy, byście napisali kilka krótkich zdań, dlaczego atmosfera na właśnie tym biegu według was jest odpowiednia, wyjątkowa, po prostu taka, że chce się tam wracać. To będzie też dla nas pewnego rodzaju wskazaniem, na które mniejsze imprezy warto spojrzeć uważniej.  

Kategoria: Wysyłamy Kingrunnera na bieg 


 
A teraz coś, czego jeszcze nie było. Ostatnie trzy lata skupiliśmy się na jeżdżeniu po świecie za najlepszymi zawodnikami. Pewnie dalej będziemy to robili, ale jest tyle ciekawych biegów, że sami wreszcie chcielibyśmy w czymś wziąć udział. Prosimy was zatem o wytyczne. Na jakim biegu nas widzicie w roku 2025? Tak celowo wybraliśmy te mniej poważne zawody, bo jak będzie forma, to chyba wiemy, które w pierwszej kolejności jechać z tych poważnych. 

Coopers Hill Cheese-Rolling and Wake  
Bieg, który łączy w sobie dwie najlepsze na świecie rzeczy: bieganie i ser. Ponad trzykilogramowy, okrągły ser Gloucester puszczany jest ze stromego, 180-metrowego zbocza o nachyleniu około 50%, z sekundowym wyprzedzeniem przed zawodnikami. Celem jest złapanie sera, co nie zawsze się udaje, wygrywa go pierwsza osoba przekraczająca linię mety. Wydarzenie jest bezpłatne, wystarczy zjawić się na Coopers Hill w dniu zawodów i spróbować swoich sił. Niby bieg „na żarty”, a myślę, że niejeden góral pozazdrościłby triumfatorom ich umiejętności zbiegania! 

Les Foulées du Gois  
Czyli wyścig z przypływem. W zachodniej Francji, niedaleko miasta Nantes, istnieje ponad 4-kilometrowa ścieżka łącząca ląd z wyspą Noirmoutier, zalewana dwa razy dziennie przez przypływ. Rokrocznie w czerwcu, biegacze podzieleni na grupy ścigają się ze sobą oraz z falą. Amatorzy i dzieci zaczynają w pierwszej kolejności, gdy droga nie jest jeszcze zalana. Elita wyścigu rozpoczyna bieg, gdy pierwsza fala przelewa się przez ścieżkę, co sprawia, że wydarzenie jest tym bardziej widowiskowe. Najwolniejsi muszą do mety bowiem dopłynąć! Nad bezpieczeństwem uczestników czuwa 25 ratowników medycznych i ponad 250 wolontariuszy. 

Border to Hel  
Nietypowa sztafeta na dystansie 400 km od wschodniej granicy państwa na Hel, pokonywana w ciągu trzech dni. Trasa, a konkretnie jej długość, zainspirowana była The Speed Project, wyścigiem z Las Vegas do Los Angeles. Miała być tylko sprawdzianem formy dla kilku osób z ekipy Sword Athletics, przerodziła się jednak w popularne wydarzenie. W sztafecie biorą udział sześcioosobowe drużyny, z przynajmniej dwiema kobietami w składzie, które organizują sobie całą logistykę samochód kempingowy, rower, wyżywienie i płyny. Jeden członek drużyny biegnie, drugi jedzie koło niego na rowerze, a reszta w międzyczasie przemieszcza się w kamperze, gotuje i śpi. Na trasie nie ma punktów kontrolnych, liczy się uczciwość i rywalizacja, a na mecie nie czekają żadne nagrody. Team spirit w najczystszej postaci. 

Everest Run Skyliner  
Sposób na zdobycie Mount Everestu w sporo bardziej budżetowy sposób. Możesz to zrobić w centrum Warszawy, bez tlenu i bez ryzyka odmrożeń. Jest to bieg 24-godzinny, do góry po schodach, na dół windą. Żeby zdobyć dach świata, należy 55 razy pokonać 42 piętra budynku. Impreza trwa 24 godziny, a taktykę każdy dobiera sam. Można startować indywidualnie i w zespołach czteroosobowych z przynajmniej jedną kobietą na pokładzie. Wyzwanie pozbawione jest rywalizacji czasowej, walczysz wyłącznie ze sobą. Wpisowe w całości trafia do Fundacji Wsparcia Ratownictwa RK, która jest organizatorem wydarzenia.  

Delicious Trail Dolomiti  
Wyścig dla smakoszy. Na pierwszy rzut oka całkiem typowy bieg górski z głównym dystansem ok. 43 km z 3100 m przewyższenia. Są też opcje krótsze: 35 km z 1900 up, 23 km z 1300 up oraz bieg dla dzieci. Organizator zaznacza jednak, że nie jest to zwykły bieg, lecz również doświadczenie gastronomiczne. Szefowie kuchni lokalnych restauracji i schronisk górskich przygotowują ucztę dla podniebienia uczestników. Ich specjałów można skosztować zarówno podczas biegu, jak i po nim. Posiłki wymyślone są tak, żeby miały podobną wartość energetyczną jak żele czy batony energetyczne i były łatwo przyswajalne. Bieg jest częścią Delicious Festival Dolomiti, który ma na celu promować okolice Cortiny d'Ampezzo i przepiękne Dolomity. 

Walt Disney World Marathon 
Coś dla fanów Disneya! Niezwykłe wyścigi, biegnące przez tereny czterech parków Disney World. Oprócz królewskiego dystansu są też do wyboru biegi na 5, 10 km, półmaraton, biegi dla dzieci i wyzwania łączące np. dystans maratonu i półmaratonu. Bilety swoje kosztują, ale czego się nie robi, żeby pobiegać w towarzystwie Myszki Miki czy Śpiącej Królewny? 

Wife Carrying  
Twoja żona nie jest fanką biegania? Finowie wymyślili na to sposób. Po prostu zarzuć ją na plecy i biegnij! Mistrzostwa świata w noszeniu żony na plecach to wyścig odbywający się w Sonkajärvi, w Finlandii. Wywodzi się z legend o rabusiu Herkko i jego zgrai, którzy mieli napadać na wioski i na plecach wynosić wielkie wory ziarna, a czasem też żony mieszkańców, które później czynili swoimi. Uczestnicy mają do pokonania 253 metrów z różnymi przeszkodami, jedną z nich jest basen o głębokości metra. Cały czas muszą nieść żonę, najczęściej przerzuconą przez ramię. Co ciekawe, kobieta musi ważyć przynajmniej 49 kg, a jeśli jest za lekka, dostaje plecak dociążający ją do tej wagi.  

Pack burro racing  
Wyścig z osłem. Biegniecie jako para, zwierzę na smyczy, maksymalnie 4,5-metrowej. Sport wywodzi się z zachodu USA, gdzie w kopalniach osły służyły jako pomoc dla górników. Na plecach niosły sprzęt, więc człowiek szedł obok. W wyścigu podobnie jak oryginalnie, zwierzak ma na grzbiecie sprzęt górniczy o danej wadze. Dzięki stworzonej organizacji Pack Burro Ass-ociation osły są zadbane, traktowane humanitarnie i sprawdzane przez weterynarza po każdym biegu. 

Great Wall Marathon  
Coś dla górali! Maraton biegnący po fragmencie Wielkiego Muru Chińskiego z sumą przewyższeń w okolicy 1000 metrów. Już sama podróż do Chin jest sporą przygodą, co dopiero bieganie po jednym z siedmiu nowych cudów świata. Oprócz królewskiego dystansu są dostępne też krótsze takie jak półmaraton i fun run na 8,5 km. Jest to na pewno jeden z najtrudniejszych maratonów świata. 

Marathon du Médoc  
Raj dla miłośników wina. Organizowany rokrocznie we wrześniu, od 1985 roku. Jest to podobno najdłużej trwający maraton na świecie, bo oprócz biegania jest sporo innych zajęć na trasie. Wyścig umila 50 różnych orkiestr porozrzucanych na całej długości trasy, 23 przystanki na degustacje wina, degustacja ostryg na 38. kilometrze i steków na 39. Trasa przebiega przez francuskie winnice, a z racji zabawowego klimatu większość uczestników biegnie w przebraniach. Ciekawe, ile dochodzi się do siebie po takim maratonie. Nie każcie nam sprawdzać. 

LINK DO GŁOSOWANIA - KLIKNIJ