Poradnik, jak i gdzie mądrze biegać z psem latem?
Walizka rozrzucona na łóżku, eksplodują z niej ubrania i kosmetyki zaplątane wokół sznurówek butów biegowych. Torba „wywieźć do rodziców”, torba „prowiant na drogę”, aparat i drobne rzeczy do spakowania w ostatniej chwili. Tup, tup, tup, krok w krok za nami wtyka fafle we wszystko… pies! Zapomnieliśmy spakować psa!
Tekst: Dominika Szymanowska
O ZABEZPIECZENIU PRZED KLESZCZAMI
Pamiętam jak dziś, pierwszą letnią wycieczkę biegową z Dieslem. Pojechaliśmy w okolice Olsztyna pobiegać w nowym miejscu, gdzie parę razy byliśmy wcześniej zimą. Pies spakowany, woda jest, pogoda dopisuje. Ruszyliśmy najpierw polną drogą, Diesel bez smyczy, jak to na początku biegania z młodziakiem. Pies zachłysnął się wolnością i zaczął odprawiać swój taniec szamana, jak szalony biegał po łąkach wzdłuż drogi. Podbiegał do mnie, uciekał w trawę i znowu wracał, a radość dosłownie ociekała mu z fafli i uśmiech nie schodził z pyska. Przebiegliśmy jakiś kilometr, może dwa i zatrzymaliśmy się na pojenie. I wtedy zobaczyłam, ile łazi po nim kleszczy! Gumowe zgrzebło zostało w samochodzie, więc w panice zaczęłam otrzepywać z niego, co się dało i kląć pod nosem, na czym świat preparatów od kleszczy stoi. Nigdy nie miałam takiego tempa biegowego, jak wtedy do samochodu!
Najistotniejszą kwestią, której pod żadnym pozorem nie należy bagatelizować, jest zabezpieczenie psa przed kleszczami. Z racji zmian klimatycznych i wzrostu średnich temperatur w okresie zimowym ochronę przed kleszczami powinniśmy zapewnić psu przez cały rok, konieczna i bezdyskusyjna jest ona natomiast latem. Pamiętajmy, że kleszcze żerują nie tylko u celu wakacyjnych wyjazdów, lecz także w miejskich parkach, na skwerach czy trawnikach, po których biegamy z naszym psem. Idziemy do lecznicy i stajemy przez kluczowym pytaniem: jaki produkt wybrać?
Obecnie na rynku mamy preparaty spot on, obroże oraz tabletki, a każdy z tych produktów ma swoje wady i zalety. Jeśli nie jesteśmy pewni, jaka metoda ochrony będzie najbardziej odpowiednia, to najmądrzej będzie poradzić się lekarza weterynarii. Przy wyborze preparatu dla naszego psa musimy wziąć pod uwagę miejsca, w których biegamy z psem, częstotliwość kąpieli lub zamiłowanie do wody, długość działania preparatu i zasobność portfela. Pozwalam Dieslowi biegać luzem, ponieważ ładnie reaguje na odwołanie i zazwyczaj trzyma się blisko mnie. Często natomiast skutkuje to tarzaniem w jagodach albo hasaniem po trawach, w efekcie zaś – kleszczami. Od kiedy stosuję metodę łączoną (obroża, bo odstrasza kleszcze i komary, oraz tabletka na kleszcze), nie złapał ani jednego. Jeśli jednak biegamy z psem tylko na smyczy po ścieżkach leśnych, to nie panikujmy: kleszcze nie latają i nie skaczą jak kangury na odległość trzech metrów. Pies naprawdę musi otrzeć się o trawę z kleszczem, aby zdążył się on na niego przenieść.
Jeśli już nasz pies złapie kleszcza, najlepszym sposobem będzie wyjęcie go za pomocą niewielkich szczypczyków (do kupienia w sklepie zoologicznym, koszt kilku złotych) – to niewielkie plastikowe urządzenie pozwala złapać kleszcza tuż przy skórze. Miejsce po kleszczu dezynfekujemy i obserwujemy psa. Jeśli w ciągu kilku do kilkunastu następnych dni nic w jego zachowaniu nas nie zaniepokoi, możemy zapomnieć o sprawie. Jeśli zaobserwujemy osowiałość, ciemniejszy kolor moczu, brak apetytu, udajmy się do lekarza weterynarii w celu wykluczenia babeszjozy.
O BIEGANIU W UPALNE DNI
Urlop – wymarzony, wyczekany czas wolności i wysypiania się. Godzina 6.00, czuję wpatrujące się we mnie ślepia i depczące po mnie łapy czterdziestokilogramowego potwora. JużMąż jest nie do ruszenia, ponieważ nigdy nie biega z psem (właściwie w ogóle nie biega), a już na pewno nie robiłby tego wcześnie rano. Generalnie zasada wyznawana przez naszego psa jest taka: liznąć JużMęża i życzyć mu miłego spania, podeptać mnie i ściągnąć z łóżka na bieganie. Zbieramy się cicho, pakujemy niezbędne drobiazgi, a Diesel cierpliwie tupta za mną, żebym tylko o nim nie zapomniała. Zamykamy za sobą drzwi. Na trawie błyska rosa, ptaki ćwierkają, słońce przecina rześki chłód poranka. Poza tym panuje cisza, w której dane jest nam zobaczyć, jak przyroda budzi się i przygotowuje do nadchodzącego dnia, jak zaspane miasto dopiero zaparza poranną kawę.
Z urlopu najczęściej korzystamy w okresie letnim, kiedy słońce uparcie grzeje, a przynajmniej mamy nadzieję, że tak będzie. Chociaż tegoroczny maj dał świadectwo czemuś zgoła odmiennemu, to jednak, planując wakacyjne bieganie z psem, należy przestrzegać kilku zasad związanych z intensywnym ruchem w wysokich temperaturach i nie zapominać o przegrzaniu i odwodnieniu – dwóch zmorach kładących się cieniem na wakacyjnych szaleństwach biegowych.
Nie biegamy w godzinach, kiedy słońce mocno świeci. Nie i koniec. Człowiek ma zdolność termoregulacji poprzez pocenie się, może założyć mniej ubrań i przynajmniej większość z nas nie ma futra, więc raczej damy sobie radę w wysokich temperaturach. Ale jako odpowiedzialni właściciele musimy wziąć pod uwagę dwie rzeczy. Po pierwsze, nasz pies ma sierść, której nie będzie w stanie zdjąć i zawiązać sobie na biodrach, kiedy mocniej przygrzeje. Po drugie, pies się nie poci i może oddawać ciepło tylko ziając i odparowując wodę z powierzchni języka. Temperatura powyżej 20 stopni i słońce to warunki, w których należy zrezygnować z treningu z psem dla jego dobra.
W upalne letnie dni pozostaje nam bieganie wcześnie rano lub późnym popołudniem, najlepiej po zachodzie słońca. Idealne są miejsca zacienione – jeśli mamy taką możliwość, to wybierzmy drogi leśne, gdzie drzewa zapewniają tzw. ekoklimat lasu, różny pod względem ciepłoty od klimatu panującego nad lasem i na otwartej przestrzeni. Trening w określonych porach i chłodniejszych miejscach nie zwalnia nas jednak z obowiązku uważnego obserwowania naszego czworonożnego kompana i zapewnienia mu dostępu do wody: psy różnią się długością okrywy włosowej i jeśli nie wezmę wody dla mojego boksera, to nie znaczy, że tak samo może postąpić właściciel goldena. Musimy sami oceniać stan naszego pupila i jego zapotrzebowanie na wodę – lepiej wziąć ją kilka razy i z niej nie skorzystać, niż nie wziąć, kiedy będzie potrzebna. Sposobów na zabranie wody na trening mamy kilka: najczęściej biorę bidon, z którego nauczyliśmy psa pić wodę, na treningu trzymam go w pasie na biodrach. Kiedy Diesel chce pić, zaczyna biec obok mnie i znacząco podskakiwać, patrząc na bidon. Czasami zostawiam wodę w samochodzie i biegamy pętle, robiąc przerwę na pojenie za każdym razem, kiedy mijamy „nasz magazynek z wodą”.
Słońce przygrzewa, ale jeszcze nieśmiało. Trochę się ochłodziło, więc nie braliśmy bidonu ze sobą, czego efektem jest nasz sposób numer trzy na bieganie w znanym terenie: sposób na tłumaczenie jak daleko jeszcze. „Jeszcze 500 m i będziemy przy bajorze, tam się napijesz. Potem po 2 km dobiegniemy do mostku nad rzeką i tego zejścia, gdzie kiedyś wpadłeś do wody, bo chciałeś naszczekać na bezczelnie prowokującego cię łabędzia. Od mostu mamy 1,5 km lasem do ścieżki nad jeziorem i znowu wodopój”. Tak, zdarza mi się mówić to na głos i zastanawiam się, czy mówię to do Diesla, czy też sama sobie tłumaczę, jak jeszcze daleko mam biec.
Pamiętajmy, że dla schłodzenia możemy raz na jakiś czas polać psa wodą z jeziora czy bidonu.
PIERWSZA POMOC W PRZYPADKU PRZEGRZANIA
„Kochanie! Trochę nam krew leci” – z sieni naszego weekendowego domu dobiega mnie jakiś rumor i głos JużMęża. Wpadam do środka i widzę, że morda naszego ulubieńca jest we krwi, a z wystającego języka krew tryska dość intensywnym strumykiem. „Bawiliśmy się frisbee”, mówi JużMąż. „Było super!”, mówią mi ślepia naszego czworonożnego gagatka.
Najważniejsza rzecz, o której musimy pamiętać: zawsze, kiedy idziemy z psem biegać, a zwłaszcza latem, weźmy ze sobą telefon. Nie waży wcale tak dużo, a może uratować naszemu „biegaczowi mniejszemu” życie.
W przypadku przegrzania zaobserwujemy nadmiernie zianie i ślinotok, nieregularny płytki oddech, osłabienie, zataczanie się psa lub utratę przytomności, drgawki, wymioty. Nie wszystkie objawy muszą wystąpić naraz, ale już osłabienie czworonoga powinno być dla nas czerwoną lampką alarmową. Natychmiast należy zaprowadzić lub przenieść go w zacienione miejsce i schłodzić, najlepiej kładąc w okolicy karku zimny, mokry ręcznik. Dodatkowo możemy polewać mu chłodną wodą opuszki łap. Istotne jest, by nie używać w tym celu lodowatej wody, ponieważ może to doprowadzić psa do szoku termicznego. Musi on jak najszybciej znaleźć się pod opieką lekarza weterynarii.
Objawy odwodnienia są zbliżone do przegrzania – zaobserwować możemy słanianie się psa oraz osłabienie prowadzące do omdlenia. Jeśli zaniepokoi nas zachowanie czworonoga, prostym sposobem na sprawdzenie jego stanu nawodnienia jest zebranie w dłoń fałdu skóry w okolicy karku i określenie tempa powrotu skóry do normalnego położenia po wypuszczeniu jej z dłoni. Skóra cofająca się powoli lub wcale i dodatkowo suche błony śluzowe jamy ustnej świadczą o odwodnieniu psa. Wtedy przerywamy trening i chowamy się w cieniste miejsce oraz zapewniamy psu dostęp do wody. Jeśli nie chce pić, możemy podać mu do pyska niewielkie ilości wody strzykawką. Jeśli mamy dostęp do elektrolitów w saszetce do rozpuszczania w wodzie, możemy je przygotować i podać psu bezpośrednio do pyska. Udajemy się do lekarza weterynarii w celu określenia stanu naszego czworonożnego towarzysza.
W upalne dni istotną sprawą jest zadbanie o łapy naszego psa – gdy jest gorąco, temperatura asfaltu może być nawet dwukrotnie wyższa niż temperatura powietrza! Dlatego starajmy się biegać z psem po naturalnych nawierzchniach, unikajmy tych utwardzonych i nagrzewających się. Po treningu obejrzyjmy poduszki łap i przestrzenie między nimi, sprawdzając, czy nic się w te miejsca nie wbiło lub czy nie ma ran.
Przed wybraniem się na biegową wycieczkę z psem na wczasach, upewnijmy się, gdzie obowiązują zakazy wstępu z czworonogami. W Polsce problemem może być wejście na plażę lub do parków narodowych i rezerwatów przyrody. W wielu miejscach możemy zostać ukarani za to mandatem. Dobrze upewnić się wcześniej i uniknąć późniejszych nieprzyjemności.
Biegajmy mądrze i pamiętajmy, że organizm psa różni się od naszego, a zwierzak nie jest w stanie powiedzieć nam „Słuchaj, stary, zróbmy przerwę, bo muszę się napić wody”. Jako nasz najwierniejszy przyjaciel ufa nam, wierzy, że wiemy, co jest dla niego najlepsze. Życzę wam, byście jego zaufania nigdy nie zawiedli.
„Diesel, wstawaj…” – nadal śpi. „Idziemy biegać?”, momentalnie jest pod drzwiami.
Dominika Szymanowska
Z wykształcenia lekarz weterynarii. Kiedy nie pracuje to biega, a kiedy nie biega, to czyta kryminały. Od roku przemierza ścieżki w lasach pod Olsztynem ze swoim bokserem Dieslem. W każdą podróż służbową zabiera buty biegowe!
Tekst ukazał się drukiem w magazynie TRAIL#6.