Ultra to wieczne czekanie na coś: na formę, na punkt żywieniowy, na kryzys, na wyjście z niego, na przepak, na „biegiem tylko do kolejnego kamienia”, na następne podejście na szczyt, na to co za nim. Ultra to czekanie na metę. Tym razem Ultra to też czekanie na start… #wystartujępóźniej
Zdjęcie główne: Karolina Krawczyk
Sylwia Młodecka
Koronawirus.... Trudna sytuacja dla wszystkich. Dla biegaczy też niełatwa, patrząc na to co się dzieje wśród nich. Odwoływane kolejne zawody, większość wiosennych już odeszła w niepamięć. Jak sobie z tym radzić ?
Większość ludzi na pewno ma problem z adaptacją do takiej sytuacji, skoro trenują , mają zaplanowane starty, cele... rozumiem i BARDZO im współczuję!!
Na szczęście jestem ultraską i mam cierpliwość i pokorę. W sumie też mogłabym się nakręcać negatywnie, bo zeszły rok miałam bardzo słaby ... Zaczęło się pięknie od TUT-a, 70km w przepieknym i górzystym Trójmiejskim Parku Krajobrazowym. W marcu wymarzony Maraton w Barcelonie i pierwsza w życiu kontuzja. Po niej z wielkim respektem i niepewnością w lipcu wystartowałam w Alpach francuskich w przepięknym biegu po wiszących mostach, na dystansie 64km "Trail des Passerelles du Monteynard " i z wielką radością i niezłym wynikiem go ukończyłam. Na jesieni był tylko Ultramaraton Bieszczadzki. Właściwie tylko 4 dłuższe biegi w 2019 roku, więc piękny plan był na 2020. Triada Zimowa, TUT, Ultra Hańcza, Rzeźnik i w lipcu 100km w Alpach UT4M... Dwa pierwsze zrobione . Reszta chyba raczej się nie uda.
I jak mi z tym? Mam przestać biegać? Jeździć w góry? Wpadać w depresję? NIGDY!
Przecież biegam codziennie bo to kocham. Właśnie to codzienne bieganie jest frajdą. Zawody to dodatek, nagroda i pretekst do wyjazdu. Jak nie w tym to w przyszłym roku, w innym terminie. Przecież to nie koniec świata!
W GÓRY pojadę jak będzie już można, przecież nie uciekną. Nie mam zamiaru się poddawać złym emocjom ani przestać robić coś co kocham bo z przyczyn niezależnych ode mnie zawody są przekładane lub odwoływane.
Jest trudno,
Jest wiosna,
Jest pięknie,
Żyjemy!
Cieszmy się z tego.
Reszta później ...jak będzie odpowiedni moment.
Mateusz Knap
Plan na sezon 2019 był jeden: wystartować i ukończyć Trofeo Mezzalama, czyli jedne z najtrudniejszych zawodów skialpinistycznych świata. Do Cervinii gdzie znajdował się start przyjechaliśmy ponad tydzień przed zawodami, by zdobyć niezbędną dla tych zawodów aklimatyzację. Znaczna część trasy przebiega powyżej 3,5 tysiąca metrów, więc chcieliśmy się do tego dobrze przygotować trenując w takich samych warunkach jakie czekają nas na trasie. Wieczorem gdy dotarliśmy do doliny przywitała nas przyjemna, chłodna, gwieździsta noc. Niestety… pierwszy poranek i wszystkie kolejne poranki aż do przedednia startu rozpoczynały dni absolutnie nieprzychylnej pogody. 6 dni mgły, opadów i wiatru spowodowały bardzo wysokie zagrożenie lawinowe, a co za tym idzie duże szanse na odwołanie lub przełożenie zawodów na inny termin, co było dla nas prawdziwą tragedią. Nasze morale powoli upadały, a codzienne suszenie wszystkich przemoczonych ubrań w niewielkim kamperze wcale nie pomagało.
Na nasze szczęście, na dzień zawodów prognozy okazały się łaskawe, przestał padać śnieg i organizatorom udało się strącić lawiny z niebezpiecznych miejsc. Zawody ukończyliśmy, zajmując całkiem przyzwoitą lokatę. Sezon 2020 miał być dla mnie typowo biegowy. Chciałem wystartować w kilku mocnych imprezach, powalczyć na Grand Prix Sokoła, złamać 1:25 w półmaratonie i ukończyć swoje pierwsze zawody ULTRA. Niestety część startów została już odwołana, część przełożona na inny termin, dlatego jedyne co pozostaje to trzymać się tego, że #wystartujępóźniej.
Bartosz Pasela
Ultra biegam od 2015 roku, od tamtej pory brałem udział w kilkunastu fantastycznych imprezach. Rok temu biegłem między innymi w Cortinie Trail i Łemkowynie 70, jeszcze w tym roku udało mi się pobiec ZUK-a ale reszta planów to w tej chwili wielka niewiadoma.
Poczekam #wyatartujępóźniej Ultramaraton to cierpliwość w oczekiwaniu, na wymarzony start, na sen, który nie chce przyjść w nocy przed zawodami. To oczekiwanie na koniec odliczania przed rozpoczęciem biegu, do którego tak długo się przygotowywałem. To chwilę, w których czekasz aż skończy się wyjątkowo długi podbieg i zacznie upragniony zbieg. Albo czekanie aż skończy się ten cholerny zbieg, bo czwórki mam ubite jak kotlety. Dla mnie to też oczekiwanie na spotkanie z moim supportem na którymś z punktów. Poczekam i przeczekam jak kryzys na zawodach. Do zobaczenia na starcie.
Ola Pucek-Mioduszewska
Ubiegły rok obfitował w kilka pięknych przygód górskich i nie tylko. Udało mi się wystartować w zimowej Łemkowynie, Prehybie, SGS-ie, jesiennym Leśniku i w Maratonie Kampinoskim. Z przyjaciółmi biegaliśmy regularnie po MPK-u w ramach naszych niedzielnych aktywności towarzyskich. Ale było fajnie!
2020 rozpoczął się podobnie, co tydzień w niedzielę wybieganie poprzedzone sobotnim startem w przełajach w Falenicy lub Wesołej. Na zakończenie ferii z dzieciakami zaplanowany i zrealizowany został miły zimowy akcent na trasie zimowej Łemkowyny.
Na wiosnę zaplanowałam start w Szczawnicy na dystansie 64 km, czyli w Dzikim Groniu. Miałam pobiec w testowanych butach Inov-8 TRAILTALON 290. No cóż … po Beskidach i Pieninach nie pobiegam z przyjaciółmi, nie pojadę pewnie również na letnią edycję Leśnika ani na jeden z biegów ultra na Słowacji, zdrowie jest najważniejsze. Szczawnica nie ucieknie, pojedziemy tam całą bandą na jesieni, poczekamy. ULTRA jest jak czekanie… na start w wymarzonym biegu, na kolejny super wyjazd z przyjaciółmi, na męża gdy zniknie gdzieś w knajpie z kolegami, na kolejny zbieg lub koniec żmudnego i ciągnącego się w nieskończoność podejścia, na kubek zimnej wody, którym można polać sobie głowę na punkcie, wreszcie na zimne piwo na mecie (oczywiście bezalkoholowe). Tymczasem róbmy swoje, dbajmy o siebie, trenujmy spokojnie, ćwiczmy zaniedbane partie mięśniowe i trzyjmy kciuki za kolejną wspólną przygodę.
Jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie..
Zdrówka Kochani. Ultra zdrówka #wystartujępóźniej
Mariusz "Miodzio" Mioduszewski
Biegam od 15 lat, Ostatnie 8 lat to głównie górskie biegi ultra. Zeszły rok był dla mnie dość mało obfity w starty górskie. Właściwie tylko Sztafeta w Kudowie Zdrój Solo 73 km z grubego ultra. Staram się biegać jednak regularnie w różnych kombinacjach treningowych, dbając o szybkość, siłę biegową, wytrzymałość tempową i koordynację i stabilizację ruchową w trudnym terenie.
Pływam, ćwiczę siłowo (TRX), jeżdżę rowerem. W tym roku wystartowałem tylko w 24h górskim biegu zimowym Zamieć w Szczyrku. Do Szczawnicy już wiem, że nie pojadę (Dziki Groń 64km). Wobec ogólnoświatowego kryzysu nie rezygnuję z aktywności, Ćwiczę z głową i poddaję się jednocześnie wymogom izolacji, ale mocno przy tym walczę mentalnie z "niebieganiem" - to bardzo trudne po tylu tysiącach przebiegniętych kilometrach w życiu. Przetrwamy to. Wierzę, że odkładamy to tylko na chwilę. Wrócimy silniejsi i bardziej głodni biegania. Siła i Honor! Miodzio!