Redakcja KR

WSZYSCY JESTEŚMY DEENESAMI! Marcin Świerc

Cały Świat, 13.04.2020

Brak jasno wytyczonego celu to dla sportowca znalezienie się w próżni. Nie wiadomo jak trenować, jak ułożyć plan, kiedy pojawi się realna szansa na zorganizowany start. Makrocykl, mikrocykl, BPS, szlif, dieta, regeneracja i inne składowe przygotowań lecą do kosza, schodzą na dalszy plan. Ale czy na pewno? Na jak daleki plan? Pytamy więc naszych profesjonalnych Ultrasów, jak zamierzają rozegrać ten bliżej nieokreślony okres walki z epidemią, która mocno ogranicza nam wszystkim biegowe zamierzenia. Na pewno łączy nas jedno – WSZYSCY JESTEŚMY DEENESAMI, czyli przewrotnie rzecz ujmując, na liście startowej mamy wpisane: DID NOT START. Jak biegacze profi przeżywają swój DNS?

Zdjęcia: Golden Goat Production

Kingrunner: Bieganie to najważniejsza z najmniej ważnych rzeczy w życiu amatora. A jak to wygląda u Ciebie?

Marcin Świerc: Bieganie to u mnie frajda i zarazem praca. Po kwarantannie, kiedy wróciłem z obozu, staram się ruszać i powoli wracać do systematyki, ale znowu nie jest łatwo. Po niespodziewanym ciosie jakim był wypadek, musiałem przyjąć kolejny, czyli obowiązkowe dwa tygodnie nie wychodzić z domu. Dalej się jednak pilnuję i taka izolacja jednak strasznie męczy.

K: Życie z biegania to zawód, który teraz ciężko wykonywać. Jakie masz sposoby, żeby „sportowo” nie splajtować?

MŚ: Na pewno będzie inaczej, pewna część moich zawodników zrezygnowała tymczasowo z moich planów, bo żyją w stresie, boją się o swoje zarobki. Rozumiem ich. Sam również umówiłem się ze sponsorami, że przez jakiś czas nie wystawiam faktur, kolejne zawody są odwoływane, część opłaconych rzeczy przepadła. Na pomoc nie mogę liczyć, więc liczę na razie na siebie. Zasada jest taka: brak zawodów to brak wyników, bez wyników nie ma sponsorów, masz kontuzję, to znowu brak wyników i tak dalej...  Życie z biegania do łatwych nie należy.

K: Dla niektórych zawodowych biegaczy przełożone imprezy to najgorszy scenariusz, dla innych zbawienny zbieg okoliczności, bo na przykład mieli poszatkowany kontuzjami okres przygotowawczy. W której jesteś grupie i dlaczego?

MŚ: Nie mówiłbym o zbawiennym zbiegu okoliczności, raczej  o smutnym scenariuszu, z powodu którego wszyscy cierpią. Wiadomo, że miałem wypadek i kontuzje, ale wcale nie cieszę się z przerwy w startach, bo można robić coś innego.  Tak jak mówiłem, brak zawodów to brak  wyników, a co za tym idzie – brak sponsorów.

K: Czy da się „sztucznie” wykonywać plany treningowe? Czyli trenować jak było zaplanowane, samotnie realizować wszystkie jednostki i samotne zawody. Na przykład do maratonu. Czy to nie jest konieczne i przerwa przyda się także Wam?

MŚ: Przerwa na regenerację się przyda, ale nie za długa. Mam swoich zawodników, którzy w tym czasie sami biegają i robią swoje zaplanowane starty, np. ostatnio Tomasz pobiegł na treningu maraton w  2:42!!!, a następni się szykują z formą zgodnie z planami. Choć większość teraz wraca do spokojnych wybiegań i podtrzymywania formy oraz do zaległości, których nie udało się nadrobić zimą.

K: Czy zawodowiec umie wykrzesać z siebie zasoby energii do utrzymania formy na najwyższym poziomie? jak przekonać głowę, że leśny start maratoński to jest jak zaplanowana rok, pół roku wcześniej wielka impreza masowa?

MŚ: Jasne, że tak – skoro moi zawodnicy umieją, wszystko siedzi w głowie. A jestem z nich mega dumny!

K: Jak może odbić się na życiu zawodowców czas epidemii? Niekoniecznie pod kątem formy sportowej, ale od strony czysto marketingowej, zobowiązań sponsorskich?

MŚ: Zobaczymy, co przyniesie czas. Jesteśmy gdzieś przed szczytem zachorować, tak mówi rząd, część zobowiązań na razie leży, w tym roku też kończą mi się pewne umowy, zobaczymy jak będzie z kondycją branży, na pewno będzie inaczej. Ale też nie chcę się bawić w przewidywanie przyszłości. Przyszedł czas, kiedy nie wiadomo co będzie jutro i to też bardzo obciąża każdego z nas.

K: Jesteście biegaczami z tej samej i zarazem innej bajki. Równanie się z Wami przez zwykłych śmiertelników  pod względem przygotowań, kilometrażu, zasobów prędkości, czasu poświęcanego na trening, dietę, regenerację jest niemożliwe. Jaki macie przekaz dla amatorów na czas epidemii?

MŚ: Część moich zawodników w czasie mojej kontuzji i związanej z nią przerwy, naprawdę biega lepiej od mnie. Mówię im to i cieszę się zarazem, że kolejni poświęcają tak dużo czasu i energii na swój biegowy rozwój. Także mogę mówić również w ich imieniu. Teraz spokój i cisza. Biegaj spokojnie i dla regeneracji – nadrób zaległości w sprawności. Poświęć ten czas też dla rodziny, bo też Cię potrzebują – oby czas pandemii szybko minął i będziemy mogli zobaczyć się na szlaku.