Nieubłaganie zbliża się koniec sezonu, ale zanim umyjemy buty przed roztrenowaniem, czeka nas najważniejsze ściganie tego roku! Ostatni kąsek GTWS – finał Ascona – Locarno a wśród nich Polacy! Dużo Polaków!
foto: Rasing Story / Golden Trail World Series / Ascona-Locarno
Nad malownicze jezioro pośrodku szwajcarskich gór przyjechała śmietanka biegów górskich – tych szybszych i krótszych. Zaproszono pierwszą trzydziestkę całego cyklu oraz najlepszych z serii krajowych, dlatego podczas prezentacji był tłok – tyle punktów ITRA w jednym namiocie nie bywa zbyt często! Zanim o tegorocznym cyklu i samym finale – najpierw nasi!
Polacy przejmujemy ten finał
Do Szwajcarii przyjechała duża grupa naszych biegaczek i biegaczy. Z TOP30 cyklu dostali się Bart Przedwojewski (6. Miejsce), Marcin Kubica (10. miejsce) i Marcin Rzeszótko (25. Miejsce). Serię Nationals zgarnęli państwo Matuszczkawie – Weronika i Rafał. Niewiele, bo tylko pięć miejsc zabrakło Dominikowi Taborowi do oficjalnego zaproszenia, ale przyjechał wystartować tu prywatnie – tak samo jak rywalizująca w Nationals U-23 Patrycja Stanek. Na listach prologu są jeszcze Megi Kraszpulska, Ola Marczak i Magda Paczka.
Na czym polega finał Golden Trail World Series?
Finał to aż cztery dni zmagań. Wyścigi kobiet i mężczyzn rozłożone są na osobne dni, by zagwarantować równy czas antenowy i maksymalne emocje. W czwartek i piątek rozegrany zostanie Prolog. Dwie krótkie pętle w górach nad Locarno, które pozwolą przewentylować płuca i utwralić część trasy tym, którzy ścigać będą się też głównego dnia. Całość prologu liczy 6,5 kilometra i 420 metrów przewyższenia z szybkimi przelotówkami oraz technicznym zbiegiem pod kolejką górską. Tam już dziś po pierwszym dniu opadów było grząsko, a co dopiero, gdy przedepcze ten odcinek setki stóp?
W czwartek czeka nas wyścig kobiet, w piątek pobiegną mężczyźni. Start o godzinie 15. Klasyfikacja OPEN startuje co 30 sekund, natomiast elita co minutę. A za zwycięstwo zgarną połowa normalnych punktów, jak w przypadku wcześniejszych wyścigów. Znaczy to zatem, że mniej jest do wygrania, jak i mniej do stracenia. Część zawodników prolog pobiegnie z lekką rezerwą jeśli chodzi o trudny technicznie zbieg, a część nie mając nic do stracenia, będzie starała się pokazać z jak najlepszej strony.
Sobota i niedziela to bieg na dystanie 24 km i 1500 m przewyższenia o kształcie lubianego w tegorocznej serii kwiatka. Przez centralny punkt strefy startu zawodnicy będą przebiegać aż pięć razy, co będzie nie lada gratką dla kibiców, którzy zdecydują się wjechać ponad tysiąc metrów nad Locarno.
Poszczególne pętle różną się charakterem – będzie tu bieganie po szybkich szutrach, wąskich single-trackach czy zbieganie po stoku, a w zasadzie dwa bardzo strome zbiegi, bardzo techniczne, gdzie nieustająco padający deszcz potęguje ich trudność i sprawia, że w weekend nie będzie tu jasnych faworytów.
"Największą trudnością tej trasy to umiejętne rozłożenie sił, z jednej strony trzeba przez pierwsze 15 km ciągle napierać przy bardzo wysokiej intensywności, by nie stracić kontaktu z czołówką. Umiejętnie jednak trzeba zostawić zapas sił na piętrzące się w końcowym etapie trasy trudności." - mówi Andrzej Orłowski, który przyjechał tu obserwować swoich zawodników.
Natomiast za zwycięstwo w długim biegu wpadnie aż trzy razy więcej punktów niż zwykle, a różnice punktowe pomiędzy kolejnymi miejscami sprawią, że nikt nie może być pewny obecnego miejsca w rankingu.
Jak wyglądała tegoroczny cykl?
Tegoroczny Golden poraz pierwszy zawitał do Azji. Po krótkim tournee i wyścigach w Kobe (4. Miejsce Barta Przedwojewskiego i 6. Marcina Kubicy) w Japonii i wysoko w górach Syczuanu w Chinach, rywalizacja wróciła do Europy na klasyki: świetna dla nas Zegama (tam trzeci był Bart, a Marcin siódmy), pod Białą Górę na Marathon du Mont Blanc oraz Sierre-Zinal. Na tym pierwszym wyścigu Polacy nie mogą uznać swoich występów za satysfakcjonujące. W Szwajcarii kolejny rok z rzędu natomiast nikt z naszych nie startował. Później był debiut cyklu w Polsce na Tatra SkyMarathon wiemy, jak się potoczył – zostaliśmy najlepszą publiką! Ale biegania nie było - z powodów fatalnych warunków atmosferycznych - przerwano wyścig. To pierwsza tego typu sytuacja w 5-letniej historii GTWS – szybko ustalono nowe zasady i samolot ruszył do USA na dwa tamtejsze biegi: Headlands w Kalifornii i wysoko w górach Mammoth.
Rywalizacja w cyklach narodowych toczyła się we Francji, USA, Włoszech, Japonii, Chinach, Australii i Korei Południowej oraz krajach łączonych: Hiszpanii i Portugalii, Norwegii, Finlandii, Szwecji i Danii, Słowenii, Chorwacji i Węgier, Niemiec, Austrii i Szwajcarii, Wyspy Brytyjskie i Holandii oraz najważniejszy dla nas: Czechy, Słowacja i Polska (festiwal DFBG w Lądku Zdroju).
Koniecznie śledźcie nasze social media, gdzie od dwóch dni pokazujemy kulisy tego wielkiego biegowego świeta!