Gosia Szydłowska ponad dwa lata temu opowiedziała nam o sobie, o tym czym jest dla niej ultra, jakie są jej ulubione biegi, jaką stosuje dietę. Poznaliśmy łzy radości i gorycz porażki.
Kobiety są jak wino…
Sprawdźcie sami, co się zmieniło przez ten czas, czy Gosia nadal zajada się żelkami Haribo i czy spełniło się jej ultra marzenie?
Imię i nazwisko, zawód, wiek
Gosia Szydłowska, psycholog, 29 lat. (listopad 2015)
Gosia Szydłowska, ASICS FrontRunner POLAND, psycholog, 32 (luty 2018)
Bieg ultra to…
Wyjście poza swoją strefę komfortu, odnalezienie prawdziwego siebie.
Pewnego rodzaju medytacja, uwolnienie głowy od codziennych spraw, beztroska dziecka, szczera radocha z kontaktu z naturą i bycia z samym sobą.
Ulubiony bieg
Do tej pory The North Face Lavaredo Ultra Trail, ale szczerze wierzę, że jeszcze wiele przede mną.
Było ich już trochę, ciężko o jeden, myślę, że jednak największym sentymentem darzę biegi z cyklu UTMB (CCC, TDS)
Najtrudniejszy bieg
Wszystkie biegi są trudne, ale każdy pod innym względem – pokora, pokora i jeszcze raz pokora. The North Face Transgrancanaria daje w kość!
Kiedyś powiedziałabym Transgrancanaria 125km, dziś jednak wiem że to kwestia przygotowania. Na dzień dzisiejszy takim biegiem jest dla mnie Bieg Ultra Granią Tatr- pokonała mnie pogoda i kiepskie przygotowanie fizyczne.
Największy sukces
Odnalezienie w biegach ultra swojej pasji. TDS (Sur les Traces des Ducs de Savoie), 2014, 12. miejsce open women.
Myślę, że już zawsze będę powtarzać, iż największym sukcesem jest odnalezienie swojej pasji, bez względu na to, czy będzie to bieganie ultra maratonów, czy hodowanie jedwabników. Moim sukcesem jest czerpanie radości z biegania. Każdego dnia. Bez względu na otaczające mnie warunki.
Cieszę się także, że mogę być częścią teamu ASICS FrontRunner Poland. Poznałam tu wspaniałych ludzi, biegaczy, przyjaciół. Mogę śmiało powiedzieć, że to mój sukces.
Bolesna porażka
Nie postrzegam niepowodzeń jako porażek, lecz jako lekcje. Wyciągam wnioski na przyszłość. IAU Trail World Championships, Annecy 2015 – umarłam w butach...
Porażka to nieodpowiednie określenie. Zdarzały się biegi, kiedy nie wszystko poszło po mojej myśli, tak jak planowałam. Lecz traktuję je jak naukę. Lekcja pokory, przestroga na przyszłość. Wyciągam wnioski i biegnę dalej. Mądrzejsza o nowe doświadczenia. Na pewno bieg Madeira Island Ultra Trail można zaliczyć do nieudanych ze względu na moja brawurę (upadek na pierwszym km biegu i próba ukończenia mimo kontuzji piszczela-NIE RÓBCIE TEGO!)
Trening
Nie mam trenera ani planu, wiążę buty, zakładam plecak i biegnę przed siebie. Codziennie.
Od zawsze i na zawsze biegam dla siebie, a nie dla wyniku. Dlatego nie trenuję z planami treningowymi. Wszystkie sukcesy na moim koncie to wynik talentu, odrobiny szczęścia, znalezienia się we właściwym miejscu i czasie. To taki bonus. Wisienka na torcie i kropka nad i mojego codziennego biegania dla frajdy.
Dieta
Jem to, na co w danym momencie mam chęć. W trakcie biegu zdecydowanie unikam żeli i batonów energetycznych oraz izotoników, zastępując je wcześniej przygotowanym makaronem z oliwą bądź pieczonymi ziemniakami oraz rosołem (Marcin nie ma z tym nic wspólnego) i herbatą. Na co dzień nie stosuję żadnych suplementów. Aaa, no i dzień bez żelków Haribo jest dniem straconym!
Tu powinnam powiedzieć- die.. co? Nie znam słowa, poproszę następne pytanie (śmiech)
Serio jem wszystko. Nie podważam, nie oceniam, ale na własnym przykładzie wiem, że aby sprawnie biegać ultra dystanse, muszę dostarczyć mojemu organizmowi wszystkiego, o co mnie prosi. Był czas kiedy nie jadłam mięsa, ale ze względu na problemy ze zdrowiem i piórkową masę ciała wróciłam do steka i tatara :) Jeść często i małe porcje- to moja złota zasada. No i nie obejdzie się bez drożdżówki (tak prowadzę cukiernię haha) i ponadczasowych żelków Haribo (kocham miłością szczerą).
Na biegu zdecydownie pieczone ziemniaki i sezamki (dzięki Filip Bojko!), rosół, ser zółty, salami. Żele energetyczne sprawdzają się na maratonie, ale na ultra mój organizm niekoniecznie przyjmuje taką chemię
Moi idole
Zdecydowanie Marco Olmo. Ale szczerze podziwiam i szanuję wszystkich, którzy mają odwagę przebiec dystans dłuższy niż maratoński.
Zawsze przegościem był dla mnie ultras Marco Olmo. Nadal jest. Teraz jednak, z wiekiem, doświadczeniem, cenię bardzo osoby, które miałam okazję poznać osobiście, spędzić z nimi czas, zaprzyjaźnić się. Gediminas Grinius. Podziwiam, szanuję, lubię. Wspaniały człowiek, biegacz, kolega. Na dodatek jego cudna żona Gintare. Przeurocze postacie, dobrzy ludzie (wzruszyłam się)
Marzenia ultra
Zwariowaliście? Nie mogę powiedzieć, bo się nie spełnią!
2 lata temu pytaliście o to samo. Wtedy odpowiedziałam, że nie powiem, bo się nie spełni. Teraz już mogę powiedzieć, ponieważ się spełniło. Tak, udział w UTMB. A kolejne już nie jest sekretem - nigdy nie stracić radości z biegania ultra.
Zdjęcie główne: Piotr Dymus