Jesteś ultrasem kochającym góry, którego zniechęca długotrwałe bieganie w kopnym śniegu i po śliskiej nawierzchni? Planujesz pobiegać w weekend po górach, a zapadający się, głęboki puch na to nie pozwala? A może po prostu chciałbyś zimą urozmaicić swój trening i spróbować innej dyscypliny wytrzymałościowej? Jeśli tylko nie jesteś na bakier ze zjeżdżaniem na nartach, istnieje dla Ciebie wspaniałe rozwiązanie – SKIALPINIZM.
Tekst: Magdalena Derezińska-Osiecka
Jestem pewna, że o urokach skialpinizmu przekona się każdy przeciętnie wrażliwy na piękno natury biegacz. Może się nimi zainteresować również stricte sportowy typ długodystansowca, który zechce wykonać solidny trening w górach. Możliwości jest przynajmniej kilka, a o nich poniżej.
Trwa kalendarzowa zima.
Z jednej strony ocieplenie klimatu daje ostatnio nam, biegaczom, możliwość wykonywania szybkich treningów po bezśnieżnych, stabilnych nawierzchniach. Dotyczy to jednak głównie terenów miejskich, a więc nizinnych. Jednak jeśli jesteś biegaczem górskim bądź ultrasem, nie masz w Polsce między grudniem, a marcem optymalnych warunków do budowania objętości czy zbierania przewyższeń. Zimowe warunki w górach (zwłaszcza w Tatrach) nie są dobre ani na wycieczki biegowe, ani na dłuższe rozbiegania. Jeśli chcesz podczas treningów pokonywać sensowne przewyższenia, a przy tym utrzymywać określoną intensywność i dynamikę, to przez przynajmniej cztery miesiące zalegania pokrywy śnieżnej nie masz na takie treningi szans. No chyba, że jesteś pasjonatem brodzenia w śniegu po uda w pięknych okolicznościach przyrody mimo świadomości, ze pożytku z takiego treninigu niewiele.
Od lat twierdzę, że z fokami powinien zaprzyjaźnić się każdy ultras na czas kalendarzowej zimy. Przynajmniej w weekendy, do wykonywania treningów objętościowych, czyli długich rozbiegań ( „rozfoczeń” – sic!), lub na potrzeby polepszania wydolności poprzez biegi w drugim zakresie intensywności.
Jakie treningi można wykonywać na nartach jako zastępstwo treningu biegowego?
Rozbieganie, czyli trening ogólnej wytrzymałości to nic innego, jak spokojne podejście na nartach na wybraną przez siebie przełęcz czy szczyt (o ile oczywiście prowadzi tam szlak i nie ma zbyt dużego zagrożenia lawinowego). Na przykład podejście z Kuźnic na Kasprowy Wierch, zjazd do Hali Gąsienicowej i jeszcze raz podejście na szczyt. Bieg ciągły, czyli bieg w drugim zakresie intensywności możemy wykonać biegnąc lub idąc szybszym tempem na nartach, kontrolując intensywność wysiłku za pomocą tętna. Zabawa biegowa, interwały - zupełnie tak jak podczas biegania, polega na podbieganiu na fokach w zmiennym tempie, zwykle na krótkich czasowo odcinkach z uwzględnieniem określonego czasu przerw. Sporą rolę odgrywać będzie wtedy rytm i angażowanie różnych partii mięśniowych (zależnie od zmiennego ukształtowania terenu), by ów rytm utrzymać.
Bez względu na rodzaj wykonywanego treningu musimy pamiętać, że podczas biegu na fokach przemieszczamy się nie w płaskim terenie, ale pod górę – zatem o objętości naszego treningu decyduje nie tyle pokonany dystans, co raczej przewyższenie (czyli bezwzględna różnica pokonanych wzniesień). Suma pokonanych kilometrów w poziomie ani średnie tempo nie będą miarodajną oceną wykonanej pracy.
O czym zapominają biegacze, którzy rozpoczynają swoją przygodę ze skiturami? Na przykład o tym, że pojedyncza jednostka treningowa zajmuje nieco więcej czasu, niż trening stricte biegowy ( trochę czasu schodzi na zapoznanie się ze sprzętem i jego obsługę, przepinanie fok do zjazdów i podejść etc). Po pierwszych treningach narciarskich możemy też być zaskoczeni tym, które konkretnie mięśnie nas pobolewają – a wynika to stąd, że w skiturach znacznie większe partie mięśni zaangażowane są w pracę niż przy bieganiu ( ramiona, ręce, plecy).
Gdy zdecydujemy się na dłuższy pobyt w górach, pamiętajmy, że skituring nie zastąpi zupełnie biegania i na dłuższą metę może pogorszyć naszą technikę biegową ( np. cofnąć biodra w tył do pozycji „na narciarza”). Proponuję, by przynajmniej raz na trzy jednostki „roztruchtać” trening na fokach lub zdynamizować się kilkoma przebieżkami. Sama starałam się tak robić w czasie, gdy łączyłam wyczynowy skiaplinizm z bieganiem i zauważyłam, że trochę czasu po sezonie zimowym zajmowało mi „podniesienie” sylwetki podczas biegania i powrót do optymalnej techniki biegu. Wystarczy o tym pamiętać i być tego świadomym, aby foczenie wniosło do naszego rozwoju biegowego nie tylko ożywcze urozmaicenie, ale i stało się sensownym bodźcem treningowym pozwalającym porządnie przepracować czas długich zim na naszej szerokości geograficznej. Najbardziej urzekające w skiturach jest to, że tłem i podłożem każdego treningu jest wyjątkowa przestrzeń górska oraz to, że po dobrze wykonanej pracy treningowej czeka na nas wspaniała nagroda, jaką jest oddanie się narciarskiemu szusowi w dół. A takiej nagrody nigdy nie doświadczymy w biegowych butach.
Magdalena Derezińska-Osiecka – v-ce mistrzyni świata, wielokrotna mistrzyni Polski w skialpinizmie. Biegaczka górska, Młodzieżowa Mistrzyni Polski w biegach górskich. Dwukrotna uczestniczka prestiżowych zawodów skiturowych Piętra Menta we Francji. Zdobywczyni Piku Lenina (7132m.n.p.m.) i Pico Orizaba (5636m.n.p.m.). Licencjonowany przewodnik tatrzański. Swoim wieloletnim doświadczeniem sportowym oraz górskim dzieli się podczas obozów biegowych oraz skiturowych Tatra Running (www.tatrarunning.pl)