Brzeg morza. Piaszczysta plaża, szum fal, a wy biegniecie brzegiem. Widzicie to? Czujecie tę morską bryzę na twarzy? Na teraz pomyślcie, że to nie ciepły lipcowy poranek, a styczeń. Nie parę kilometrów na rozruch przed letnim dniem, a 550 km, siedem dni napierania, niezależnie od pogody. A to wszystko po to, by zwrócić uwagę na Uniwersyteckie Centrum Kliniczne w Gdańsku i zebrać fundusze na zakup sprzętu do plazmoferezy dla oddziału hematologicznego UCK Gdańsk.
Skąd pomysł na bieg Ultrakrew?
Przede wszystkim jest to sposób na podziękowanie dla personelu UCK za uratowanie życia siostry, Asi. Zachorowała nagle, w ciągu kilku godzin jej stan okazał się krytyczny, zapadła w śpiączkę. Dopadła ją niezwykle rzadka choroba, w wyniku której płytki krwi ulegają rozpadowi i tworzą skrzepy. Nietrudno się domyślić, czym grozi taka sytuacja. Ratunkiem dla Asi były transfuzja i podanie jej osocza krwi ‒ udało się, dziewczyna z tego wyszła.
Jacek, jej brat, obiecał wtedy, że przebiegnie dla niej polskie wybrzeże. Stąd wziął się projekt Ultrakrew ‒ każdy ma swój krwiobieg. Jak sami piszą na stronie, Asia dostała ultradawkę osocza ‒ aż 171 opakowań, pozyskanych od 171 osób. Zatem dystans, który chcą pokonać, tez musi być ultra ‒ 550 km.
Ile, kiedy, jak daleko?
Zadaliśmy Jackowi parę pytań odnośnie do akcji i jej szczegółów:
Jacku, na wstępie: czy Asia już czuje się dobrze?
Tak, jest w pełni zdrowa, choć będzie do końca życia pod kontrolą lekarza. Ale zważywszy na to, w jakim była stanie, jest w pełni sprawna, choć osłabiona i dochodzi do siebie.
Dlaczego wybraliście akurat styczeń?
To wynika z tego, że kiedy Asia była w stanie krytycznym, obiecałem, że w ciągu roku od jej wyzdrowienia przebiegnę wybrzeże. Styczeń jest ciężkim miesiącem, ale trudna aura przypomina walkę o życie. Jest to jakieś porównanie, nie mogło być łatwo. Asia miała swoje trudności, my będziemy mieli swoje, zwłaszcza pogodowe.
W ile osób planujecie bieg?
Ekipa biegowa Ultrakrwi to pięć osób, moich przyjaciół biegowych, którzy mnie w czasie choroby Asi wspierali. Ale zachęcamy do przyłączenia się do nas na trasie. Nie ma wpisowego, ale my też nic nie zapewniamy w zamian. Można do nas dołączyć na krótszy lub dłuższy odcinek. Są fragmenty wybrzeża wyłączone, czyli głównie tereny zmilitaryzowane ‒ staramy się o przepustki na ich pokonanie, tam będziemy mogli biec tylko my. Ale inni mogą nam pomóc oczywiście przez oddanie krwi czy wpłatę pieniędzy na konto zbiórki.
Jakie trudności przed sobą widzicie? Jak planujecie logistykę?
Mamy suport, wspomagają nas tu trzy osoby oraz autoryzowany dealer Mercedesa: Mercedes-Benz Witman z Gdańska, który użycza nam samochodu terenowego na czas akcji. Mamy zaplanowane cztery noclegi na trasie ‒ w Kołobrzegu, Ustce lub Łebie, oraz dwa razy we Władysławowie, gdzie zatrzymamy się po biegu na Helu. Szukamy też hoteli, które chciałyby nam użyczyć darmowego noclegu. Bo nasza akcja jest wyłącznie pro publico bono, wszystkie datki będą trafiały bezpośrednio do Stowarzyszenia Hematologicznego.
Jak można akcję wesprzeć?
Najprościej – udając się do najbliższego punktu oddawania krwi, wypełniając ankietę i w końcu oddając 450 ml krwi. To nie boli (no, może tylko trochę przy wkłuciu), choć nie jest wskazane łączenie jednego dnia donacji i treningu, pamiętajcie o tym (więcej informacji na temat oddawania krwi i jego wpływu na bieganie znajdziecie bez problemu w sieci). Jeśli nie możecie być dawcami krwi, a przeciwwskazań jest wcale niemało, zastanówcie się nad wsparciem finansowym, wszystkie dane znajdziecie na stronie akcji.
A jeśli mieszkacie na Pomorzu i macie nieco wolnego czasu, przyłączcie się do biegu ‒ startują 2 stycznia!
Ogromnie imponują nam ludzie, którym chce się włożyć masę energii w pomaganie. Którzy ruszają z końca półwyspu przed siebie i będą biegli, ile fabryka dała, żeby pomóc małej dziewczynce w jej walce z nowotworem. Albo którzy biegną z Łap do Poznania, by zebrać fundusze na leczenie koleżanki i pomoc w jej powrocie do zdrowia. Albo którzy spełniają swoje marzenia o pokonaniu 100 km, a tym samym zbierają środki na protezy dla chłopca, którzy tak samo jako oni, marzy o bieganiu. Ludzie są dobrzy, głęboko w to wierzymy. Trzymamy kciuki za akcję. Ja sama, kiedy skończy mi się półroczna kwarantanna, w styczniu, jeśli zdrowie pozwoli, oddam krew w warszawskim Centrum Krwiodawstwa.