Było gorąco, ale nie padało. Były emocje i rekordy trasy. I chociaż wielkiego barana pocałowało dopiero niecałe 10% startujących, to już teraz wiadomo, że tegoroczne zawody "Wielkiej Skały" w Kolorado przejdą do historii.
Tekst: Filip Jasiński
Zdjęcia: Matt Shapiro, irunfar.com, Instagram Zach Miller, FB/Instagram François D'haene
Jako fanboy Courtney czułem się niepewnie widząc, jak w połowie trasy Camille Bruyas dawała Francuzom nadzieję na odwet na Amerykanach, którzy w ubiegłym roku zdominowali podium na UTMB. Co do tego, że wygra któryś z Francuzów, w zasadzie nie miałem wątpliwości - startował głodny sukcesu Francois d'Haene, który jak mało kto zna trasę. Moim cichym faworytem co prawda był od początku legendarny 49-latek, Ludovic Pommeret, ale to Francois nadał tempo na samym początku. Z kolei walcząca o trzecie z kolei zwycięstwo wśród pań, Courtney Dauwalter dzielnie trzymała się czołówki. Świetna relacja w sieci zapewniona przez portal IRunFar pozwoliła podglądać trasę i na bieżąco podziwiać zawodników biegnących na średniej wysokości 3300 mnpm.
Pytanie brzmi, czy tegoroczny zwycięzca i rekordzista trasy, popularny Ludo, wygrałby, gdyby nie zdrowotny pech, który dopadł jego dwóch godnych rywali. Wpierw poległ Zach Miller, który parę ostatnich miesięcy spędził biegając na dużych wysokościach 220 km co tydzień. Szybko przeprowadzony zabieg usunięcia wyrostka robaczkowego nie przekonał konsylium lekarskiego zwołanego przez organizatorów biegu, i Zach - pomimo najlepszych chęci i gotowości do startu - nie podjął się wyzwania. Z kolei ok. 100 km zapłakany Francois zszedł z trasy z powodu choroby, która dopadła go dwa tygodnie przed zawodami.
Nie zmienia to faktu, że Ludo pobił o parę minut rekord trasy ustanowiony przez Kiliana Jorneta. Francuz przekroczył metę w czasie 21h33. Trzy godziny później do wielkiego kamienia w Silverton dobiegł Szwajcar Diego Pazos (24h39), którego przez dłuższy czas gonił Amerykanin Jason Schlarb (24h48).
Czwartą osobą na mecie, bijąc własny kobiecy rekord po raz trzeci z rzędu, była Courtney po 26h11. Uparła się niemalże sprintując na ostatnich kilometrach, aby znowu wyśrubować doskonały wynik - raczej nie zaskakując kibiców na całym świecie. Amerykanka podzieliła podium z Camille (29h28) oraz Szwajcarką Kathariną Hartmuth (30h29). Na tle wyników tegorocznych zwycięzców rezultaty kolejnych zawodników i zawodniczek na tej arcytrudnej trasie pokazują, jaką klasą samą w sobie są Courtney i Ludo...
Co przyjdzie zapamiętać z tegorocznego Hardrocka? Zmęczenie zwycięzców walczących o drobne minuty, aby pobić rekord trasy, Courtney zajadającą się arbuzem w koszuli w... arbuzy podczas przedbiegowego wywiadu, Francois schodzącego z trasy w objęciach rodziny oraz Zacha Millera na szpitalnym łóżku w czapce z daszkiem, pokazującego dziury po operacji wyrostka.
Tymczasem na metę wbiegają kolejni zawodnicy - każdy z nich z niesamowitymi wrażeniami do opowiedzenia.