Ania Lis
Biegacz amator

Thule Glide 2 - test wózka biegowego

01.07.2023

W życiu niektórych biegaczy przychodzi taki czas, kiedy należy rozejrzeć się za wózkiem dla dziecka. Wtedy stajemy przed dylematem co wybrać. Rynek tymczasem oferuje wiele.

Te(k)st: Iwona Górowska 

 

Mamy przyjemność nabijać kilometry rakietą Thule Glide 2. Wózkiem, którym pobito rekordy Guinnesa w półmaratonie (1:11:27) oraz maratonie (2:31:22). Same te cyferki świadczą o tym, że został on stworzony do szybkiego i ekonomicznego przemieszczania się. Jest to niewątpliwie wózek z najwyższej póki cenowej. Dlatego też moje oczekiwania wobec niego były dość wysokie i muszę przyznać, że nie zawiodłam się, bo w parze idzie jakość wykonania oraz jego funkcjonalność. Jest ładny i zgrabny, choć to oczywiście rzecz gustu. Miło jednak słyszeć na spacerze: „Mamo, patrz jaki fajny wózek!”, „Ooo, ale ładny!”. Został stworzony z należytą starannością oraz dbałością o najmniejsze szczegóły. Ale przecież nie to czyni go dobrym pojazdem. 

Fot. Ania Lis
Fot. Ania Lis

Na pierwszym miejscu bezpieczeństwo 

Z Thule Glide 2 możemy biegać z dzieckiem mającym od 6 miesiący do 4. roku życia (lub 22 kg wagi). Wózek został wyposażony w pięciopunktowe pasy bezpieczeństwa z dużą regulacją, by jak najlepiej dobrać ich długość do wzrostu dziecka, przez co zapewnia komfortowe usadzenie małego pasażera. Wiadomo, że z tymi sześcioma miesiącami bywa różnie. Dziecko na pewno powinno już stabilnie siedzieć. My zaczęliśmy przygodę z wózkiem w ósmym miesiącu życia naszej córki. 

Fot. Ania Lis
Fot. Ania Lis

Jeśli mówimy o bieganiu z wózkiem, to konieczne są dobre hamulce. Tutaj producent zastosował ciekawy system hamulca ręcznego, który został wbudowany w środek uchwytu kierownicy. Bardzo łatwy w obsłudze. Wystarczy przekręcić go lewą bądź prawą ręką do siebie. W zależności od siły nacisku zwiększa się moc hamowania. Okazuje się to bardzo intuicyjne i pozwala kontrolować prędkość na stromych zjazdach. Dodatkowo przy ewentualnej utracie równowagi automatycznie zahamujemy, pociągając za uchwyt. Drugi hamulec postojowy blokuje koła, aby móc postawić bezpiecznie wózek bez obaw, że nam odjedzie. Obsługujemy go jedną nogą i ‒ co najważniejsze ‒ płynnie bez głośnego kliknięcia, które mogłoby zakłócić spokój malucha. 

Czas na trening 

Ale zanim na niego wyruszymy, trzeba rozłożyć wózek, co w tym modelu jest bardzo proste, szybkie i można zrobić to jedną ręką, bo nie wymaga dużego nakładu siły. Wystarczy chwycić za uchwyt, który znajduje się pod podnóżkiem, przekręcić go i lekko podnieść wózek do góry. No i gotowe. Z czasem, gdy rozkładanie szło mi coraz sprawniej, robiłam to, trzymając małą w jednej ręce. Składanie po zakończonym bieganiu jest równie proste.  

Fot. Ania Lis
Fot. Ania Lis

Dobra, wózek rozłożony, dziecko wygodnie posadzone i zapięte pasami, więc jedziemy! Albo raczej biegniemy. Wózek prowadzi się faktycznie bardzo lekko. W końcu model ten bił rekordy prędkości. Trzy duże koła ze zblokowanym przednim pozwalają prowadzić go bardzo pewnie i stabilnie. Dodatkowo przednie koło ma możliwość regulacji odchylenia bocznego w celu zniwelowania ewentualnego uciekania wózka na boki. Uchwyt do trzymania można ustawić na kilku poziomach. Ale tu niestety muszę przyznać, że dla mnie, osoby niewysokiej, bo mam 156 cm wzrostu, brakuje jednego „ząbka” regulacji do dołu. Ale może to kwestia przyzwyczajenia, bo przyczepka, z którą biegałam wcześniej, miała rączkę znacznie niżej. Choć możliwe, że nie jest to aż tak istotna kwestia, bo chyba nie znam kobiet z naszego biegowego środowiska niższych niż ja. Uchwyt powleczony jest przyjemnym, miękkim antypoślizgowym materiałem, więc spocone dłonie mają pewny chwyt. Doczepiony jest do niego na stałe pasek bezpieczeństwa do założenia na nadgarstek. Niestety trochę krótki i tylko na lewą rękę bez możliwości przełożenia na drugą. Ale warto z niego korzystać.  

Kolej na daszek ‒ niby nic, a jednak! Robi robotę. Ma duży zakres regulacji, więc skutecznie chroni przed warunkami atmosferycznymi. Po rozłożeniu sięga prawie do połowy ramy, a jak jeszcze rozsuniemy w nim dodatkowy zamek, to siatkowa część, która zapewnia przewiewność, przedłuży go o kolejne kilka centymetrów. Fajnym patentem jest wbudowane na górze okienko z klapką na magnesy, przez które możemy podglądać, co robi dziecko, modląc się w duchu, aby spało albo było zajęte podziwianiem szybko uciekających krajobrazów.

Fot. Ania Lis
Fot. Ania Lis

A będąc już przy śnie, to plus daję za to, że składanie i rozkładanie daszku jest na tyle ciche, że jest niewielka szansa, że ten sen zostanie przerwany. Płynnie przechodzimy do bardzo prostej regulacji oparcia. Gdy dziecko zaśnie, bezszelestnie możemy jedną ręką obniżyć go z pozycji siedzącej do leżącej, aby mógł wygodnie śnić o wymarzonych wynikach biegowych rodzica. 

Czy na pewno wszystko mam? 

To, czego nie może zabraknąć w wózku, to miejsce na przechowanie niezbędnych rzeczy. W „kabinie” są dwie kieszonki z siatki, do których można wsadzić ulubione zabawki albo jakąś przekąskę, żeby maluch miał do niej łatwy dostęp. Z tyłu wózka na oparciu znajduje się większa siatkowa kieszonka, do której dostęp ma już tylko rodzic. Pod siedzeniem jest duży kosz bagażowy, gdzie możemy zmieścić sporo rzeczy, np. nosidło, jak już dziecko nie będzie chciało jechać w wózku, ubranka na zmianę albo zestaw piknikowy. Ten schowek jest odpinany, więc, wybierając się w mocno przygodowy teren, możemy go zostawić w domu, aby podwozie wózka było wyższe.  

Jeśli chodzi o bieganie po zmroku, to wózek posiada elementy odblaskowe, znajdujące się na kołach oraz daszku. Myślę jednak, że jeśli chcemy biegać z wózkiem po zmroku, powinniśmy zaopatrzyć się w dodatkowe oświetlenie. 

Przydatne dodatki 

Thule oferuje nam kilka kompatybilnych części jak np. moskitiera, która chroni przed wszelkimi owadami, a dodatkowo przed pędem powietrza. Przydatna to rzecz. Możemy dokupić też osłonę przeciwdeszczową, śpiworek, świetnie zastępujący kocyk w chłodne dni, tackę, uchwyt na bidon czy pałąk dla dziecka, który może sobie trzymać podczas spaceru. Nie jest on niezbędny, mimo że maluch jest przypięty pasami, podnosi jednak to jego bezpieczeństwo. Dostępne są też adaptery do gondolki i fotelika samochodowego, dzięki czemu wózek robi się bardziej wszechstronny i można go używać od samego początku. 

Na koniec warto zaznaczyć, że Thule posiada w ofercie bardziej miejski odpowiednik modelu Glide 2, czyli Urban Glide 2 różniący się przede wszystkim tym, że jego koła są mniejsze, a to przednie jest obrotowe ‒ z możliwością blokady. Na pewno jest to model łatwiejszy w manewrowaniu w ciasnych miejscach. Jest też nieco cięższy. 

I tak na koniec dodam jeszcze słów kilka, które miały być początkiem artykułu, ale wylądowały jednak na końcu.  

Nie są one ani dla zachęcenia, ani zniechęcenia do kupienia wózka biegowego. U każdego bywa inaczej, bo te małe Istoty są przeróżne, ale jeśli ktoś zapyta mnie, jak to jest biegać z dzieckiem w wózku, odpowiem: Bieganie z dzieckiem jest piękne. Dziesięć razy wrócisz do domu wyczerpany i wkurzony, bo płacz, bo mostki, bo kupa, bo marudzenie, bo na ręce, ale ten jeden raz się uda. Siądzie jak złoto. Wrócisz do domu z uśmiechem na twarzy naładowana_y energią i wiarą, że już będzie dobrze i następnym razem również się uda. Bywa różnie, ale warto próbować. Nic na siłę. Najważniejsze jest wrzucić na luz i pamiętać, że to mały Szkrab jest tutaj najważniejszy, bo to naszą fanaberią jest bieganie z wózkiem.  

Wózek dostępny thule.com

Iwona Górowska - Miłośniczka zdobywania wysokości: biegiem, na nartach czy wspinając się na pionowe ściany. Ratowniczka Bieszczadzkiej Grupy GOPR, ultramaratonka i twórczyni kultowych już czap w świecie biegów terenowych – „Bez Igły”. Od kilku miesięcy dystanse pokonuje razem ze swoją małą córeczką.