Deszcz, nie deszcz na trening trzeba wyjść. W szczególności, gdy nie ma się całego dnia na trening, tylko trzeba korzystać z okienek jakie dają praca i opieka nad dziećmi. A pech zawsze chce, że gdy mogę wyjść to pada, dlatego z przyjemnością przyjęłam propozycję przetestowania czegoś nowego do biegania w deszczu… Przed wami test kurtki Ronhill Infinity Nightfall Jacket.
Te(k)st: Anna Lis, zdjęcie: Andrzej Szczot, materiały producenta
Oczekiwania: Miałam dotychczas styczność z wieloma przeciwdeszczowymi kurtkami do biegania. Jedne były w stylu ceraty, czyli sztywne i mało plastyczne, nie przepuszczały wody, ale tworzyły imitację przenośnej minisauny. Dlatego od idealnej dla mnie wodoodpornej kurtki do biegania oczekuję jedynie, by chroniła mnie przed deszczem i dobrze oddychała. No i bym po zmroku czuła się w niej bezpiecznie. Szczelna kieszeń na telefon i komórkę – to już biegowy orgazm.
Konstrukcja: Kurtka na pierwszy rzut oka jest trochę sztywna i wg mnie dość szeleszcząca. Po dość długim okresie testowania mogę jednak śmiało powiedzieć, że dzięki temu jest bardzo solidna. Czarna kurtka z mieniącymi się wstawkami w kolorach kuli disco na klatce piersiowej i na łopatkach. Wodoodporne szwy i wykończenie suwaka. Tylko jedna kieszonka na lewej piersi. Małe wstawki z gumek ściągających po bocznych stronach kurtki i wokół nadgarstków. Kaptur z daszkiem, bez możliwości schowania go w kołnierzu.
Wygoda: Pomimo minimalnej sztywności, kurtka nie krępuje ruchów. Przy niestandardowych ruchach, jak skłon do wiązania buta, zostaje na miejscu. Bardziej wrażliwych koniec suwaka może trochę drażnić w podbródek. Kaptur nie spada ani z głowy, ani na oczy w trakcie biegu. Jednak ze względu na jego dość sztywną konstrukcję, dość głośno słychać rozbijające się o niego krople deszczu.
Warunki testowania: Cały listopad i grudzień w różnych rodzajach deszczu. Od mocnych oberwań chmury, po przelotne mżawki.
Ogólne wrażenia: Kurtka w 95% spełniała moje kryteria. Podczas deszczu nie zauważyłam, by ubrania pod nią były mokre, a co więcej kurtka świetnie oddycha, bo ubrania nie były też mokre od potu. Brak efektu przenośnej sauny – wielki plus. Dodatkowo czułam się w niej bezpiecznie. Wiele osób się z tego może śmiać, ale ja, biegając w kapturze, który zawsze lekko ogranicza widoczność, przy szumie deszczu w uszach, poruszając się poboczem, czuję się niepewnie, bo myślę, że jestem mało widoczna dla aut i rowerów. Tymczasem gdy dobiegałam do domu po zmroku, samochody zatrzymywały się przede mną na przejściu dla pieszych z dużym wyprzedzeniem. To dzięki dużym kolorowym odblaskom na piersi i plecach kurtki, które w ciągu dnia tworzą ładny wzór i wcale nie zdradzają tego, jakimi dyskotekowymi imprezowiczkami potrafią być po zmroku.
Jedynym minusem jest niedawno odkryta informacja od producenta umieszczona w środku kieszonki, że nie zapewnia ona ochrony przed zamoczeniem włożonych do niej rzeczy. I dlatego jeszcze kilka procent od mojego zadowolenia muszę niestety odjąć. Mnie na szczęście kilka razy się upiekło. Klucze do auta oraz telefon były suchusieńkie. Uświadomiona, będę musiała zaprzyjaźnić się z woreczkiem strunowym, bo jeśli producent pisze, że kieszeń nie jest całkowicie szczelna, to raczej nie będę ryzykowała zalaniem telefonu, by udowodnić mu, że jest inaczej.
Podsumowanie: Ronhill Infinity Nihghtfall Jacket to zdecydowanie kurtka do biegania w deszczu. Świetnie oddycha i zapewnia widoczność użytkownika w szare dni. Zabezpieczając dodatkowo klucze i dokumenty, można mieć pewność, że trening wyjdzie na sucho. Szczerze, dzięki niej nawet polubiłam latanie w deszczu. Dobra gatunkowo kurtka spełniająca swoje przeznaczenie.
Zalety:
- nieprzemakalna
- wiatroodporna, ale też dobrze oddychająca
- solidna
- doskonale widoczna po zmroku
- kaptur rewelacyjnie trzyma się na swoim miejscu
- nieprzemakalne szwy i suwaki
Wady:
- brak nieprzemakalnej kieszonki
- dość głośno w kapturze w trakcie deszczu
Ania Lis
Lubi góry i las. Lubi być w ruchu. Nie napina się na wyniki ani na starty w zawodach. Te zawsze pojawiają się przy okazji. Największą satysfakcję ma widząc, ile energii daje jej przebywanie na łonie natury. Potrafi zrezygnować ze swojego treningu, by podobną radość z ruchu na świeżym powietrzu mogły dzielić jej córki Inka i Mila.