Specjalnie dla Was cenne uwagi i podpowiedzi Przemka Sobczyka – biegacza górskiego, przewodnika tatrzańskiego, zwycięzcy pierwszej edycji Biegu Ultra Granią Tatr, rekordzisty trasy Biegu Rzeźnika (razem z Kubą Wiśniewskim), skitourowca. Naprawdę warto!
W Tatrach od kilku dni pada deszcz, szlaki są śliskie, jest sporo błota, więc będzie trzeba bardzo czujnie zbiegać. Niezwykle ważny będzie dobór obuwia. Trasa zawodów jest długa i trudna technicznie, warto przynajmniej do Karbu wypada trochę się szanować. Dopiero później zaczyna się prawdziwe ściganie. Zaplanujcie właściwe odżywianie, bo Bieg im. Druha Marduły lubi szybko odciąć prąd - koniecznie na Hali już coś zjedz. Może być parno i duszno, więc będziecie się mocno pocić, trzeba od startu, a nawet przed nim, dobrze się nawadniać. Dodatkowa rada: jak umiesz chodzić z kijami, tym razem ich nie zapomnij! Mogą okazać się bardzo pomocne. No i pamiętaj: Biegasz trail, nie śmiecisz!!! Powodzenia!
Na trasie spotkacie kilka wymagających lub po prostu trudnych podejść:
- Nosal - po krótkim podbiegu od startu od razu stanie przed Wami ściana Nosala - 250m w górę po schodach, skałach i błocie. Właśnie tu paradoksalnie można przegrać swój bieg. Bardzo łatwo zakwasić się, co spowoduje spore straty w tempie i mocach przerobowych na dalszym odcinku trasy. A to przecież dopiero początek zabawy.
- Jaworzynka - jak nie przesadzicie na Nosalu, to uda się utrzymać mocne tempo. Patrzcie wyżej!
- Karb - parę kilometrów w nogach już będzie, a przed Wami wyrośnie kolejne strome wyzwanie. Szykuje się ostre podejście, najpewniej w skwarze i palącym słońcu. To właśnie tutaj większość dopada poważny kryzys, który zrekompensuje na pewno widok ze szczytu.
- Liliowe - pierwsze 200 metrów po ukończeniu zbiegu warto przeznaczyć na jedzenie (śmieci zabieramy do kieszonek plecaków!!!) i picie. W tym czasie Wasz organizm przyzwyczai się do długiego podejścia. Jak mądrze to rozegracie, będzie dobrze.
- Od Kuźnic na „Patyki” - w normalnych warunkach pełny lajt, ale po mocnych 20 km w nogach będzie tu naprawdę bolało - od „Patyków” już coraz mocniej pachnie metą, więc dalej będzie już tylko lżej.
Warto skupić się także na trzech bardzo mocnych zbiegach:
- Z Nosala - początek to śliskie schody, potem czas na gaz i od niebieskiego szlaku uważne zbieganie po śliskich i niewygodnych kamieniach - można bokiem, ale uwaga na korzenie. Chętnie podstawiają nogi.
- Z Karbu - pierwsze 500 metrów po skałach, więc naprawdę z umiarem i bardzo czujnie do progu, potem można odkręcać śrubkę, pełna wolność w zbiegu.
- Z Kasprowego do Myślenickich na 70-80% możliwości, potem przyspieszenie, chyba wszyscy w stawce znają ten zbieg jak własną kieszeń. A debiutanci poznają i zapamiętają na zawsze.
Ps. Śniadanie: Nie kombinujcie, zjedzcie to, co macie sprawdzone. U mnie to buła z dżemem, bo siła drzemie w dżemie
Do zobaczenia na starcie!
Przemek Sobczyk
Ps2. zdjęcia z 2015 znajdziecie w albumie naszego redakcyjnego Jamesa, który wszędzie biega po bułki :)