Kilka miesięcy temu otrzymałem propozycję, by przetestować „kultową” bluzę Power Houdi marki Houdini. Miała ona swoją premierę już 20 lat temu, ale przyznam się, że nie słyszałem wcześniej o tym magicznym wdzianku. Zrobiłem więc mały „research” w internetach i znalazłem wzmianki o wysokiej jakości, długowieczności itp. Pomyślałem sobie, że to świetna okazja dla mnie, bo zbliżał się sezon zimowy, w trakcie którego miałem zaplanowane fotografowanie kilku biegów, w tym dwie długie górskie imprezy. Wiadomo było, że bluza łatwo ze mną nie będzie miała…
Test: Paweł Zając (UltraZajonc)
Zdjęcia: Katarzyna Gogler
Wybrałem ciemno-niebieski kolor (illusion blue) i rozmiar L, bo chciałem żeby bluza była dopasowana i zmieściła się pod puchówkę. Przy moich 187 cm wzrostu i 90 kilogramach rozmiar L okazał się strzałem w dziesiątkę. Bluza po wyjęciu z paczki sprawiała naprawdę bardzo przyjemne wrażenie. Miły w dotyku materiał przypomina polar od wewnątrz, a od zewnątrz jest gładki, jakby „softshelowy”, solidne suwaki – główny i na kieszeniach, kaptur z wysoką stójką i przedłużane rękawy z otworami na kciuki. Idealnie by utrzymywać komfortową temperaturę w czasie zimowych aktywności. Jeszcze lepsze odczucia miałem po jej założeniu. Pomimo niepozornych gabarytów – jest bardzo lekka i materiał dość cienki – bluza daje bardzo dużo ciepła.
W górach używałem jej w sytuacjach, w jakich zazwyczaj zakładałem cienką puchówkę. I tu się objawiła pierwsza przewaga syntetycznej Power Houdi nad puchówką. Na wymagających podejściach, kiedy emitujemy bardzo dużo ciepła zdarzało mi się spocić i po takim incydencie puchówka przestawała spełniać swoją funkcję. Wilgotny puch się zbijał, a potem jego wyschnięcie trwało długo. Bluza Houdi daje niemal tyle samo ciepła, świetnie odprowadza wilgoć, a do tego bardzo szybko schnie.
W temperaturach kilka stopni poniżej zera nie potrzebowałem kurtki – wystarczała bluza Houdini, pod nią koszulka termiczna, a na wierzchu cienka puchówka. Kiedy było 0-10o C wystarczała bluza i warstwa termiczna, ale przy górnej granicy tego zakresu na podejściach robiło mi się już za ciepło. Zdarzyło mi się założyć ją na rower, kiedy było w okolicy zera i troszkę wiało. Przed wiatrem bluza mnie nie chroniła, ale po założeniu na nią cienkiej kamizelki-wiatrówki izolowała bardzo ładnie pomimo, że rozwijałem spore prędkości wystawiając się na zimny wiatr.
Producent szacuje żywotność bluzy na 1287 założeń, co średnio może się przełożyć nawet na 10,2 lat użytkowania. Ja do tych liczb nawet się nie zbliżyłem, bo używam jej niecałe pół roku, a założyłem ją pewnie około 128,7 raza (była bluzą pierwszego wyboru nie tylko podczas aktywności sportowo-fotograficznych, ale też zawsze wtedy kiedy nie chciałem zmarznąć). Po tym czasie i bardzo intensywnym użytkowaniu nie widzę na niej właściwie żadnych śladów zużycia. No może delikatne zmechacenia na ramionach, ale temu nie ma się co dziwić, bo kilka razy nosiła razem ze mną ok.15 kilogramowy plecak (najczęściej przez kilkanaście godzin).
Jeśli musiałbym wskazać jakąkolwiek wadę Power Houdini, to zapewne by to była cena. Ale z drugiej strony, jeśli zapewnienia producenta nie są tylko chwytem marketingowym, to jest to długotrwała inwestycja w komfort. Mniej niż 1 zł za 1 dzień noszenia bluzy, to dużo czy mało? Matematykę zostawiam Wam.
Więcej produktów Houdini znajdziesz w CRAG STORE