Rzecz będzie o Hoka One One, damskim modelu Huaka 2
Hoki coraz śmielej wchodzą na rynek trailowy. Kosmiczny but o grubej i szerokiej jak żelazko podeszwie wizualnie mnie nie zachęcał – wyobrażałam sobie ciężką słoninę na nodze, przez którą w ogóle nie poczuję, po czym biegnę. „Co za wymysł!”, myślałam sobie. Ale pewnego dnia miałam okazję pomacać kilka modeli Hoka. Zaskoczyła mnie ich lekkość, były nawet lżejsze od niektórych minimalistycznych butów trailowych!
I oto trafiła się okazja przetestowania modelu Huaka 2. Docelowo testem dla nich miało być pokonanie Głównego Szlaku Świętokrzyskiego, niestety plan bicia rekordu wziął chwilowo w łeb. Ale buty zostały.
Zaczęłam w nich biegać podczas codziennych treningów w terenie szutrowo-asfaltowo-leśnym. Gdy założyłam je pierwszy raz na nogi i wybiegłam ze swojej uliczki na asfalt, poczułam nieodpartą chęć pognania przed siebie. Mimo nierozgrzania i głównej drogi gęstej od aut, zrobiłam kilka szybkich przebieżek. Buty same niosły. Ich podeszwa, lekko łódkowata w kształcie, aż prowokuje do szybkiego biegu.
Mają 2 mm dropu (to rzeczywiście mało), w ogóle nie czuje się, jakby się stało na koturnach. Wysokość pięty to 27 mm. But jest bardzo lekki jak na swoją amortyzację – 226 gramów (rozmiar 38), na co nie wygląda. Huaka 2 nie jest tak wizualnie toporna jak modele Mafate czy Challenger, jest delikatniejsza i grubość podeszwy nie rzuca się tak bardzo w oczy.
Huaka 2 ma niewielką wysokość bieżnika – to mnie też trochę martwiło przy planach wzięcia tych butów w Góry Świętokrzyskie, które potrafią być śliskie i błotniste, zwłaszcza w tegorocznych okolicznościach wiosenno-zimowych. Podeszwa ma dwa rodzaje bieżnika – na zewnętrznej części pięty twardszą gumę, bardziej odporną na ścieranie w kształcie jodełki otwartej do góry, na czubku i w okolicach I i V kości śródstopia – jodełka w drugim kierunku, do dołu – tu zapewne ma dawać lepsze odbicie i przyczepność. Reszta to niewielkie romby z pianki EVA, z której jest zrobiona cała podeszwa. Dodatkowo na całej długości są obecne trzy wgłębienia, by zmniejszyć jeszcze ciężar konstrukcji. Na razie żaden kamień mi się w taką dziurę nie wbił, więc nie narzekam. Bieżnik jest odpowiedni na asfalt lub bardzo suchy trail czy skały. Myślę, że stąd popularność Hoka One One w Stanach – większość ich trailowych szlaków jest raczej gładka i sucha niż najeżona kamieniami i korzeniami jak nasze Beskidy.
Buty są bardzo ładne. Chodząc w nich po mieście, zbierałam ciekawskie spojrzenia i kilka razy pytano mnie, skąd mam takie ładne buty. Są też precyzyjnie wykonane – nie ma miejsc z widocznym klejem, niedomalowanych czy pozostawiających wątpliwość co do wytrzymałości. Cholewka w konstrukcji bezszwowej jest bardzo przewiewna. Od przodu palce są zabezpieczone laną gumą. Sztywny zapiętek trzyma piętę w miejscu. Nie ma uczucia latania stopy w bucie, cholewka jak skarpetka otacza całą stopę. Pierwszy raz mam buty z tradycyjnymi sznurowadłami, które zawiązane na jeden supeł w trakcie biegania ani razu się nie rozwiązały. Używane często buty nie mają charakterystycznego zapaszku, być może dzięki wkładce z systemem Ortholite.
Gdzieś na portalu biegowym przeczytałam recenzję, że Hoka One One z racji swojej amortyzacji jest tylko dla biegających z pięty. Nie zgodzę się – biegam ze śródstopia i Huaka jest do tego świetna. Ten model biegł ze mną Podkowiańską Dychę, gdzie trzy czwarte trasy to były ścieżki leśne i park run po dziurawym asfalcie. Na wysypanej drobnymi kamykami drodze nie czułam ich wbijania się w podeszwy, na asfalcie buty niosły przed siebie, że hej. Zabieram je na 20 km wybiegania wzdłuż torów, gdzie kamienie z podkładów potrafią dać się we znaki. Biegam w nich szybkie treningi po asfalcie lub szutrze, ale w las zabieram tradycyjnie mało amortyzowane trailówki, bo moja propriocepcja lubi jednak czuć te wszystkie szyszeczki i gałązki.
Ważne, by w teren górski jednak zabrać model Hoka One One z większym bieżnikiem i najlepiej podeszwą vibram. Chcę też wypróbować buty tej marki na szlakach, myślę, że na 80. czy 100. kilometrze nasze zmęczone stopy będą błogosławić grubość podeszwy.
Te(k)st: Tamara Mieloch - w biegu daleka od asfaltu, bliska krzakom, błotom i wykrotom. Im trudniej i bliżej natury, tym fajniej. Z fascynacji fizjoterapeutka i początkująca zielarka.
Tekst pochodzi z Magazynu TRAIL#6
Zdjęcia: Marcin Rosłoń