Redakcja KR

Najtwardszy zawodnik w historii Spartatlonu

Sparta, 25.09.2017

SPARTATLON jest magią, tajemnicą. Jest jak kobieta, która ma w sobie „coś”, o czym niby wiemy, rozumiemy, lecz nie umiemy wytłumaczyć tego słowami. Tylko odkrywamy w niej to „coś” ciągle od nowa…

Ukończyłem ten 246-kilometrowy bieg z Aten do Sparty po raz 12. z rzędu i był to mój najtrudniejszy bieg w Grecji od 2004 r., czyli od początku mojej przygody ze Spartatlonem. Na starcie w Atenach o godz. 7 rano temperatura wynosiła 22°C, a wilgotność wahała się od 75 do 80%, przez co zmagałem się z ogromnym brakiem tlenowym. Przez panujące warunki moje mięśnie pracowały gorzej, a ja kisiłem się we własnym ciele jak w puszcze, nie słyszałem pracy serca, bo mięśnie tak bardzo pożerały tlen.

Na Spartatlonie mieliśmy do pokonania góry Peloponezu wznoszące się do 1300 m n.p.m. Trasa jest cały czas pofałdowana, z masą dwu–trzykilometrowych podbiegów. Towarzyszyły nam obfite opady deszczu, błyskawice, pioruny oraz znaczne wahania temperatury. W dzień słupek rtęci skakał pomiędzy 29 a 34°C, w nocy temperatura spadała do 5°C przy wciąż ogromnej wilgotności. Do tego od 40. kilometra stale walczyłem z bólem, który doskwierał mi tak bardzo, że w pewnym momencie musiałem go po prostu wyłączyć. To nogi mi wysiadły po Biegu Ultra Granią Tatr. Na 80. kilometrze miałem masaż, a gdy masażysta dotknął moich łydek, powiedział tylko jedno słowo: „Katastrofa!”. Odpowiedziałem mu: „No to zrób tak, żeby ta katastrofa dobiegła do końca!”.

Dwa razy podsypiałem na trasie. Raz przed Sangasem około 160. kilometra, a później po 180 km – za każdym razem spałem po 15 minut. Wolę się zdrzemnąć kwadrans na punkcie kontrolnym niż biec niedospany i snuć się od jednego skraju drogi do drugiego. Zresztą na biegach zawsze podsypiam, żeby nie ryzykować utraty kontroli ruchu. Na szczęście, na punktach są specjalne miejsca, gdzie przykryją kocem i pozwolą odpocząć. Dodatkowo kiedy biegniemy na granicy limitu, tracimy energię na stres, nierozumnie pozbawiamy się sił. Dlatego trzeba się zregenerować chwilą drzemki.

Najbardziej wzruszył mnie moment przed samą Spartą. Nawet teraz, gdy go wspominam, przechodzą mnie dreszcze. Na przedmieściach stojąca na poboczu kilkuletnia dziewczynka wręczyła mi gałązkę oliwną i małą różyczkę. Z boku stała jej mama, która na pewno opowiedziała jej historię tego biegu i o wysiłku, jaki trzeba ponieść, żeby go ukończyć. Wiem, że to dziecko naprawdę czuło to, co my, zawodnicy, przeżywamy. To było naprawdę piękne i wzruszające. Warto było się tyle męczyć, żeby dostać takie podziękowanie.

Kiedy już zbliżałem się do mety, miałem wrażenie, jakby opuszczała mnie gorączka w chorobie. Tego się nie da opisać – gdy wbiegasz w alejkę prowadzącą do pomnika króla Leonidasa, czujesz, że tworzysz historię. Ostatnie kilometry pokonałem z grupką dzieci z polskiej szkoły w Atenach. Byłem tak zaabsorbowany, że po minięciu mety nie ucałowałem stopy Leonidasa, a taki jest zwyczaj. Musiałem tylko zdjąć czapkę, bo na nią nie założą wieńca.

Na koniec okazało się, że za ukończenie 12. edycji biegu z rzędu organizatorzy nagrodzili mnie tytułem najtwardszego zawodnika w 33-letniej historii Spartatlonu. Dostałem żywe drzewo oliwne oraz metalowe narzędzie w kształcie bumerangu, którym dawniej sprawdzano hardość wojowników. Za jego pomocą ścierano im skórę aż do kości i do utraty przytomności. Czym później rekrut mdlał, tym lepiej rokował jako przyszły Spartanin.

Dopóki będę się mieścił w limicie, będę wracał do Sparty. Fajnie byłoby dotrwać do 18. edycji, do dojrzałości. Będę próbował!

...

Zbigniew Malinowski (rocznik 1954), ukończył 33. edycję Spartatlonu w 31:33:04, plasując się na 47. miejscu open, zajmując jednocześnie pierwsze miejsce w kategorii weteranów. Na starcie u progu Akropolu stanęło 383 śmiałków, z których tylko 174 dobiegło do Sparty. Wśród nich zaledwie 4 Polaków. Oprócz Malinowskiego byli to: Andrzej Radzikowski (18. miejsce, czas 28:44:05), Łukasz Sagan (101. miejsce, czas 34:24:10) oraz Artur Kujawiński (154. miejsce, czas 35:37:12).

Foto: Agnieszka Faron

Tekst ukazała się w magazynie ULTRA#2