Redakcja KR

Mistrzowskie opowieści - Patrycja Bereznowska i Andrzej "meloniq" Piotrowski

Pabianice, 07.05.2023

Andrzej: "Póki co to moja najbardziej extremalna doba, to już nawet przed laty w Łysych na MP nie było tak źle z pogodą, padało może i więcej, ale nie przy temperaturze w okolicy zera.."

Patrycja:"Mój najtrudniejszy bieg 24h, koszmar"

Zdjęcia: Mark Janiak, Ultra Park Weekend

 

Patrycja Bereznowska, Mistrzyni Polski w Biegu 24h

Pabianice i UltraPark Weekend są najjaśniejszą gwiazdą na naszym rodzimym, ale też światowym podwórku płaskich biegów na pętli. Już kolejny raz w randze MP odbył się tam bieg 24h i nie mogło mnie tam zabraknąć. Wszystko pięknie! Najszybsza idealnie płaska trasa, super organizacja i cudowna atmosfera to coś co organizator Piotr Kardas z pomocnikami może zapewnić na 100%, ale zostaje aspekt pogody...I tu w tym roku "pies został pogrzebany". Start był o 7 rano i przywitał nas szary, wietrzny i zimny poranek. Ale prognozy były deszczowe i szybko mogliśmy się przekonać, że były nad wyraz rzetelne. Nieśmiało zaczęło się od kapuśniaczku, przez deszcz, deszcz dość intensywny i ulewę która miała trwać do pierwszej w nocy. Łaskawie odpuściła bliżej północy przypominając nam od czasu do czasu , że nie do końca. Nigdy tak nie zmarzłam na biegu, a zaliczyłam rekordową Zamieć 24h, Ultraśledzia w lutym z wietrznym -25 stopniami i grudniowy stu-milami w Irlandii z wiatrami w porywach do 140km/h oraz deszczem ze śniegiem. Tu kombinacja zimnego polewania z góry, mocnego wiatru i temperatury kilku stopni skutecznie wyziębiała ciało. Biegałam w czapce, buffie, rękawiczkach kurtce i ocieplanej spódniczce na getry...trzęsłam się nawet w szybkim tempie. Rekordziści zakładali 5 kurtek, puchówki, folie, worki na śmieci i inne patenty by tylko dotrwać do końca. Wychłodzone mięśnie odmawiały współpracy, ciało paliło podwójnie kalorie a tempo i tak wszystkim spadało.

Ja odważnie ruszyłam na WR czyli 272km, a prowadzące dziewczyny Gosia Pazda-Pozorska i finalnie druga w konkursie open Ukrainka Olena Shevchenko, uciekły mi pędząc na ponad 280km. Finał był taki, że Gosia zeszła z trasy, a my od połowy bezradne walczyłyśmy tylko o miejsca. Moje 240,778km dało mi pierwsze miejsce kobiet, złoto MP i.. 3 m. open. Bardzo przeciętny wynik w tych warunkach wyrwany pazurami dał takie wysokie miejsce! Biegnąc współczułam organizatorowi, wolontariuszom, sędziom i ekipom serwisowym. My biegacze będąc w ruchu marzliśmy okropnie, ale było widać, że każda osoba na tym biegu będąca na "posterunku" miała podwójnie przechlapane. Ratowali nas biegaczy przed wychłodzeniem całą dobę stercząc na deszczu w przeraźliwym zimnie. SZACUN. Wspomnę tylko, że z startujących 30 osób w biegu towarzyszącym 48h rano 12h przed końcem na trasie pozostało tylko 12 twardzieli!

Andrzej "meloniq" Piotrowski, Mistrz Polski w Biegu 24

Powiedziałbym że główne przygotowania pod ten start odbyły się jeszcze w Kenii, gdzie przygotowywaliśmy się do bicia rekordów na 12h, oraz 100mil podczas mistrzostw Słowenii... dalej plan był mocno rozmyty, nie wiedzieliśmy na co po Słowenii w ogóle będę mógł sobie pozwolić, jak bardzo fizycznie organizm oberwie - rozważany był start w Szwecji na 100km, z zamiarem ataku na rekord Polski, to jednak w przypadku jeśli udało by się wykonać po Słowenii pracę nad szybkością, jako awaryjny start to właśnie mistrzostwa Polski na 24h - to też powód dla którego teraz piszemy, zdobycie na nim złotego medalu... okres między Słowenią a Pabianicami skupiał się głównie na regeneracji i tempie startowym, biegałem w granicy 100-120km tygodniowo, w sumie można by powiedzieć że tak przez pół tego co podczas obozu w Kenii.

Plan na ten start zakładał oddanie mocnego równego biegu, jednak bez porywania się na rekordy, pogoda tego dnia do nas zawodników miała jednak inne plany, już przed połową biegu porzuciłem plan z równym tempem, przestałem je kontrolować, skupiłem się na zachowaniu termicznej ciepłoty ciała, by przetrwać ten biegi do końca. Z rana było zimno i wilgotnie, jednak nie padało, do ok 6h można było dostosować ubiór poprzez dołożenie, jednego czy drugiego buffa, rękawiczek, czy wiatrówki, sytuacja zaczęła zmieniać się jednak po tym okresie, temperatura spadła, doszedł wiatr i co najgorsze deszcz który padał nieustannie przez ponad 11h, później przez kilka jeszcze mżyło... wiatrówka szybko przemokła, zmiana na kurtkę z Gore-Tex też na długo nie wystarczyła, jedynie palto, foliowy worek dawał osłonę, mimo wszystko od wilgoci i potu wszystko namakało, co w połączeniu niską temperaturą dawało popalić - może świadczyć o tym też fakt ilości zawodników którzy zrezygnowali z dalszego udziału.

Mi pogoda pozwoliła na wybiegnie 265,130km.