Wszyscy śledzący dzisiejszy Long Trail przyznać muszą, że był to baaardzo długi dzień. Nie pozbawiony chwil pięknych i chwil cierpienia naszych zawodników, którym już w leadzie dziękujemy za walkę. Zawodnicy na trasę wyruszyli o 6:30, a nowy mistrz świata - Francuz Benjamin Roubiol przybiegł na metę po prawie dziesięciu godzinach. To dziś, a jutro ostatni bieg mistrzostw - Mountain Classic.
zdjęcia: Ultra Zajonc
To było brutalne ultra
Oprócz ciężkiej trasy z trzema brutalnymi podejściami, które mogłyby robić za osobne, pełnoprawne areny rywalizacji verticalu, nie pomogła też dzisiaj pogoda. Było bardzo ciepło i słonecznie, a na wielu miejscach trasy leżał grząski śnieg. Dodatkowo zaskakujące były zapisy regulaminu odnośnie sprzętu obowiązkowego. Limity wagowe kurtek, obowiązkowa ilość picia po wyjściu z każdego punktu oraz zapis, że zawodnik po dotarciu na metę, musi mieć ze sobą ekwiwalent 200 kalorii - w izotoniku, batonie, żelu, a może nawet pieczonym ziemniaku.
Z ciekawości wszedłem na kalkulator tempa biegu, by zobaczyć, jakie liczby wykręcił Francuz Benjamin Roubiol. 87 kilometrów 6500 m przewyższenia przebiegł w 9 godzin i 53 minuty bez dwóch sekund. Stosując model proponowany przez ITRA oraz PTTK, gdzie 100 metrów przewyższenia to ekwiwalent kilometra w poziomie, wychodzi, że mistrz świata dzisiaj wykręcił tempo 3 minuty i 52 sekundy na kilometr, gdyby biegł po płaskim!
Jednak przez większość dystansu, ponad siedem godzin prowadził Włoch Andreas Reiterer, ostatecznie wpadł na metę drugi, z czasem 10:00:46. Ścigał go i ścigał dobrze nam znany Słowak Peter Frano. Zabrakło mu półtorej minuty, ale i tak zgarnął brązowy medal.
Wspaniale oglądało się dzisiaj naszego Kamila Leśniaka, który rozkręcał się z każdą godziną. Na naszej relacji na Instagramie było widać, jak wbiega na pierwszy punkt żywieniowy jako 70. zawodnik. Z punktu wyleciał cztery pozycje wyżej i dalej już tylko piął się w górę. W połowie trasy był 52., a dziesięć kilometrów przed końcem już 31. Kamil tak nadrabiał, że trochę żałowaliśmy, że bieg się zaraz skończy. Ostatecznie na metę wpadł na 25 miejscu, z wielkim uśmiechem i polską flagą! Jego czas prawie równe 11 godzin.
Paweł Czerniak z Tomaszem Skupniem biegli niemal cały czas blisko siebie. Na drugi punkt odżywczy wbiegli razem, były to miejsca 59. i 60. Udało się nagrać jak chłopaki parli do przodu typowy dla siebie sposób. Skoncentrowani, raczej milczący. Później Tomek wydawało się, że złapał wiatr w żagle i coś ruszyło, Paweł zaś spadł kilka pozycji w dół. Zdecydowanie to druga część biegu była dla niego dużo lepsza. Przyspieszał z pomiaru na pomiar, kończąc mistrzostwa na 48. pozycji z czasem 11:39:52. Paweł ostatecznie minął metę na 59 miejscu po 11 godzinach i 56 minutach. Obaj skończyli bieg z gymasem niezadowolenia, potwornie zmęczeni. Pokazali jednak nieustępliwy charakter!
“Zapamiętam to na długo. Najcięższy bieg w moim życiu. Wyniszczyło mnie doszczętnie, od 50 kilometra “biegła” tylko głowa. Zadowolony nie jestem z wyniku, ale tylko z tego, że dobiegłem.” powiedział Paweł, siedząc już na mecie.
Występy naszych panów, dały nam 10 pozycję w drużynówce. Wygrali Francuzi, przed Amerykanami (trójka liczonych zawodników wpadła razem na metę na miejscach 5-7). Na trzecim miejscu byli Włosi, a przed nami jeszcze Austriacy, Rumuni czy na przykład Meksykanie. Dla przypomnienia - rok temu na mistrzostwach byliśmy 9 ekipą.
Ultra jest kobietą
Wśród kobiet również wygrała Francja. Marion Delespierre przybiegła na metę jako 41. open z czasem 11:22:31. Zaczęła bardziej zachowawczo i przez pierwszą połowę trzymała się pod koniec pierwszej dziesiątki biegaczek. Druga była Katharina Hartmuth. Niemka przez pewien czas prowadziła, ale na mecie straciła ponad sześć minut. Brąz wzięła Francuzka Manon Bohard Callier, która siedem tygodni temu wygrała najdłuższy dystans MIUTa. Marcela Vasinova, która zaczęła bardzo mocno i prowadziła przez pierwszą połowę dystansu, dobiegła dopiero dwunasta.
Najlepszą Polką dzisiaj była Paulina Tracz. Od początku do końca biegła swoje, bardzo konsekwentnie. Na relacjach z trasy wyglądała oczywiście na zmęczoną, ale mimo to zadowoloną. Na końcu mocniej przyspieszyła, wpadła nawet do drugiej dziesiątki, ale ostatecznie na metę wbiegła jako 21. kobieta z czasem 12:45:38. Kasia Wilk od początku wyglądała, jakby nie mogła znaleźć swojego tempa i męczyła się mocno. Z tego, co mówiła do relacji na trasie, nigdy tyle nie podchodziła na biegu, nigdy też tak długo nie biegła czterdziestu kilometrów. Ostatnie kilometry były pokonane w chodzonego. Miała jednak cel. Dotrzeć do mety, choć jak już do niej dotarła na 64 pozycji z czasem 14 godzin i 41 min, to głośno pytała się czy podjęła dobrą decyzję, czy nie powinna poddać wyścigu.
Dobry wynik mógłby być niezłym prezentem urodzinowym dla Kasi Solińskiej. Jednak od początku biegu było jej pod górkę, nie za sprawą trasy, ale za sprawą kłopotów żołądkowych. Kasia walczyła, na trzydziestym kilometrze była już 21. Próbowała wszelkich sposobów na pokonanie tych dolegliwości, ale niestety było coraz gorzej. Mocno zwolniła. Głowa chciała, serce chciało, ale żołądek tym razem nie pozwolił i po 53 kilometrach Kasia zeszła z trasy.
“To chyba pierwszy raz, kiedy będę musiała zejść z trasy. Niestety problemy żołądkowe totalnie pozbawiły mnie wszelkiej energii. Na zbiegach nic nie mogę, bo od razu zatrzymuję się wymiotować. Takie oblicze sportu, jest mi bardzo przykro, ale nie mam wyjścia. Trzymajcie kciuki, bym doszła do punktu, bo wcale nie jest mi łatwo” - relacjonowała na żywo Kasia na swoich mediach społecznościowych.
Pełne wyniki
A co czeka nas jutro? - Mountain Classic
Intensywny czas pełen emocji szybko leci, więc nieubłaganie zbliżamy się do ostatniego wyścigu mistrzostw, czyli dystansu Mountain Classic. Na pocieszenie mogę powiedzieć, że będą to dwa wyścigi - jeden dla seniorów liczy dwie pętle, a drugi dla najlepszych biegaczy U20 - jedna pętla. Będzie to bieg pokazowy, w całości do obserwowania z Innsbrucka. Na seniorów czeka w sumie około 14 kilometrów 740 up. Dla juniorów połówka z tego 7 kilometrów i 350 up.
Większość zawodników, która jutro wystartuje z Innsbrucka, oglądaliśmy już pierwszego dnia podczas biegu verticalowego. Ale teraz trzeba dodać jeszcze do tego zbieganie! Będzie zatem dwukrotny mistrz świata vertical Kenijczyk Kipgneno oraz jego rodak Kiprotich. Będa też Ugandyjczycy bez rankingu ITRA, ale najprawdopodobnie zabraknie złotego i brązowych medalistów z Tajlandii. Z Europejczyków zobaczymy Austriaka Innerhofera, Włocha Maestriego, czy Hiszpana Blanesa.
Wśród Polaków zobaczymy trójkę verticalowców - Marcina Kubicę, Piotra Łobodzińskiego oraz Dominika Tabora. Ekipę wzmocni też wielokrotny mistrz kraju w biegach na orientację, a także mistrz Polski na krótkim dystansie rozgrywanych w Szczawnicy - Michał Olejnik.
“Jako sportowiec czuję smutek, że nie osiągnąłem swojego celu, na który niewątpliwie byłem przygotowany. Akceptuję ten fakt - wiem, że nie zawsze możemy zrobić to,co chcemy. Z drugiej strony, patrząc wstecz jestem mega dumny, z tego w jakim tempie rozwijam się sportowo przez ostatnie dwa lata. Wtedy jeszcze sam start traktowałbym jako spełnienie marzeń. Dziś, zajmując miejsce w połowie stawki najlepszych zawodników świata, czuję niedosyt - mega przeskok myślenia i poziomu. Teraz czas na regenerację, a w sobotę znów ogień - mam mocny głód poprawy pozycji!” - pisał w swoich mediach społecznościowych Dominik Tabor po środowym verticalu.
Wśród pań na listach figuruje znana Szwedka Tove Alexandersson. Dwie Kenijki, które mocno pobiegły w verticalu Philaries Kisang była druga, a Valentine Rutto piąta. Zobaczymy też brązową medalistkę z verticala Grayson Murphy. Wystartują też złota i srebrna medalistka z Tajlandii, reprezentujące Ugandę - Rebecca Cheptegei oraz Annet Chelangat. Za nieudany vertical, na pewno odegrać się będzie chciała też trzecia przed rokiem Allie McLaughlin.
Reprezentacja Polski wystawia tylko jedną zawodniczkę, będzie to Sylwia Kapusta-Szydłak. Była kolarka szosowa oraz MTB, która teraz zaczęła biegać. W Szczawnicy na krótkim dystansie była trzecia - za Anią Celińską oraz Pauliną Tracz. Trzymamy kciuki za Sylwię, bo doświadczenie z imprez międzynarodowych, to ona na pewno ma!
Z naszych juniorów zobaczymy jutro Maćka Lachowskiego - zwycięzcę nieformalnych mistrzostw Europy do lat 18 w biegu górskim z poprzedniego roku i mistrz Polski juniorów 2023. W dziewczynach reprezentują nas dwie zawodniczki: Monika Ogórek z MKL Brygady Beskidów Nowy Sącz, w tym roku została mistrzynią Polski juniorek w biegu górskim. Pobiegnie też Zofia Teofilewska z UKS Achilles Leszno, uczestniczka ubiegłorocznego Pucharu Europy w biegach górskich U18. Trzymamy kciuki!
Starty:
10:00 mężczyźni U20
11:00 - kobiety U20
12:00 - mężczyźni seniorzy
14:00 - kobiety seniorki
Lista startowa
Transmisja prowadzona na stronie i social mediach organizatora
Po raz ostatni z mistrzostw nadawać też będzie ekipa Kingrunnera, która jest na miejscu. Oglądajcie na instagramowych lub facebookowych stories. Bardziej polecamy te pierwsze, bo na FB, część z nich się nie pojawia.
Wyniki na żywo
Tekst: Maciek Skiba