Po raz kolejny festiwal Pieniny Ultra Trail wyłonił nowych mistrzów Polski. Do wczorajszych medalistów biegu pod górę, dzisiaj dołączyli czempioni w biegu anglosaskim oraz short-trail. W ramach PUT rywalizowano także na trasach Hardego Rollinga, Żwawych Wierchów, Dzikiego Gronia oraz Niepokornego Mnicha.
zdjęcie: Piotr Dymus
Błoto, szok, śmiech i łzy... ale szczęścia. Takie symbole towarzyszyły biegaczom sobotnich rywalizacji podczas Pieniny Ultra Trail. Wszyscy zastanawialiśmy się, czy pogoda wytrzyma i okazało się, że nie tylko nie popsuła dzisiejszego widowiska, ale też była perfekcyjna do bicia rekordów. Było szybko, piekielnie szybko.
To, po co warto przyjechać setki kilometrów na trasy PUT fot. Piotr Dymus
Z lekko zmienioną trasą ruszyła Chyża Durbaszka. 20 kilometrów, niecały tysiak do góry i tytuł majstra w mountain classic, lub jak to w Polsce mówią, biegu anglosaskim do zdobycia. Na starcie w Jaworkach ponad 720 biegaczy, a w pierwszej lini same tuzy górskiego biegania: rozgrzani wczorajszym verticalem Tabor i Lepiarz ramie w ramie z Kuropatwą, Kaczorem, Klimczakiem, Dudczakiem, Jaśtalem. Złoto do wyjęcia jedno a chętnych cała masa. Ruszyli. Na przód wyskoczył Lepiarz, mocno, ryzykownie, już po pierwszym kilometrze mówiąc: biorę rewanż za wczoraj. Powoli Sylwek budował przewagę, przebiegli w takim składzie jeden strumień, drugi aż do podbiegu. Na przełęcz Rozdziela pierwszy wbiegł już Dominik Tabor, w swojej charakterystycznej sylwetce rugbysty: pochylony do przodu, łokcie szeroko, brakowało mu tylko piłki pod pachą. Postawa niczym taran, nie cierpiąca sprzeciwu. Był to samotny bieg zawodnika Hoka Garmin Team, piekielnie mocne tempo, drugie zwycięstwo, druga przepustka na ME i kolejne spełnione marzenie. Radość Dominika na mecie, który w końcu zrzucił tę na maksa skupioną minę była niesamowita. Walka o pozostałe podium do samego końca, rozstrzyga się na ostatnim zbiegu.
- Dominik Tabor – SBG Salco Niepołomice: 1:25:29 - RT
- Sylwester Lepiarz – LKB Rudnik – 1:29:03
- Jakub Gorzelańczyk – MKS Siechnice – 1:29:07
Wśród kobiet młodzież rzuciła wyzwanie doświadczeniu i wygrała. W samotnym biegu od startu do mety przewodziła Patrycja Stanek – brązowa młodzieżona medalistka mistrzostw świata w skyrunningu. Pędziła pod górę w swoim stylu, a na krótkich technicznych fragmentach tylko powiększała swoją przewagę. Rozpromieniona, szczęśliwa. Przyznała na mecie, że ten start śnił się od tygodnia na różne sposoby i jeden z nich się ziścił: złoto i bieg na swoich warunkach.
- Patrycja Stanek – KS Vertical Rytro – 1:42:15 - RT
- Aleksandra Bazułka – SBG Salco Niepołomice – 1:48:18 – 3 czas all time
- Karolina Dul - SBG Salco Niepołomice – 1:50:41
Kobiece podium MP w mountain classic - fot. redakcja KR
Wielka Prehyba
Kiedy dzień wcześniej elita festiwalu nie mieściła się na scenie, to głównie przez dystans maratoński – do biegu Wielka Prehyba zgłosiło się aż tysiąc zawodników. Atmosfera, która urosła przez ostatnie lata wokół tego dystansu, przyciągała odważnych „chodź, spróbuj się z najlepszymi”. Przed rokiem wszystko rozstrzygnęło się w końcówce, kiedy Andrzej Witek dopadł osłabionego, niesionego nieco fantazją Rafała Matuszczaka. W tym roku bezbronny z powodu kontuzji Andrzej nie mógł obronić tytułu mistrza Polski w short trailu, ale odgadnięcie jego następcy było zadaniem ekstremalnie trudnym: Malina, Czerniak, Leśniak, Matuszczak, Świerc, Matyssek, Misiak, Fabian... sami widzicie. Jednak już po godzinie sytuacja była nieco prostsza. Matuszczak prowadził ponad minutę nad Maliną, ten z kolei miał aż trzy zapasu nad Fabianem. Z tyłu peleton gonił uciekinierów, ale tym sprzyjały świetne dzisiejszego poranka warunki: dość rześko w powietrzu, ale twardo na ziemi. Kolejne punkty to tylko powiększanie różnic w tym samym gronie. Mimo dość bezpiecznego prowadzenia ponad pięcioma minutami na 35 kilometrze, Rafał Matuszczak nie zwalniał, a zdawało się, że przyspieszał. Chciał rozliczyć się z Wielką Prehybą w najlepszym stylu i zrobił to miażdżąc poprzedni rekord trasy. Nos nam mówi, że będzie to piąty Polak, który zgarnie elitarne 900 punktów od ITRY w historii.
- Rafał Matuszczak – LLKS Osowa Sień – 3:12:13 - RT
- Dawid Malina – TL ROW Rybnik - 3:15:58 – 3 czas all time
- Marcel Fabian – MKS-R Centrym Dzięgielów – 3:26:18
Wśród kobiet pytanie, które samoistnie się nasuwało, to czy Martynie Młynarczyk przedłuży swoją niesamowitą passę w Pieninach. Ostatnie trzy edycje mistrzostw to jej trzy złote medale, a przecież wygrywanie nie może się znudzić... Ale każda passa kiedyś musi się skończyć i właśnie to przyświecało Kasi Solińskiej, Kasi Wilk, Uli Paprockiej, Dominice Stelmach, Kindze Kwiatkowskiej, Alinie Wylężałek czy Sylwii Byrskiej. Ruszyły... Młynarczyk z Solińską krok za krokiem aż do pierwszego punktu, później przewaga tej pierwszej się powiększa, ale minuta w połowie trasy to nic przesądzonego. Martyna jednak jest królową Szczawnicy i pod Durbaszkę dobiega już sama, a my nie pytamy, czy wygra, pytamy o ile pobije swój rekord trasy. Kasia Wilk dopada Kasię Solińską po spokojniejszym początku i sięga po srebrny medal. Całe kobiece podium przeszczęśliwe, ściskają się i tańczą.
- Martyna Młynarczyk – SBG Salco Niepołomice – 3:50:42 - RT
- Katarzyna Wilk – KS AZS AWF Kraków – 3:55:08 – 2 czas all time
- Katarzyna Solińska – KKB MOSiR Krosno – 3:58:08
Kobiece podium MP w short trailu - fot. red. KR
Niepokorny Mnich, Dziki Groń, Żwawe Wierchy i Hardy Rolling
Festiwal PUT to oczywiście też pozostałe dystanse, na których nie rozgrywano rywalizacji o mistrzostwo Polski, czy nie kwalifikowały do wyjazdy na mistrzostwa Europy.
Najdłuższy dystans festiwalu - Niepokornego Mnicha (95km +5000 up) pewnie wygrywa powracający po kontuzji Bartosz Gorczyca. Miażdży rekord trasy aż o 15 minut i czule przyznaje, że brakowało mu tej rywalizacji i atmosfery społeczności biegów górskich. Najlepszą kobietą po raz kolejny zostaje Małgosia Moczulska. Przed startem puściła w niebo życzenie, że chciałby tu w końcu złamać 12 godzin, bo przez ostatnie dwa lata brakowało jej dwukrotnie... czterech minut. Mimo kryzysu wczesnym popołudniem, pędziła po niebieskim szlaku tak mocno, że wyrobiła jeszcze ponad sześć minut zapasu. Gosia kompletuje hattrick na Mnichu i wygrywa z czasem 11:53:42, jako 11. w kategorii open.
Dziki Groń (64km +3200up) startował już po wschodzie słońca, ponad 400 zawodników na starcie w tym solidna obstawa naszych sąsiadów z Litwy. Przyjechało ich do Szczawnicy ponad 60 osób. Ponad 2/3 trasy biegną ramię w ramię Patryk Klag oraz Vaidas Żlabys, aby ostatecznie ten drugi zatriumfował ocierając się o rekord trasy – 6:07:58. Wśród kobiet wygrywa Lenka Plościcova ustawiając poprzecznę znacznie wyżej niż dwa lata temu Karolina Wierzchowiak. Nowy najlepszy kobiecy czas na groniu od dzisiaj wynosi 7:05:50.
Żwawe Wierchy (33km 1600 up) to głównie potyczka o drugie Karola Sioły, Bartłomieja Łużnego, bo Węgier Sandor Szabo jeszcze na asfaltach dogonił Polaka i skutecznie zaczał budować swoją przewagę na prowadzeniu. Wygrał z czasem 2:39, poprawiając rekord trasy aż o 11 minut. Wśród kobiet wygrała Agnieszka Dygacz, olimpijka w chodzie sportowym. W górach już biega i to bardzo szybko. Jej czas na mecie 3:11.
Hardy Rolling (11km +530 up) to najkrótszy bieg festiwalu, rozpoczął się popołudniu, kiedy nad miasteczkiem festiwalowym przechodziło urwanie chmury. Przed rokiem był to jeden z kwalifikatorów na mistrzostwa świata więc obrodziło elitą, w tym roku obstawa znacznie skromniejsza. Wygrywa Darek Marek z czasem 49:03. Najlepszą kobietą została Anna Ficner uzyskując czas 56:39.
PUT 2024 - fot. Piotr Dymus
Pieniny Ultra Trail 2024 zapamiętamy szczególnie, jako piękny, obfity w czyste sportowe emocje czas... pełen nowych rekordów. Przyjechało Was i pobiegło ponad 3600 osób z 24 różnych krajów. Po raz pierwszy mieliśmy relację live z obu dni rywalizacji, co dodatkowo pozwoli zapisać się tej edycji w historii biegów górskich. Dzięki, że byliście z nami!