Historyczny sukces Polaków na mistrzostwach Europy w trailu - mężczyźni drużynowo zdobywają srebro, a panie do końca wyścigu biły się o podium. To nie koniec emocji, jutro od rana jeszcze biegi up&down!
fot. Daniel Żuchowski
Aaaale to był dzień. Z tych emocji, ale też ogromu pracy, który tak intensywny i dobry wynik dostarczył, tekst ukazuje się tak późno. Na szczęście większość z Was obserwuje nas na różnych platformach w mediach społecznościowych, więc mogliśmy to przeżywać razem i bardziej na żywo!
Wszystko zaczęło się o 6:45 na stadionie lekkoatletycznym. Ziąb, wszyscy w dresach, organizatorzy pozwolili ubrać warstwy docieplające, które nie są w barwach narodowych. Trzeba Wam wiedzieć, że za poruszanie się w strojach innych niż reprezentacyjnych w czasie startów i oficjalnych punktów programu regulamin przewiduje kary. Wcześniej nasza męska reprezentacja zakładała czasy, padały takie liczby jak 5h20 u Rafała, 5h30 u Dawida i Marcela. Wszyscy razem ruszyli o jednej porze, a my zatonęliśmy w relacje i telefony. Natomiast lotna ekipa na miejscu: Jędrek z trenerem Orłowskim wyglądali na szczęśliwych, bo jeździli za zawodnikami na rowerach od punktu do punktu: przecinek asfaltowych, ścieżek, zbiegów do miasteczek i tylko coś omijali strome podjazdy.
Mocno zaczął Rafał, biegł cały czas w czubie. Przez pierwszą połowę wyścigu czołówka biegła w grupie, czasy różniły się nieznacznie. Marcel zaczął w trzydziestce i powoli dorzucał tego węgla, aż buchnęło parą i na trzecim podbiegu zaczął mijać zawodników. Dawid trzymał się blisko dziesiątki i chciał nawet zejść z trasy. Miłosz również zaczął powoli i systematycznie wyprzedzał kolejnych rywali. Wszyscy zgodnie mówili, że informacje od ekipy supportującej na temat pozycji w drużynie mocno ich motywowaly i zagrzewały do walki. Biegi - niby dyscyplina indywidualna, a jednak.
Trener Orłowski i Jędrek Maćkowski, a z tyłu Michał Dudczak - świętujemy! Był to sukces całej ekipy - nie tylko biegaczy, ale też obecnych trenerów i całej ekipy technicznej, wspierającej na punktach. Fot. Stanisław Śmietana/Kingrunner
U pań mocno ruszyła Kasia Solińska, za nią trzymała się Ula Paprocka i przez pierwszą połowę biegła spokojnie, z zaciśniętym hamulcem, byle tylko nie przepalić. To był jej debiut w narodowych barwach i nie chciała go sobie popsuć tak szkolnym błędem. Kasia Wilk od początku szukała tego flow, tego vibe’u i lekkości, zdecydowanie nie mogła wejść w swój rytm.
Kilometry uciekały, a my przed ekranami wariowaliśmy z emocji, bowiem trackery zawodników i wyniki na żywo płatały nam niezłe figle. Mamy wiele zrzutów z ekranu, gdzie nasi zawodnicy prowadzą w stawce, są na podium, bo nagle na kolejnym punkcie zniknęli wszyscy Francuzi. Coraz częściej patrzyliśmy po flagach i liczyliśmy miejsca - w drużynówce wygrywa ten kraj, których suma miejsc najlepszej trójki biegaczy jest najmniejsza. Tę łamigłówkę zdecydowanie ułatwili gospodarze - w mężczyznach trójka Francuzów biegła w top 4, a u kobiet była to cała czwórka.
Drużyna przez wielkie D. Fot. Stanisław Śmietana/Kingrunner
Im bliżej do mety, tym słabła Kasia Solińska. Żołądek przestał współpracować. Odpaliła natomiast Ula Paprocka i z każdym punktem pomiarowym - a było ich sporo - skakała wyżej i wyżej. W pewnym momencie wyprzedziły nas Francuzki i Hiszpanki. O trzecie miejsce przyszło walczyć z Włoszkami, a na wynikach wyglądało to tak, że trzy najlepsze Włoszki dobrały się w pary z naszymi dziewczynami. Dopiero pod koniec zawodniczka biegnąca przed Kasią Wilk urwała się i wyprzedziła jeszcze dwie inne dziewczyny. Ostatecznie Polki wbiegły na czwartym miejscu z 56 pkt. w drużynówce. Urszula Paprocka (13. miejsce. czas 6:22:47), Katarzyna Solińska (16. miejsce z czasem 6:28:21) i Katarzyna Wilk (27. miejsce z czasem 6:44:57). Rywalizację zdeklasowały Francuzki zajmując pierwsze cztery lokaty. (6 pkt., zwyciężyła Clementine Geoffrey w czasie 5:44:37), srebro dla Hiszpanek (46 pkt.) i brąz dla Włoszek (50 pkt).
Kasia Wilk nie mogła znaleźć dzisiaj swojego rytmu. Fot. Stanisław Śmietana/Kingrunner
U mężczyzn również dali popis Francuzi, lecz za nimi byli nasi zawodnicy. Rafał cały czas biegł na miejscach 4-5 i rozpalał nadzieję na indywidualny medal, Dawid, jak już pojawił się w dziesiątce, to systematycznie przyspieszał, w czym też pomagała trasa. Z tyłu Marcel i Miłosz tylko przeskakiwali kolejnych rywali. Śledząc relację z Olą było tylko słychać: “Już Marcel dwudziesty, pisz. Miłosz też wyżej! Pisz szybko, zaraz złapie kolejnego.” Taktycznie panowie rozegrali ten bieg fenomenalnie, dając z serducha i z wątroby do ostatnich kilometrów. Widząc, jak na sztywnych nogach na metę wbiega Marcel, nie mieliśmy wątpliwości, że, mimo palących wszystkich kontrolek w ciele, on pędził dalej. Bieg z czasem 4 godziny 58 minut wygrał Francuz Thomas Cardin. Reprezentanci Polski zdobyli srebrny medal w klasyfikacji drużynowej. W jej składzie pobiegli Rafał Matuszczak (5. miejsce indywidualnie, czas 5:11:56), Dawid Malina (6. miejsce z czasem 5:18:12), Marcel Fabian (17. miejsce, czas 5:29:25) i Miłosz Szcześniewski (22. miejsce - nie brany pod uwagę w punktacji drużynowej, ale zabierał miejsca (punkty) innym reprezentacjom czas: 5:32:37). Wygrali gospodarze mistrzostw Francuzi (6pkt), srebro dla Polaków (28 pkt.), na trzecim miejscu przybiegli Czesi (47pkt.). Po raz kolejny nie popisali się Hiszpanie, Włosi, z trasy poschodzili Austriacy. A gratulacje należą się biegaczom z San Marino. Długo po pierwszym zawodniku, ale cała trójka ukończyła zawody.
Strasznie pyliło dzisiaj w Annecy. Wszystkim coś wpadało do oczu... ;). Fot. Stanisław Śmietana/Kingrunner
Na mecie oglądaliśmy łzy, morze łez. Kiedy facet doprowadza drugiego faceta (bez użycia siły) do płaczu, to wydarzyło się coś wielkiego. Dzisiaj na mecie płakała cała czwórka. Pierwszy seniorski medal w historii ME dla Polaków. Szczególnie teraz, podczas boomu na biegi górskie. Kiedy dyscyplina profesjonalizuje się z roku na rok, wpadła w orbitę zainteresowań World Athletics, a poziom sportowy tak drastycznie rośnie.
Nie zapominamy o paniach. Ich czwarte miejsce to również sukces historyczny, właśnie dlatego, że te biegi górskie tak bardzo się zmieniają i rosną. W historii Polki były trzykrotnie czwarte na ME (1998, 2011 i 2013), a raz drugie w 2001 roku.
A dla redakcji to był szalony dzień. Oprócz Jędrka, który oczywiście nadawał z pola walki, Ania, James, Ola i Maciek nadawaliśmy wszystko zdalnie: setki Waszych udostępnień i reakcji, tysiące lajków, kanał nadawczy, zdjęcia i informacje prasowe, które zostały wysłane do wielu redakcji sportowych z nadzieją, że ta niszowa dyscyplina trafi na salony, na jakie zasługuje.
Biegi górskie i dzisiejszy sukces Polaków trafiły na bardzo popularny serwis Make Life Harder - ten filmik zobaczyło pewnie kilkaset tysięcy osób. Fot. Instagram
Bardzo cieszy jedność naszego środowiska. Ciepłe słowa w stronę startujących leciały dzisiaj z każdej strony. Andrzej Witek, który wygrał maraton na Mozart100, ale sercem był we Francji. Gratulacje przesłał też Bart Przedwojewski, Marcin Rzeszótko, Martyna Młynarczyk, Marcin Kubica, Miśka Witowska i wielu innych.
Komentarz Andrzeja Witka pod rolką Kingrunnera. Fot. Instagram
ALE TO JESZCZE NIE KONIEC
Jutro przed nami ostatni dzień mistrzostw, na który zaplanowano biegi anglosaskie - up&down. O godzinie 8:00 wyruszą mężczyźni: Dominik Tabor (16km +950m) w seniorach i Maciek Lachowski i Kuba Florek w juniorach (7km +450m). Dziesięć minut później wystartują kobiety - Patrycja Stanek w seniorkach (16km +950m i Karolina Tyman w U20 7km +450m).
Widzieliśmy na relacjach, jak Dominik odwalił kupę roboty dla drużyny, zagrzewając do walki. Przyznał, że jego piątkowy vertical został odkreślony grubą kreską, złość dzisiaj wykrzyczana i jutro startuje z czystą głową - a wiemy, że potrafi biegać szybko i bieg anglosaski to coś, gdzie będzie mógł pokazać swoje najlepsze strony.
WALKA. Fot. Instagram
Patrycja przez ostatnie trzy dni oglądała tylko bieganie innych, zwiedzała okoliczne góry, nieco stresując się na swój start. Jest trzecią zawodniczką juniorskich mistrzostw świata w skyrunningu oraz mistrzynią Polski w biegu anglosaskim ze Szczawnicy. Mówi, że atmosfera jest świetna i bardzo dobrze znów ubrać koszulkę z orzełkiem na piersi. Zanim zaczęła biegać, reprezentowała Polskę w biathlonie.
Patrycja ze swoim trenerem Michałem Dudczakiem. Fot. Instagram
Wiemy, że kciuki Was bolą, ale jeszcze jutro! Dzisiejszy dzień pełen emocji i sukcesów z pewnością doda jutrzejszym startującym ogromnych skrzydeł! Ale Wasze darcie japy też jest konieczne!
Relacje od 8:00. Bądźcie z nami!
Transmisja i listy startowe