Redakcja KR

Klapki regeneracyjne Oofos

Cała Polska, 13.07.2020

Witajcie, Pogromcy Biegowych Szlaków! Jestem Sylvetta, Księżniczka Wiatru i wychodzę do Was z ostrego cienia bieszczadzkiej mgły z recenzją obuwia.

A jakiego?

Tak dziwnego, jak ja sama.

Te(k)st i zdjęcia: Sylvetta, Księżniczka Wiatru

Ultrapropozycja

Kiedy otrzymałam pytanie od Kingrunner ULTRA, czy nie zechciałabym przetestować klapek regeneracyjnych marki Oofos, najpierw w mojej głowie rozległy się brawa. To takie mikroowacje, jakie słyszy większość kobiet na wieść o nowych butach. Ale po chwili tryby zgrzytnęły i przeczytałam to zdanie jeszcze raz. I jeszcze raz... i tak cztery razy. Klapki regeneracyjne? WTF?! Troszkę się pośmiałam, troszkę nie dowierzałam i powiedzieć, że byłam sceptyczna, to jak nic nie powiedzieć.

Butów do biegania mam dwie pary. I biegam w nich, aż zajadę na amen. Biegową spódniczkę kupuję raz na rok lub rzadziej. Plecak biegowy mam firmy na „K” za 50 zł, a jednak ukończył ze mną MIUT na Maderze. Staram się nie dokładać do tej pasji i choć na parę kilometrów uciec ze szponów konsumpcjonizmu. Nie gromadzić, nie znosić, nie kupować, nie zwariować!

Wieść o wynalezieniu klepek regeneracyjnych wydała mi się nieco szokująca. Pomyślałam, że to na bank zbędny gadżet dla ludzi, co to mają wincyj sprzyntu niż talyntu i trochę kasy do wydania. Doceniałam spływającą na mnie obfitość i odpowiedziałam: „Jestem w tym!” Przetestuję. Jestem wszak królową regeneracji!

Oofosy – kolorowe królowe Instagrama

Akurat fajnie się też złożyło, że chwilowo mam komplet paznokci, więc i zdjęcie zrobić bez strachu można. Gama kolorystyczna klapek regeneracyjnych jest na tyle bogata, że nagle okazało się, że mam problem, którego jeszcze przed chwilą nie miałam. Wybrałam różowo-złote. „Na bogato, w sam raz dla Księżniczki”, pomyślałam. Jednak chwilę później, wiedziona ciekawością, przejrzałam instagramy i zauważyłam, że w Azji klapki te są produktem niemal kultowym. Panowie noszą je nie tylko do sportowych stylizacji, lecz także do lnianych garniturów (!), a kobiety fajnie komponują je z sukienkami czy szerokimi spodniami. Generalnie oofosy są tam traktowane jako obuwie na ulicę. I tu myślę sobie: chcę właśnie takie jak oni – czarne! Więc jako kobieta, która zmienna jest jak nastrój ultrasa po 70. kilometrze, napisałam maila, przeprosiłam i poprosiłam jednak o czarne. Potem znowu chciałam zmienić na takie latte, ale wykazałam się resztką przyzwoitości.

Rozmiarówka i pierwsze wrażenie

Postawiłam na model najbardziej klasyczny, czyli Ooriginal. Mój rozmiar w większości butów to 38 i rozmiarówka Oofos jest standardowa (nie trzeba kombinować dwóch rozmiarów mniej lub więcej). Paczkę otworzyłam, akurat będąc na rosole u mamy. Mama rzekła: „O, Jezu, jakie lekkie! A jakie dziwne!” Trzeba przyznać, że ma kobieta umiejętność skondensowania myśli, bo w sumie ta recenzja mogłaby się tu skończyć, ale jednak dodam coś od siebie. Trafnie Matula zauważyła, bo ten bucik waży 118 gramów (tak, ważyłam).

Znakiem rozpoznawczym firmy Oofos jest opatentowana pianka Oofoam – lekka i o 37% lepiej absorbująca wstrząsy niż pianka EVA (to dane producenta, ale jeśli chodzi o procenty, to też nie są mi obce). I ta lekkość naprawdę zaskakuje. Dizajn jest kosmiczny i stąd pewnie nazwa. Dla tych, którzy spodziewają się tradycyjnych gumowych japonek za dwie stówki, będzie to spore zdziwienie.

Na pierwszy rzut oka sprawiają wrażenie „oblężniczych”. Gruba, wręcz puchata podeszwa, wyprofilowana jak kołyska. Początkowo po wyjęciu z pudełka pachną dość... gumowo, ale ta guma jest inna – miła w dotyku, aksamitna. Po prostu dobra jakościowo.

Nakładam na nogę i... Kosmos, oofos, bigos, jakże miękkos! Tego dnia łaziłam w nich już do wieczora.

Chodzenie w tych klapkach przypomina trochę stąpanie po miękkim kocyku. Lub nawet trzech kocykach. Stopa jest mega otulona, a podczas chodzenia ma się trochę wrażenie, że te buty przetaczają stopę jakby za ciebie. Producent wspomina tu o umieszczonej w podeszwie części buta, która nazywa się „kołyską łuku stopy”. I ja mu wierzę. Ona tam na bank jest. W tradycyjnych japonkach stoisz na ziemi na płasko. W Oofosach kiedy przeniesiesz ciężar ciała na pięty, twoje palce i przód buta są w górze. Jest to mega fajne i miłe uczucie – jak masaż stóp.

Oofos – klapki, które nie klapią

TERAZ, UWAGA, WAŻNE! Te klapki nie klapią! Wiecie o czym mówię? Kiedy idziesz w japonkach, to każdemu krokowi towarzyszy wesołe „klap, klap”. Dzięki temu dźwiękowi powstał nawet rubaszny dowcip raczej niskich lotów. Ponieważ niewiele mam do stracenia pozwolę sobie go przytoczyć (wrażliwi niechaj przejdą do kolejnego zdania): „317. dzień bez seksu. Idziesz pobiegać w klapkach, żeby sobie przypomnieć, jak to brzmi”. Koniec żartu, czas się śmiać.

Jeśli kochasz wspomniany wyżej dźwięk i zależy ci, aby towarzyszył ci podczas chodzenia w klapkach , to oofosy nie są obuwiem dla ciebie. One przylegają do nogi wcale nie gorzej niż sportowy but. Nie spadają. Jest to dość ciekawe, ponieważ jestem obdarzona bardzo (ale to bardzo) wąskimi, szczupłymi stopami. Gubienie sandałów i japonek na chodniku to u mnie standard i obawiałam się, że ergonomia tych klapek będzie właśnie taka – luźno spadająca.

Absolutnie nie! Mam wręcz obawy, jak one sprawdzą się na szerokiej, opuchniętej stopie. Ale to już musi sprawdzić ktoś z was. Tzn. nie musi, ale może.

Regeneracja w klapkach Oofos

A teraz przejdźmy do regeneracji. Kwarantanna, biegi odwołane... Udało mi się w tym roku przebiec dwa biegi ultra – Ultra Śledź w lutym (86 km) oraz 53 km w portugalskich górach na biegu Vouga Ultra Trail. I tyle... Dawno się zdążyłam zregenerować. Zawinęłam więc rodzinę w kampera i pojechaliśmy w Bieszczady, aby trochę zmęczyć nogi, a potem je zregenerować lub też nie.

Przebiegłam Połoninę Caryńską i Wetlińską. I to mi w zupełności wystarczy, żeby poczuć nogi. Jestem biegaczką mało trenującą, kontuzjogenną. Kolana bolą mnie po długich biegach zawsze, a stopy obrywają naprawdę mocno. W spadku po babci mam też w prawej stopie dorodnego haluksa, który lubi czasami doskwierać. Po dwóch dniach biegania po górach, podchodzenia i zbiegania (błocko dopisało, a jakże!) poczułam i kolana i stopy.

Klapki Oofos na takie zmęczone nogi – to złoto. Odbyłam w nich przemiły spacer w Cisnej. Czuje się w nich dopieszczenie stóp, miękkość podczas każdego kroku, dzięki czemu dyskomfort kolanowy faktycznie jest dużo mniejszy (o czym zapewniał producent). Cudowne jest w nich także to, że część, która znajduje się między palcami, nie uwiera i nie obciera, co jak dotąd zdarzało mi się praktycznie w każdych japonkach. Noga się elegancko wietrzy (ta guma w jakiś magiczny sposób nie powoduje pocenia) i śmiało mogę stwierdzić, że nie posiadam lepszych klapek na zmęczone nogi. Z ważnych rzeczy na koniec – najlepsze efekty regeneracyjne zauważyłam, brodząc po kolana w Solince z browarkiem w ręku.

Jeśli chodzi o wiedzę bezużyteczną, to sprawdziłam również, czy te klapki unoszą się na wodzie! Tak, unoszą! Polecam je zupełnie szczerze i od serca. Jeśli dane mi będzie jeszcze pobiec jakieś ostre ultra w górach, to na mecie, prócz browarka, czekać będą także te gumowe trzewiki. To jest pewne.

Cena klapek Oofos Ooriginal to od 199 zł wzwyż w zależności od modelu. Według mnie – jak na klapki to sporo, ale ja też jestem trochę słabym przykładem, bo przeliczam wszystko na słynne lubelskie cebularze. Znacie cebularze? Jak nie, to musicie mnie, kochani, śledzić na Insta, FB i wszelkich innych mediach.

Uważam, że jeśli macie kogoś bliskiego, kto biega, to może to być superpomysł np. na urodzinowy prezent. Ja bym się z takiego prezentu cieszyła w stopniu znacznym. Tym bardziej że w klapkach tych rozmiar nie jest, co już pisałam, problematyczny.

Plusy i minusy klapek regeneracyjnych Oofos Ooriginal

Plusy:

  • wygoda
  • jakość wykonania
  • uniwersalność (sprawdzą się po biegu, na basen, na działkę, do zwiedzania i całodziennego chodzenia)
  • ciekawy dizajn
  • duży wybór kolorystyki i modeli
  • trwałość (po miesiącu ciągle wyglądają jak nowe, mam nadzieję, że tak będzie dalej)
  • nie rozwiązują się sznurówki (taki sucharek)

Minusy:

  • dosyć wysoka cena

Podsumuję ten przydługi wywód. Regeneracyjne klapki Oofos Ooriginal oceniam w skali 1–10 na 9/10. Minus jeden punkcik za cenę. Albo nie. 8/10. Bo jeszcze minus za to, że jednak wolałabym tamte różowo-złote!

Dziękuję bardzo za uwagę i mam nadzieję, że chociaż odrobinę udało mi się przybliżyć wam zady i walety klapek regeneracyjnych Oofos. Dziękuję Kingrunner ULTRA za umożliwienie mi testowania – to naprawdę bardzo miłe. Życzę wam owocnych treningów, wspaniałych startów, szybkiej regeneracji – w klapkach lub bez i wrażeń takich, co was z klapek wyrwą.

Do zobaczenia na szlakach!