Redakcja KR

Kasia Wilk w Teamie Salomona i obóz biegowy na Teneryfie

28.03.2023

Z Kasią Wilk rozmawiamy o dołączeniu do polskiego teamu zawodników Salomona i obozie biegowym pod czujnym okiem trenera Orłowskiego. Jak podoba się jej na Teneryfie? Jak wygląda obozowa codzienność oraz gdzie w najbliższym czasie na zawodach zobaczymy sprawdzian jej formy?

zdjęcia: Golden Goat Production i Kasia Wilk

Kasia, kiedy pierwszy raz rozmawialiśmy w 2021 roku, chcąc Cię pokazać na naszej okładce, z radością ale też lekkim zawstydzeniem podchodziłaś do tematu. Wtedy byłaś jeszcze z tych goniących inne zawodniczki. Przez te dwa lata jednak sporo się zmieniło. Teraz to Ciebie trzeba gonić. W 2022 roku byłaś najszybszą Polką podczas Mistrzostw Świata w Biegach Górskich w Tajlandii na dystansie ultra. Tamten rok zakończyłaś też zaraz na drugim miejscu po Dominice Stelmach wśród najwyżej punktowanych Polek w międzynarodowej klasyfikacji ITRA, na dystansach ultra. W kategorii ultrasek wygrałaś też plebiscyt czytelników naszego magazynu - ULTRA skary. Powiedz szczerze, bo zmieniła się perspektywa - Wolałaś gonić czy wolisz uciekać?

„Zdecydowanie bardziej odpowiadało mi kiedy to ja goniłam, a nie jestem goniona. Wolałam robić swoje i z zaskoczenia – czasami również dla samej siebie – wygrywać. Moje początki w środowisku biegowym były dość nietypowe. Zaczęłam biegać i startować bardzo późno. Niektórzy podchodzili do mnie z pewną rezerwą, bo przyszłam „znikąd” i byłam takim typowym „narwanym” nowicjuszem, startującym bardzo często, trochę chaotycznie. Z czasem nabrali do mnie respektu.  A pochodną respektu jest presja i pewna odpowiedzialność.” Tu znajdziesz pełną rozmowę z Kasią i historię skąd się w bieganiu wzieła. Tekst ten publikowaliśmy w ULTRA 33

Tak Kasia mówi o sobie, dołączając do polskiego Teamu Salomon. Wiemy, że jeszcze nie znasz dokładnie swojego kalendarza startów. Jako start główny obierasz Mistrzostwa Świata w Biegach Górskich. Apetyt masz też powalczyć w Europie z najlepszymi zawodniczkami górskimi na krótszych dystansach niż ultra. Aktualnie jesteś na Teneryfie podczas zgrupowania zawodników trenera Orłowskiego. Możesz nam powiedzieć jak wygląda ten okres?

Odpowiem w telegraficznym skrócie, bo za chwilę mam babski trip i nie chcę się spóźnić. Generalnie czas spędzam tu bardzo intensywnie. Podstawa to dwa treningi dziennie. Poranny mocny - popołudniowy już bardziej lajtowy. No plus oczywiście ćwiczenia. Dużo, dużo jem, bo spalam tu całą masę kalorii. Mam mocno zbilansowaną dietę - głównie na bazie makaronu, ryżu i płatków owsianych. Dokładnie tak jak lubię. Pobudka codziennie o 6:30, bo o 7:45 wyjście lub wyjazd na pierwszy trening, później jedzenie, drzemka, spacer, drugi trening, jedzenie. Taka obozowa rutyna.

Sam obóz to trochę reżim treningowy - wszystko ostro trzymane w ryzach czasowych. Bardzo mi się to podoba. Zaplanowane trasy, ustalona logistyka, bez zbędnego marnowania czasu - by każdą wolną chwilę móc przeznaczyć na regenerację. Tu każdy ma swój sposób. Niektórzy poobiednia drzemkę stosują, a ja nie śpię ale krzątam się po podwórku, wyleguje na leżaczku z dobrą książką lub rozmawiając z rodziną. Czasem też się „urywam” z naszej górskiej wioski do nad oceanicznych miasteczek, by odkrywać ich uroki, a dzięki znajomym, którzy tu mieszkają, spędzam też czas z lokalesami. Oni zawsze wiedzą co warto zobaczyć i gdzie zjeść. Nie potrzebuje biernego odpoczynku aż tyle, a spędzanie czasu na chillowaniu, kawce w fajnym miejscu, daje mi najlepszy reset.

To teraz garść informacji dla statystyków i by wypłoszyć konkurencję. Pochwal się jak w liczbach wyglądały tu przez ostatnie dwa tygonie treningów?

Wiesz przecież, że ja nie jestem statystyczką. Nie rajcuje mnie podliczanie kileometrów, przewyższeń, kalorii etc. Lubię trenować. To jest najważniejsze. Wbrew pozorom wcale jakoś strasznie dużo tu nie biegamy. Kładziemy natomiast nacisk na jakość tego biegania.

Trener zadowolony z zawodniczki?

O to musisz pytać już trenara (śmiech).

A jak podoba Ci się wyspa. O Teneryfie mówi się, że jest rajem dla biegaczy. Potwierdzisz to?

Teneryfa rewelacja, mnóstwo szlaków, raczej fajnie biegowe. Moim ulubionym miejscem jest płaskowyż na 2100-2200 m.n.p.m. pod Teide najwyższym szczytem wyspy - tu są super szutrowe ścieżki z pięknymi widokami. W mgnieniu oka wpada 25 szybkich kilometrów w nogi, bo nie ma dużo przewyższeń. Jednak sama wysokość już robi swoje - na szczęście mój organizm w miarę szybko i sprawnie zaaklimatyzował się do wysiłku na wysokości, co mnie bardzo cieszy, bo wiele europejskich imprez o którym myślę, odbywać będzie się właśnie na takich metrach. Mieszkamy też w cudownym miejscu. Mamy górkę na wprost okien - naokoło niej fajna trasa 6 km /400 up, także jest gdzie biegać.

Jednym słowem - to mój pierwszy obóz stricte biegowy. Jednak trenowanie dwa dziennie nie jest mi obce - wiele obozów piłki ręcznej odbyłam, więc odkładające się zmęczenie, to nie jest dla mnie nowy stan. Wiem jak je katalizować i aktywnie się regenerować. Na Teneryfie jestem pierwszy raz, ale już wiem, że nie ostatni! Jest tu cudownie, zakochać się nie trudno. Jeśli macie możliwość zaplanujcie podobny wyjazd za rok w tym okresie. Mnie ciekawi bardzo ile to mi da do mocy w nadchodzący wielkimi krokami sezonie. Pierwsza konfrontacja w Szczawnicy na Wielkiej Prehybie! Trzymajcie się ciepło, lecę na rower i pomału, zaczynam się pakować, bo już niebawem powrót do domu!