New Balance kojarzy się raczej z butami do biegania po asfalcie, jednak firma wypuszcza coraz więcej modeli trailowych. Czy są one warte uwagi? A jeśli tak, to czyjej i w jakim terenie się sprawdzą? Porównałem trzy nowe modele z jesiennej kolekcji 2020: IV odsłonę lekkiego NB Fuel Core Nitrel Trail, masywnego NB Shando i całkowitą świeżynkę w ofercie amerykańskiej marki, czyli NB Fresh Foam More Trail v1.
Tekst i zdjęcia: Kuba Wolski
Rozmiar ma znaczenie
Mogłoby się wydawać, że buty jednej marki dostarczone w jednym rozmiarze powinny albo wszystkie pasować, albo nie, albo być chociaż zbliżone pod tym kątem. Tymczasem różnice są ogromne i trzeba na to zwrócić uwagę podczas ewentualnego zakupu. More Trail był dla mnie idealnie dopasowany, Fuel Core nieco za szeroki, co odbijało się na stabilności w trudnym terenie, natomiast Shando za wąski, co zmniejszało komfort podczas długiego biegu. Podsumowując – nie można kupić butów w ciemno i liczyć na idealne dopasowanie. Nie mógłbym np. wziąć mniejszego rozmiaru Fuel Core, bo zabrakłoby mi miejsca na palce, natomiast pewnie mógłbym spróbować nieco większy egzemplarz Shando.
Waga i ogólne wrażenia
Bardzo dużo o każdym modelu mówi jego waga, więc przeanalizujmy ten parametr dokładniej. Najbardziej masywny i zabudowany Shando waży tyle, ile niektóre modele zimowe z kolcami, co w mojej ocenie właściwie od razu go dyskwalifikuje jako kandydata do biegania w terenie. Bo nie jest to model z membraną, agresywnym bieżnikiem i stalowymi kolcami, lecz zwykły but przeznaczony do trailu. Producent opisuje ten model jako „stworzony by robić wrażenie na szlaku i poza nim”. Rzeczywiście design może się podobać, natomiast reszta pozostawia wiele do życzenia i skłaniałbym się bardziej do chodzenia w tym bucie, niż biegania. Drugi w kolejności More Trail waży bardzo przyzwoite 310 g, to mniej więcej tyle, co różne modele Hoki, a ilość amortyzacji i grubość podeszwy, a co za tym komfort są bardzo porównywalne. More Trail, to dla mnie bardzo duże i pozytywne zaskoczenie, o czym więcej za chwilę. Jeśli marka New Balance chciałaby coś ugrać na rynku butów trailowych, to powinna zdecydowanie pójść w tą stronę. Trzeci na liście i zarazem najlżejszy, jest ważący 285 g Fuel Core Nitrel v4. W świecie butów trailowych mniej niż 300 g dla rozmiaru 43 to już bardzo dobry wynik. Ma to oczywiście swoje konsekwencje, przykładowo niższą wagę można osiągnąć stosując cieńszą cholewkę i podeszwę środkową, czy mniej agresywny bieżnik, co może, choć nie musi, wpływać na ogólny komfort, trwałość i/lub zastosowanie.
Esencja testowania
W celu rzetelnego porównania tych trzech modeli postanowiłem sprawdzić każdy z nich na podobnych lub tych samych trasach w mojej okolicy, czyli w Pieninach, Gorcach, Beskidzie Sądeckim i Wyspowym. Zaliczyłem w nich zarówno krótkie rekreacyjne przebieżki w łatwym terenie, jak i długie 20-30 km wybiegania po górach. A także strome podbiegi, zbiegi i techniczne trawersy bez ścieżek. Na sucho i krótko po deszczu, a więc w solidnym błocie. Dało mi to pełen obraz możliwych zastosowań każdego z modeli.
New Balance Fresh Foam More Trail radzi sobie zdecydowanie najlepiej w każdej kategorii. Stopa jest osadzona nieco głębiej niż w pozostałych modelach, dzięki czemu jest stabilna w każdym terenie. Podeszwa zapewnia wystarczającą przyczepność na podbiegach i zbiegach, a pianka fresh foam daje amortyzację pozwalającą zachować komfort podczas długiego biegu. Trakcji brakuje tylko na mokrych kamieniach i w większym błocie – częściowo jest to pewnie kwestia twardości gumy (kamienie), a częściowo na pewno kształtu klocków bieżnika (błoto), które wprawdzie są głębsze niż w Shando i Fuel Core, ale ich podłużny kształt ma prawo działać dobrze tylko w linii przód-tył. Podczas dynamicznych skrętów na śliskich zbiegach trzeba liczyć się z możliwością utraty kontroli nad obranym torem biegu. Ale mówimy tutaj o naprawdę dynamicznym bieganiu w terenie albo o szybkich zbiegach pełnych korzeni, liści czy kamieni. Ten model jest dla mnie naprawdę pozytywnym zaskoczeniem. Czasem wręcz boję się zbiegać w jakichś butach agresywniej czy wykonać nagły skręt, bo podświadomie już czuję, że efekt może skończyć się dla mnie źle. Natomiast w More Trail pozwalałem sobie na bardzo dużo i napisałem ten test – czyli wyszedłem bez szwanku. Spokojnie można go traktować jako taki treningowy „all-rounder” albo model do startu w beskidzkim ultra. Ze względu na uślizgi na kamieniach raczej nie polubi się z Tatrami.
New Balance Fuel Core Nitrel Trail v4 dzięki niższej masie daje pewien bonus na podbiegach, ale ma też kilka mankamentów, które objawiają się w innych sytuacjach. Za amortyzację odpowiada podeszwa środkowa wykonana z miękkiej pianki w technologii Dynasoft – jest odczuwalnie mniej miękko niż w modelu More Trail, ale nie odbierałbym tego jako wadę. Lepiej czuć podłoże, a dzięki cieńszej podeszwie but jest bardziej dynamiczny i lżejszy. Bieżnik został zaprojektowany lepiej niż w More Trail – New Balance określa ten projekt jako „AT Tread” – czyli system będący kombinacją bieżnika butów szosowych oraz trailowych. Myślę, że gdyby dodać klockom bieżnika milimetr albo dwa głębokości, to trakcja byłaby jeszcze zdecydowanie lepsza, a tymczasem mimo że projekt jest lepszy, to w praktyce obydwa modele mają bardzo zbliżoną przyczepność. Różnice pojawiają się gdzie indziej – trudno mi powiedzieć, czy jest to kwestia cholewki czy „płaskości” podeszwy wewnętrznej, ale w mojej ocenie ten model nie nadaje się do długich zbiegów. Stopa przesuwa się w bucie do przodu, cholewka nie utrzymuje jej wystarczająco mocno. O ile na krótkim zbiegu nie stanowi to problemu, o tyle na takim, gdzie mamy do wytracenia kilkaset metrów przewyższenia, po prostu nie da się tego zrobić bez zatrzymywania się. Na jednym z treningów zbiegałem z Lubania do Tylmanowej (ok. 6 km i prawie 900 m w dół) i w pewnym momencie musiałem się zatrzymać, bo stopy zaczęły w bucie wytwarzać tak dużo ciepła przez swój rytmiczny ruch przód-tył, że mógłbym od nich odpalić zapałkę. Czułem, że za chwilę uformują się pęcherze. Stabilności brakuje również w terenie technicznym i na trawersach. Przy szybkim biegu trzeba dostosowywać swój tor ruchu do tego, na co pozwala but, co nigdy nie jest korzystne. Może być to jednak sprawa bardzo indywidualna i u kogoś z szerszą stopą ten problem może nie wystąpić, bo stabilność się poprawi. Podsumowując – wystartowałbym w tych butach w suchych warunkach na trasie o umiarkowanej trudności, ale bez długich technicznych zbiegów. Podoba mi się jego uniwersalność i dynamika, natomiast zbieg z Lubania zapamiętam na długo.
New Balance Shando jest z tej trójki najcięższy i najbardziej zabudowany. Cholewka jest grubsza, dzięki czemu okres użytkowania spokojnie można rozciągnąć na późną jesień czy wczesną wiosnę bez przesadnie grubych skarpet. Bieżnik daje podobną trakcję jak pozostała dwójka, natomiast mankamentem jest brak elastyczności poprzecznej podeszwy. Z reguły w ogóle nie biegam w takich butach, bo tracę cały fun. Gdybyśmy chcieli pokazać skrajne przypadki, to na zupełnie drugim biegunie byłyby niektóre modele marki Inov-8, których podeszwy można wyginać pod wieloma kątami, skręcać, rolować. Nie każda stopa poradzi sobie z obciążeniem w tak elastycznych butach, ale z kolei podeszwa sztywna, jak w Shando nie radzi sobie na dużych nierównościach, korzeniach, kamieniach – wszędzie tam, gdzie to podeszwa powinna się ugiąć, tutaj siła przechodzi dalej i musi się ugiąć nasz staw skokowy czy kolanowy, żeby „wybrać” tą nierówność. Dlatego uważam, że jest to model przeznaczony do biegania w bardzo łatwym terenie, na pewno nie w górach. Co innego chodzenie – przy mniejszych obciążeniach i dynamice ruchu jest to but wygodny, komfortowy i daje przyzwoitą przyczepność w terenie. A dodatkowo nieco grubsza cholewka będzie działać na plus, bo podczas mniej intensywnej aktywności nie generujemy tyle ciepła.