Redakcja KR

HDR, czyli całe morze błota i ocean szczęścia

Góra Kamińsk, 27.09.2020

Hard Dog Race, choć już czwarty raz odbył się w Polsce, to nadal spotykam osoby, niemające pojęcia czym właściwie jest ów HDR. Zacznijmy więc od początku. Hard Dog Race jest biegiem z serii popularnych biegów przeszkodowych, z tym, że… w parze z psem.

Organizowane są 4 formuły – Base, Wild, Junior a w przyszłości Brutal. Base jest najkrótszym dystansem - 6 km z 16 przeszkodami. Wild liczy 12 km i 22 przeszkody, a Brutal – 20 km i 28 przeszkód.
W tym roku impreza odbyła się po raz drugi na Górze Kamieńsk, 12 września w konkurencji Base.

Tekst: Anna Karcz / Pies to biegał, zdjęcia: materiały organizatora

Nasz start miał odbyć się o 9:15, więc na miejsce dojechaliśmy dość wcześnie, bo już przed 8:00. Podczas tego typu wydarzeń (ale nie tylko) priorytetem oczywiście są psy. Znaleźliśmy więc odpowiednie miejsce parkingowe, zabraliśmy psy na spacer (przyjechaliśmy z całą naszą czwórką z czego startowały tylko 2), przygotowaliśmy sprzęt na bieg i ruszyliśmy do biura zawodów.

Odprawa i kontrola weterynaryjna, pomimo wprowadzonych obostrzeń i procedur związanych z wiadomą sytuacją, przebiegły bardzo sprawnie i już kwadrans przed 9:00 byliśmy gotowi do biegu. Psy w uprzężach, ostatnie dopasowanie pasa do canicrossu, mocne (!) związanie butów i wspólnie z naszymi znajomymi stanęliśmy w okolicy strefy startu.

Założeniem startów falowych jest start par „alfa” na samym początku. I tak, o godzinie 9:00 mogliśmy widzieć starty mistrzów rangi światowej w canicrossie – Stefan Wnorowski, Adam Kołodziej i czeszka Martina Stepankova przetarli nam szlaki, dosłownie.

Ruszyliśmy w trójkę. Borja po kilku dniach odpoczynku był mocno nakręcony na bieg, więc od początku cisnął do przodu jak szalony, nie do końca słuchając moich komend. Pierwsza nawrotka wyszła nam dość opornie i dopiero po około 70 metrach na pierwszej dłuższej prostej wpadliśmy w nasz rytm. Zaczęła się zabawa -  pierwsza przeszkoda to rów z wodą. Oczywiście zatrzymanie nakręconego do czerwoności zaprzęgowego psa tuż przed brzegiem wody graniczy z cudem, tak więc wpadłam do wody całkowicie bezwładnie, zdana na mojego psa. Kawałek dalej czekała na nas rampa, a za nią dość długi i stromy podbieg. To on weryfikował siłę i wytrzymałość psio-ludzkich par. Po drodze na podbiegu oczywiście czekała kolejna przeszkoda (nie będę zdradzać wszystkich z nich – to trzeba przeżyć na własnej skórze). Po dotarciu na upragniony szczyt góry zaczęliśmy kluczyć po leśnych ścieżkach, naszpikowanych oczywiście punktami z przeszkodami przygotowanymi przez organizatorów i sponsorów, ale nie tylko – teren był na tyle wymagający, że największą trudność sprawiły mi naturalne przeszkody, jak np. rowy, powalone drzewa, ostre zakręty, czy trasa prowadzona poza leśnymi ścieżkami – tu musiałam mieć ciągły kontakt z psem i w kółko powtarzać „prawa”, „lewa”, byśmy nie plątali się między drzewami.

Oczywiście jak to z górami bywa – wchodzimy na górę po to, by z tej góry zejść. W Kamieńsku było podobnie, by dobiec do mety trzeba było ponownie pokonać wcześniej przebytą wysokość, tym razem w dół. Jak dla mnie to jest właśnie najtrudniejszy moment imprezy. Dobrze wytrenowany pies ciągnie pod górę - i super, oraz w dół - tu już dużo mniej super, bo nie odkryłam jeszcze sposobu wytłumaczenia psu, że tempo 2:50-3:00 min na stromym zbiegu jest dla krótkonożnej kobiety delikatnie mówiąc – za mocne, zwłaszcza, że moje uda nie do końca doszły po siebie po setce na Ultra Chojniku, który odbył się tydzień wcześniej. Ratowałam się komendami awaryjnymi – nie było wyjścia.

Na metę wpadliśmy z czasem 36:48, co postrzegam za swój mały sukces, bo niestety przy jednej przeszkodzie Borja powiedział stanowcze „NIE!” i musiałam odbębnić 30 karnych przysiadów. Dobiegłam brudna jak nigdy wcześniej. Wszystko miałam mokre i oblepione błotem. Pies był w podobnym stanie, ale przecież o to tu chodziło – byliśmy brudni, zmęczeni, ale szczęśliwi.

Chwilę potem dowiedziałam się, że Borja wciągnął mnie na drugie miejsce podium, ze stratą 3:50 min do mistrzyni świata. Pękałam z dumy.

W Kamieńsku spędziliśmy cały dzień czekając na dekorację. Był to niewątpliwie czas spotkań, rozmów i snucia planów na nadchodzący sezon zaprzęgowy.

Ponadto stoiska sponsorów biegu pochłonęły lwią część naszego czasu. Mieliśmy szansę porozmawiać ze specjalistami w dziedzinie żywienia psów marki Fitmin, poradzić się w kwestiach zabezpieczania psów przed niechcianymi „gośćmi” i przenoszonymi przez nich chorobami u przedstawicieli marki Advantix, czy przymierzyć profesjonalny sprzęt zaprzęgowy pod okiem dziewczyn z Non-stop dogwear. Cała moja czwórka wróciła z torbą nowych rzeczy. Co więcej, każdy pies miał okazję poczęstować się napojem regeneracyjnym marki Mamut.

Często (zdecydowanie za często!) słyszę: „Ja to bym chciał/a wystartować, ale ja nie dam rady/jestem za wolny/a.” Dementuję. Organizator czeka na mecie na każdego biegacza, niezależenie, czy jest wolny, czy szybki, czy biegnie z psem sportowym, czy urządza sobie spacer z wolniejszym psem. Na HDR każdy biegacz jest mile widziany i każdy jest traktowany równo.

Jakie warunki musi spełnić pies, by mógł wystartować w biegu?

Przede wszystkim musi być zdrowy klinicznie, posiadać wszystkie wymagane przez organizatora szczepienia (oprócz obowiązkowego szczepienia przeciw wściekliźnie, w książeczce musi zostać odnotowane szczepienie przeciw chorobom zakaźnym i leptospirozie, tylko uzasadnione przypadki są zwolnione z obowiązku posiadania tego ostatniego.) Startować mogą psy dorosłe, czyli takie, które ukończyły rok. Pies nie może być w okresie rui, który obejmuje również okres tygodnia przed i po jej wystąpieniu. Musi być zdolny do biegu i właściwie zsocjalizowany, a w przypadku gdy pies wykazuje zachowania agresywne, w celu ochrony bezpieczeństwa uczestników, Komisja Zawodów może nakazać założenie psu kagańca.

Czy te przeszkody są trudne?

Z punktu widzenia drobnej i niskiej kobiety śmiało stwierdzam – nie są. Jeśli jesteś w stanie podnieść 12kg worek karmy (a mając psa z zasady powinieneś być), to najtrudniejsze za Tobą. Do tego nie powinieneś bać się wszechobecnego piasku, no i wypadałoby lubić błoto.

Co warto zabrać na bieg?

Przede wszystkim wygodne szelki dla psa, amortyzowaną smycz i pas do canicrossu. Przydadzą się też wygodne buty i rękawiczki.

Co jeśli ja lub mój pies nie damy rady pokonać jakiejś przeszkody?

Dobiegając do przeszkód widzimy ich „cenę”, czyli ilość przysiadów, jaką musimy wykonać, by ominąć przeszkodę. Możesz ponadto zabrać ze sobą smakołyki dla psa, które pomogą zbudować jego motywację.

 

HDR zdecydowanie jest na liście moich obowiązkowych imprez. Startowałam we wszystkich polskich edycjach – 2 razy z moim labradorem - Louisem (średnio lubiącym bieganie w uprzęży) i 2 razy z Borją – typowym sportowcem. Za każdym razem wracaliśmy zadowoleni, niezależnie od wyniku.

Ten bieg to przede wszystkim okazja do sprawdzenia swoich możliwości, do budowania wzajemnego zaufania pomiędzy człowiekiem a psem, szansa do pokonania swoich ograniczeń, możliwość poznania wspaniałych ludzi, których pasją są psy, a dopiero gdzieś na końcu jest to wyścig. Cała atmosfera wydarzenia sprawia, że chce się wracać.

Za rok wystartujemy ponownie. Liczę też, że niedługo doczekamy się formuły Wild w Polsce i nie będziemy musieli jechać na Węgry, by sprawdzić się na dłuższym dystansie.