Ósemka, jak się ją obróci na bok, wygląda jak symbol nieskończoności. Ósmy tydzień moich treningów do UTMB (via CCC) pod okiem Marcina Świerca był tak udany, że chciałbym, żeby trwał właśnie w nieskończoność. Były piękne, dostojne ale i groźne góry, był szybki asfalt, był też dzień wolnego. Po raz pierwszy w życiu odwiedziłem miejsce treningowych pielgrzymek maratończyków, czyli słynny Zakręt Śmierci nad Szklarską Porębą. Byłem też na Zimowym Ultramaratonie Karkonoskim im. Tomka Kowalskiego - tym razem nie biegałem, lecz przekonałem się, że wolontariat może być równie fajny (albo i fajniejszy), jak start w zawodach!
Poniedziałek
Wróciła mi pamięć! Czy to zasługa górskiego powietrza? A może cudownych chwil spędzonych w Karkonoszach z przyjaciółmi? Tak czy inaczej, ulżyło mi. W przeciwieństwie do zeszłego tygodnia, pamiętam, co robiłem w zeszły poniedziałek. Stabilizację robiłem. I rozciąganie. Czyli fundament. A fundament jest ważny, szczególnie, jeśli za półtora roku czeka cię spotkanie ze 168 kilometrami dookoła Mont Blanc. Fundament ma być mocny, a ścian jak najmniej!
Wtorek
Szklarska Poręba. Jakie to jest świetne miejsce! I ma najnowocześniejszego lidla, jakiego w życiu widziałem. Wygląda, jakby postawili go pod Szrenicą dosłownie 2 tygodnie temu. Zakupy na zapiekankę zrobione, butelka wina kupiona, możemy ruszać w gościnę! Dom rodziców ZUK Mamy Margo przyjął mnie i słynnego reżysera kina ultraakcji Krisa Zaniewskiego tak ciepło, jak tylko można to sobie wyobrazić (plus jeszcze trochę). Ale zanim zjadłem zapiekankę i wypiłem wino, trzeba było zrobić trening - tym razem 8 km rozbiegania, 10 sesji skipo-podbiegów, a na koniec 3 serie rytmów. Miały być po płaskim, ale że w Szklarskiej nie ma płaskiego, to zrobiłem rytmo-podbiegi. Dzień zakończyliśmy partyjką chińczyka. Wygrała ZUK Mama Aga, ja zamknąłem stawkę. Lepiej radzę sobie w KINGRUNNER-a!
Środa
Zakręt Śmierci - mekka polskich maratończyków. Ale z jakiego powodu?! Nie mam pojęcia. OK, długa prosta w lesie i na sporej wysokości jest całkiem w porządku, ale niech mi ktoś wytłumaczy - naprawdę warto jechać przez pół Polski, żeby co krok uskakiwać przed pędzącymi z naprzeciwka golfami dwójkami i innymi pogromcami szos?! Trening się udał - najpierw zrobiłem 5 km rozbiegania, a następnie sześć 2-kilometrowych sesji poniżej 4 min/km - ale, na Boga, jakim kosztem! Już dawno się tak nie stresowałem. Od Zakrętu Śmierci zdecydowanie wolę moje zakręty życia w Beskidzie Niskim!
Czwartek
Czwartek to spokojne 19-kilometrowe wybieganie, sympatyczna pętelka po górkach wokół Szklarskiej. Zabrakło widoków, bo była mgła, ale za to miałem wyborne towarzystwo. Aga i Wojtek to kompania na medal. 400 metrów przewyższenia zrobione, ale i tak najpiękniejsze w tym treningu było to, co Wojtek powiedział mi kilka dni później: "Wiesz, po naszym wspólnym treningu zmieniłem nastawienie do biegania." Mam nadzieję, że na dobre!
Piątek
Znakowanie trasy ZUK-a, a konkretnie odcinka od Hali Szrenickiej do Słoneczników. Chyba żaden ze znakerów - ani Kuba ani ja - nie spodziewał się, na co się piszemy. W sumie wyszło nam 30 km, z czego połowa w zawiei, zacinającym, ostrym śniegu i w temperaturze odczuwalnej znacznie poniżej minus dziesięciu. Czułem się w mojej lekkiej wiatróweczce jak czerwony kapturek na spotkaniu z wilkiem. Na szczęście wilk mnie oszczędził i pozwolił zbiec w jednym kawałku do Karpacza. To była prawdziwa wycieczka biegowa z dreszczykiem. Dzięki, Kuba, za towarzystwo! Dzięki, Piotrek, za wyjątkową fotopamiątkę!
Sobota
ZUK! 350 dzielnych Zuchów i Zuszek chwilę po godz. 7:30 ruszyło w piękną, zimową podróż przez Karkonosze. Z Jakuszyc pobiegli przez Śnieżkę do Karpacza i wyglądali, jakby dobrze się przy tym bawili. Dzięki fantastycznemu projektowi pracowni F11 nie trzeba pisać, co ZUK robi z ludźmi, wystarczy na nich spojrzeć PRZED i PO!
Niedziela
Działania operacyjne przy ZUK-u 2017 ledwie zamknęły się w 24 godzinach. Pobudka w sobotę o 4 rano, a impreza skończyła się w niedzielę o 3. Dwadzieścia trzy godziny na nogach to nie była planowana jednostka treningowa na ten weekend, było nią za to 18 asfaltowych kilometrów wzdłuż karkonoskiej grani - z czego 12 środkowych w tempie 4:05/km. W dobrym tempie i w jeszcze lepszym towarzystwie!
Chciałoby się napisać, że po takim tygodniu powrót do redakcji boli mniej. Ale tak nie napiszę, bo - po pierwsze, primo - boli bardziej, a - po drugie, primo - Karkonosze wciągnęły nas tak bardzo, że wyjechaliśmy z nich dopiero we wtorek o świcie. To był piękny czas!
***
"Droga do UTMB" to projekt, który realizujemy wspólnie z Marcinem Świercem. Marcin w 2 lata przygotowuje siebie i mnie do startu w najsłynniejszym ultramaratonie na świecie - Ultra-Trail du Mont Blanc. Głównym punktem przygotowań jest nasz start w wyścigu CCC, czyli "Małej Siostrze" UTMB, który odbędzie się 1 września 2017 r. we Francji. Więcej o "Drodze do UTMB" przeczytacie w magazynie ULTRA. Znajdują się tam również plany treningowe, według których będziemy ustawiamy nasz trening w lutym i w marcu.