Siedem jest cnót i siedem grzechów głównych. Siedem cudów świata i siedem sakramentów. Dużo tej siódemki i zwykle dobrze się kojarzy. Każdy chciałby się znaleźć w siódmym niebie, najlepiej siódmego dnia tygodnia, kiedy podobno odpoczywał sam Bóg. Ciekaw jestem, co robił siódmego tygodnia. Czy też odpoczywał? Nie wiem jak On, ale u mnie nie było nawet chwili chwili na relaks. Siódmy tydzień treningów do UTMB był najcięższy do tej pory. A zarazem najbardziej zróżnicowany. W tygodniu #7 biegałem czasem szybko, czasem długo, a czasem w podskokach. Ale i tak najważniejsze, że w końcu przyszła wiosna. "Spring and sprint!" – to moje hasło na najbliży czas. Sam je wymyśliłem, dobre, co?! (fot. Jan Nyka)
Poniedziałek
Minął raptem tydzień, a ja nie pamiętam, co robiłem w poprzedni poniedziałek. Z rozpiski Marcina wynika, że sprawność i stabilizację, ale – zabijcie mnie! – nic nie pamiętam. To raczej nie skleroza, więc pewnie jestem zmęczony. Muszę pamiętać, że regeneracja to równie ważny element treningu, jak ostry fizyczny wycisk. Cytując klasyka: "Jak możesz siedzieć – siedź, jak możesz leżeć – leż, jak możesz spać – śpij!". Proste, prawda?
Wtorek
Bieganie w mieście nie jest tak fajne jak bieganie po górach, ale ma jedną zaletę – na płaskim znacznie łatwiej robić skipy. A to ma znaczenie, kiedy musisz ich zrobić 12 serii (po sześć A i C) i jeszcze poprawić czterema odcinkami podskoków. Jeśli dorzucimy do tego 10 km rozbiegania na początek, wyjdzie całkiem niezły trening siły biegowej. Moje łydki dawno nie były tak zdziwione!
Środa
Trenerze, przecież według pierwotnego planu w lutym i marcu miało nie być szybkości, dlaczego każesz mi biegać sześć 5-minutowych serii po 3:40 na km?! Chcesz dobrze pobiec maraton na początku kwietnia? To siedź cicho i biegaj. Tylko pamiętaj o rozgrzewce przed treningiem i schłodzeniu po. Tak jest, melduję wykonanie zadania!
Czwartek
18 km w półtorej godziny po nadwiślańskiej ścieżce, w tempie lekko poniżej 5 km/min. Chyba przeciążyłem kolano, z każdym kilometrem boli coraz bardziej. Telefon do przyjaciela? Nie, lepszy telefon do Tamary – fizjoterapeutki, którą możecie znać ze Sklepu Napieraj. Świetnie zna się na butach, jeszcze lepiej biega, a najlepiej masuje. Umówiliśmy się na następny dzień w samo południe!
Piątek
Trochę jestem pokrzywiony, ale generalnie nie jest źle. Obserwacja Tamary prędko ustąpiła miejsca jej łokciowi i zaczęło się. Rozszczepianie pozbijanych tkanek – nie tak bolesne, jak się spodziewałem – trwało godzinę, ale warto było! Pod koniec sesji czułem się, jakby mi odjęto z nóg kilka kilogramów. Dzięki, Tamara! W takim stanie ducha i ciała łatwo było zrobić wieczorną sesję podbiegów. Najpierw 10 km żwawego rozbiegania, zaraz potem osiem szybkich (ale nie bardzo stromych) 30-sekundowych podbiegów, a na finał 2 km odpoczynku. Kolano wciąż boli, ale znacznie mniej niż wczoraj!
Sobota
4 km w tempie 4:40, potem 10 – średnio po 4:08, potem potem kolejne cztery po 3:53, a na deser cztery sesje minutowych rytmów. Ja to przebiegłem? Nie wierzę!
Niedziela
Jak to możliwe, że mieszkając większość życia w Warszawie, nigdy nie biegałem po Kampionosie?! Dopiero wracający po kontuzji Piotrek Kłosowicz pokazał mi w tę niedzielę, jaki biegowy raj znajduje się kilkanaście–kilkadziesiąt kilometrów na zachód od stolicy. Wybiegając z parkingu obok Roztoki, ruszając w knieję czerwonym szlakiem, można zrobić cudowną 26-kilometrową pętelkę, zaliczając po drodze wszystko, co największa mazowiecka puszcza ma do zaoferowania – miękkie leśne ścieżki, korzenie, bagna, wydmy, a nawet dawne średniowieczne zamczysko, otoczone fosą. Krokodyli nie ma, ale podobno można natknąć się na łosie. Tuż za połową dystansu w wiosce Stara Dąbrowa można zatrzymać się w sklepie i wypić jabłonowski izotonik z miejscowymi. To nagroda po dynamicznym crossie, który został za plecami. Powrót na parking już po płaskim, ale za to z niespodziankami. Jakimi? Przejedźcie się do Roztoki i przekonajcie się sami! Link do mapki TU.
Siódemka była szczęśliwa i dla mnie. W miniony tydzień udało mi się rozprawić ze 116 kilometrami, a – z pomocą Tamary – również z nieznośnym bólem kolana. Jak jechać na ZUK-a, to tylko w takim nastroju! Do zobaczenia na Śnieżce!
***
"Droga do UTMB" to projekt, który realizujemy wspólnie z Marcinem Świercem. Marcin w dwa lata przygotowuje siebie i mnie do startu w najsłynniejszym ultramaratonie na świecie – Ultra-Trail du Mont Blanc. Głównym punktem przygotowań jest nasz start w wyścigu CCC, czyli "Małej Siostrze" UTMB, który odbędzie się 1 września 2017 r. we Francji. Więcej o "Drodze do UTMB" przeczytacie w magazynie ULTRA. Znajdują się tam również plany treningowe, według których ustawiamy nasz trening w lutym i marcu.