James Artur Kamiński
Biegacz amator

DFBG z perspektywy Wolontariusza, przez bardzo duże „W”!

Lądek-Zdrój, 20.07.2022

Śmiem twierdzić, że bez nich żadne poważne zawody nie mogłyby się odbyć. Przecież tyle spraw jest do ogarnięcia, przypilnowania, rozdysponowania zadań… Bez wolontariuszy nie byłoby tak fajnie jak jest, a jak wygląda to z ich perspektywy?

Zapytaliśmy Olgę Słoninę-Tamul, to ona razem z Sylwią Niezgódką pociąga za większość sznurków Załogi Górskiej, która tak dzielnie wspomaga organizację DFBG.

Zdjęcia: Jacek Deneka, Piotr Dymus, archiwum Olgi

James Kamiński: Który to już DFBG po stronie wolo?

Olga Słonina-Tamul: To już 10 lat jak spędzam wakacje w Lądku-Zdroju. Przyjechałam tu po maturze w 2013 roku właśnie na wolontariat. Totalnie nie interesowałam się sportem, a wręcz był mi obcy przez lata. Trzy lata później z wolo stałam się częścią ekipy organizatorskiej, najpierw współtworząc i koordynując Załogę Górską, a następnie przejmując pałeczkę w Social Mediach i Relacji Live, dzięki czemu m.in. Wy i Wasza kingrunner’owa społeczność wiecie co dzieje się na trasie i zawodach organizowanych przez Piotrka Hercoga.

 

rok 2013

Czy po tylu edycjach wkrada się rutyna, czy cały czas coś zaskakuje?

A w życiu! Każda edycja przynosi coś innego. Nowe emocje, nowe wyzwania i nowe doświadczenia. Z roku na rok DFBG rośnie, a my razem z nim. Nie działamy schematem bo ani nie chcemy, ani przy takim przedsięwzięciu po prostu się nie da. Zdecydowanie nie ma tu rutyny. Zaskakują chociażby nowi zawodnicy, którzy przyjeżdżają do Lądka po raz pierwszy czy ich zachowania i poczynania na trasie.


Wiem, że pomaganie jest super, ale może czasem też fajnie stanąć na lini startu?

Owszem, pomaganie jest fajne, każdemu bez wyjątku, a pomaganie przez sport to całkiem fajna zabawa. W tym roku patrząc na tą blisko 250 osobową ekipę wariatów - Wolontariuszy i Partnerów Organizacyjnych zobaczyłam ile frajdy sprawia im bycie na trasie, w biurze zawodów czy motywowanie zawodników na punktach odżywczych, a kiedy padały hasła „CHCE DNF!” to wkraczał wyższy poziom psychologii. To nie jest tak, że my siedzimy ciągle w lesie, krojąc arbuzy i obsługując biegaczy. Duża część ekipy łyknęła bakcyla na bieganie właśnie przez wolontariat i nowe nawiązane znajomości – ja sama w ubiegłych edycjach wystartowałam dwa razy w charytatywnym Trojak Trail w towarzystwie Maćka Dombrowskiego i polecam każdemu choć raz to przebiec, samemu albo z Maćkiem.

Sport, w szczególności to nasze „ultra” to ogromne emocje, które udzielają się wszystkim wokół, co zapadło ci w tegorocznej edycji najbardziej?

A co mi zapadło w pamięć najbardziej podczas DFBG 2022? Ojej! No dużo rzeczy mogłabym wymienić. Myślę, że dawno, a może nigdy? Nie mieliśmy tak pięknej oprawy startu B7S i ST130 – stanęłam i powiedziałam, o wow! Z tego miejsca dziękujemy całej rzeszy kibiców, którzy zrobili piękny szpaler.

Kluczowym momentem była też dla mnie pierwsza noc z czwartku na piątek, kiedy nad Kotliną Kłodzką i okolicami rozpoczęła się burza, a z późniejszych opowieści wynikało, że była całkiem sroga. Ilość telefonów od zawodników: co robić w taką pogodę i jak żyć Pani Olgo? Była całkiem spora. Słuchając przerażonych zawodników i zawodniczek samemu trzeba mieć duże pokłady spokoju - na szczęście każdego udało się ukierunkować na pozytywne myślenie i wykrzesanie z siebie sił. Ale co roku bardzo dużo emocji wzbudza we mnie sam start Biegu 7 Szczytów. Jeżdżenie za pierwszymi zawodnikami, relacjonowanie tego co u nich, scrollowanie wyników i obserwowanie jak testują swój charakter. W tym roku nie ukrywam, że właśnie taki emocjonalny był finisz Rafała Kota i Darka Rewersa. Przez pół nocy Rafał utrzymywał blisko 1,5h przewagę, a ja jeździłam od punktu do punktu licząc czy zdążę w miarę się wyspać i przyjść zrelacjonować start Ultra Traila. Jak na Lądek i lipiec to była bardzo zimna noc bo było jakieś 7 stopni ale kiedy zobaczyłam jak Panowie wbiegają razem na metę, mając z tego fun i to ile emocji i radości przy stworzyli swoim bliskim od razu zrobiło się cieplej, no coś pięknego! Finalnie ja nie wstałam na start 68KM, a Panowie pokazali jak naprawdę wygląda sport i jak wiele elementów musi ze sobą współgrać aby znaleźć się na mecie w Lądku-Zdroju.


Ps. Patrząc na Darka i Rafała przypomniałam sobie również, jak w 2016 roku Rafał ale Bielawa i Łukasz Sagan wbiegali w podobny sposób. Wspomnienia są piękne!