Trwa Barkley Marathons 2024 - najbardziej tajemniczy wyścig ultra na świecie. Tajemniczy i cholernie trudny, oto szybka relacja z tego co dzieje w drugiej dobie zmagań.
Tekst: Filip Jasiński
Zdjęcia: FB Casey Thivierge, FB WEultra, X @keithdunn,
Przypomnijmy "...Istota trudności nie polega tu na wielkich szczytach, lodowcach czy skwarze dżungli. Frozen Head to góry wysokości Beskidów. Najwyższy szczyt można by posadzić gdzieś pod Limanową i by się nie wyróżniał. Trzeba tylko podejść bliżej. Bo z bliska teren wygląda już znacznie gorzej. Kawałki trasy to stary, nieutrzymywany szlak. Ale większość to przeloty na rympał po krzakach i skrajnie dużych nachyleniach. Do tego wszechobecne zwalone pnie i kolczaste krzewy zarastające miejsca, gdzie kiedyś były ścieżki. Taka paskuda, która kroi łydki jak nóż rzeźnicki. I nie ma oznaczeń ani tracka GPS. Trzeba radzić sobie z mapą i w dzień, i w nocy. Trasa ma w sumie pięć pętli po 20 mil (32 km), ale ci, którzy je pokonali, raczej mówią o pięciu maratonach. Do tego dochodzi kosmiczna wartość przewyższenia – 16 500 m, która sprawia, że biegania nie ma nie tylko pod górę, lecz także w dół. Czasem po prostu jedzie się na tyłku po liściach lub krzakach. Niby wszystkie pętle są takie same, ale pokonuje się je w różnych kierunkach. Czasem za dnia, czasem w nocy. I nawet doświadczeni zawodnicy się gubią." Tak o tym wyścigu pisał Krzysztof Dołęgowski - więcej znajdziecie tutaj.
Pierwsze 20 godzin na Barkley Marathons 2024 - kto odpadł, kto jest w grze?
1. Największym bohaterem Barkleya – przynajmniej w sieci – nie jest juz dla mnie Laz, ale jego wieloletni przyjaciel Keith Dunn. Nadawane przez niego biegaczom przydomki są jak konkurs w TVN „Zamaskowany Piosenkarz”. Keitha trzeba śledzić na platformie X, trzeba go cytować, uwielbiać Keitha należy. To obowiązek każdego fana Barkleya. Bo tylko w ten sposób można się szybko dowiedzieć, ze Harald Zunder zgubił się i szukał pomocy w obcym domu… O nim akurat pisze z imienia i nazwiska, ale o nowych graczach, których jeszcze nie zdążył pisać po prostu: „Gość w niesamowitych oksach zakończył pierwszą pętle po 9 godz 16 min i 14 sekundach.” „Gość w odważnie krótkich spodenkach wybiegł na drugą pętlę…”, „Gość w czerwonej czapce…” Jak się czymś wykażą więcej, wówczas zerknie na kartkę jak się nazywają i skąd są. Zatem chcesz śledzić i wiedzieć co dzieje się na Barkleyu - musisz być czujny. Tu to co oczywiste, wcale takie nie jest.
2. Tegoroczna lista startujących jest niesamowicie międzynarodowa. Stawiam tezę, że Laz (i Keith) to największy promotor biegów ultra na świecie, który robi więcej dla tej dyscypliny, niż firmy stojące za UTMB. Pokażcie bowiem mi przykład innej jednostki, która sama, bez wsparcia wielkich korporacji, potrafi narobić tyle szumu wokół biegania po krzakach. Zatem niezmiennie trzymam kciuki za powracającą na trasę po raz trzeci Jasmin Paris, bo to zawodniczka absolutnie wybitna i zasługuje na tytuł pierwszej finiszerki Barkleya w historii (pytanie: kto jest twardszy? ona czy Courtney? ja wiem, ale nie powiem…). Podziwiam legendarnego Jareda Campbella, że mu się chce. Damian Hall to super gość, który razem z Jasmin i Johnem Kelly’m przeszczepia do Tennessee ducha brytyjskich zawodów górskich, Ihor Verys to rodząca się kanadyjska ikona biegów terenowych, a Sebastien Raichon ma czadowa fryzurę. Wiecie już zatem jak określa go Keith.
3. Pisząc o Barkleyu można czuć się jak… Charles Barkley, który komentując wyniki NBA wychodzi na pajaca, bo fatalnie przewiduje kto wygra tytuł koszykarski w USA, a kto nie. Wiec moje prognozy oparte wyłącznie na “lubieniu” takiego lub innego zawodnika, juz się nie sprawdziły. Jestem pajacem: Joe ‘Stringbean’ McConaughy odpadł, Harvey Lewis odpadł, Aurelien Sanchez odpadł… Jeśli sypią się faworyci to nikogo nie zdziwi, że po 17 godzinach biegu połowa zawodników już pożegnała się z nadzieja na ukończenie zawodów, chociaż pogoda początkowo sprzyjała uczestnikom, a pamiętajmy że to właśnie ona tu jest jednym z rozdających karty. Dwóch zawodników dostało też DSQ za śmiecenie na trasie. Lazarus Lake był natomiast tak uprzejmy dla nich, że pozwolił im w błogiej nieświadomości, najpierw zakończyć pierwszą pętlę a dopiero przy słynnym szlabanie, który jest jej początkiem i końcem, poinformować ich o swojej decyzji.
4. I chociaż co roku jest inaczej, bo pojawiają się nowe nazwiska, a niektórzy potencjalni mistrzowie pauzują, to mniej więcej od trzeciej pętli zaczyna się małe déjà vu - Kelly, Hall, Paris, Raichon, Verys, po czym następuje indywidualna ruletka. Każdemu życzę zwycięstwa, bo tu nawet jeśli ktoś nie jest twoim ulubieńcem, a kończy cały wyścig - jest kimś.
I może banalne stwierdzenie na koniec – chyba żadne zawody tak mnie nie kręca, jak Barkley. Wciąż mniej tam jest reklam, firm, blasku fleszy, GPSów. Jest dzika przyroda, dzika przygoda, trochę dzicy ludzie – czy to nie o to chodzi?