Redakcja KR

Czołówka Black Diamond model SPOT R 400 - testuje Ania Witkowska

10.08.2022

Szukając na zawody super lekkiej czołówki czasem trzeba się mocno nagimanstykować. Jeszcze niech przy tej minimalnej wadze, jeszcze coś mocno i długo poświeci, to zakrawa na science fiction. Szukać warto, może znajdzie się ten ideał, ja jestem zadowolona z czołówki Black Diamond SPOT R 400, a co w niej mie tak urzekło, przeczytajcie sami.

Te(k)st: Ania Witkowska, zdjęcia: Ania Witowska, materiały producenta.

Niska waga

Pierwsza rzecz, która robi wrażenie w tym modelu czołówki, to niezwykle niska waga: jedyne 73 gramy. To naprawdę niewiele! W dodatku do wagi samej czołówki nie dokładamy już baterii – zasilanie jest wyłącznie z wbudowanego akumulatorka. Ładowanie czołówki jest banalne: podpinamy kabelek do gniazda micro-usb (kabelek jest w zestawie). Poziom naładowania mamy pod kontrolą: jest pokazywany na malutkich niebieskich diodkach z boku czołówki (cztery poziomy naładowania akumulatora). Dzięki tak niskiej wadze i małym rozmiarom jednocześnie, czołówki nie odczułam jako ciężar ani na głowie, ani w plecaku – z tego powodu powinna przypaść do gustu fanom bikepackingu czy minimalistycznego podejścia we wszystkich innych sportach.

Moc światła

Zaczęłam od niskiej wagi, ale to światło jest najważniejsze. Czołówka SPOT R 400 mamy do dyspozycji dwie diody białe i jedną czerwoną, wszystkie z przodu. Czerwone światełko w takim przypadku nie posłuży nam do podświetlania pleców na biegu, za to przyda się na obozowisku i kampingu, podczas obserwacji przyrody nocą oraz do celów alarmowych. Białe światło ma wygodną, płynną regulację mocy. Mniejsza moc (mniejsza dioda ze światłem rozproszonym) w zupełności wystarczyła, kiedy używałam czołówki pracując na nocnym punkcie odżywczym oraz podczas nocnych eskapad rowerowych, oczywiście jako drugie światło oprócz lampki rowerowej. Powiem Wam, że jestem bardzo zadowolona z takiego oświetlenia mapnika rowerowego! Do biegania po lesie, zwłaszcza samotnie, warto już użyć mocy maksymalnej (obu diod jednocześnie). Pojemność akumulatorka nie wystarczy na całą noc! Z tego powodu SPOT R 400 jest idealnym rozwiązaniem na biegi, które zaczynają się krótko przed świtem lub na wycieczki biegowe, kiedy mamy prawdopodobieństwo zahaczenia o nockę.

Ergonomia

Czołówkę obsługujemy za pomocą dwóch niedużych przycisków u góry. Dodatkowy, niewypukły przycisk z boku obudowy to „Power Tap” – wystarczy dotknąć, a czołówka – bez względu na aktualnie używane światło – przełączy się natychmiast na maksymalną moc. W sytuacjach awaryjnych przyda się tryb pulsacyjny. Przy ponownym włączeniu, czołówka uruchamia się w ostatnio używanym trybie – nie trzeba się przeklikiwać na nowo do ulubionych ustawień. Bardzo fajną funkcją jest możliwość zablokowania urządzenia, aby nie włączyło się przypadkowo. Wystarczy nacisnąć oba przyciski równocześnie. Docenicie to zwłaszcza wrzucając sprzęt do przepaków czy upychając do plecaka…

Jakość wykonania

Opaska wygląda solidnie, a jedocześnie jest dość miękka i elastyczna, żeby przyjemnie się ją nosiło. Nie ma silikonowych pasków, które kleją się do skóry, a pomimo tego dobrze się trzyma. Po całej nocy supportowania zawodników biegu o tym, że mam czołówkę dalej na głowie, przypomniałam sobie dopiero, przemywając rano twarz;) Pasek można łatwo zdemontować do prania.

Niska waga czołówki na szczęście nie idzie w parze z „wycieniowaniem” i delikatnością sprzętu. Klasa wodoszczelności IP67 oznacza, że powinna wytrzymać metr pod wodą przez półtorej godziny – aż tak jej nie testowałam, ale wytrzymała zarówno spory opad deszczu, jak i kilkukrotny upadek na twarde podłoże.

Ekologia

Dla wielu osób spore znaczenie ma kwestia troski o środowisko naturalne. Śpieszę donieść, że opaska została wykonana z włókien Repreve wyprodukowanych w drodze recyklingu, a opakowanie czołówki nadaje się do recyklingu.

Podsumowanie

Czołówka SPOT R 400 będzie świetnym wyborem zarówno na treningi dla rannych ptaszków i nocnych Marków, jak również na zawody, gdzie czołówką świecimy niedługo i służy bardziej za element wyposażenia obowiązkowego. Ja osobiście wrzucam ją do plecaczka biegowego albo małej sakwy rowerowej na każdą wycieczkę – prawie nic nie waży a będzie pod ręką, gdy przygoda się przedłuży:)