10 lutego w trailowym świecie nastąpiło trzęsienie ziemi. Na swoim profilu w mediach społecznościowych Stian Angermund poinformował, że podczas kontroli antydopingowej po zeszłorocznym zwycięstwie w OCC na UTMB, w jego próbce moczu znaleziono substancję obecną na liście tych niedozwolonych. Dwukrotny mistrz świata wydaje się być wstrząśnięty nie mniej niż kibice, ale zarówno próbka A, jak i próbka B jasno wskazują na obecność kolejno 41 i 31 nanogramów Chlortalidonu. To nie pierwszy głośny przypadek dopingu w biegach górkich i być może punkt wyjścia do ponowienia dyskusji o obecności przedstawicieli WADA na różnych biegach trailowych na świecie.
tekst: Ola Niemasz
zdjęcie tytułowe: Stian Angermund na mecie OCC 2023 © @josemiguelmunoze
Stian Angermund na dopingu
Bohater historii, która rozgrzała świat biegów górskich, udzielił obszernego wywiadu dotyczącego całej sytuacji i tym samym pozwolił sobie, w połączeniu z wcześniejszym poinformowaniem o niej niektórych zawodników, na kontrolę narracji, przynajmniej na początku. Przejmujący video wywiad, jego łzy i wyrazy poparcia dla Stiana płynące z różnych zakątków świata od najlepszych zawodników i zawodniczek na świecie to emocjonalna strona 10 lutego. W wielu wpisach można było przeczytać zdania w stylu: Wierzę w Ciebie. Stian Walcz - wiem, że jesteś czysty! A jak do tego mają się te bezwzględne fakty w tym momencie?
Mistrz świata poinformował, że w 2024 roku nie tylko nie wystąpi w żadnych zawodach, ale także nie będzie mógł przebywać w ich pobliżu ani prowadzić działaności trenerskiej. Zapowiedział także, że będzie próbował oczyścić swoje imię i udowodnić, że nie brał żadnych środków dopingujących, a już na pewno nieświadomie. Jedną z rzeczy, które Angermund zamierza zrobić, jest badanie DNA próbek pobranych w dniu zawodów. Warto jednak zaznaczyć, że procedura ze strony Francuskiej Agencji Antydopingowej, która na Norwega nałożyła karę została zakończona. Teraz zawodnik może podjąć próbę obrony własnego imienia.
Jak wspomina w rozmowie z nami Grzegorz Borkowski z Polskiej Agencji Antydopingowej - Badania DNA nie są częścią standardowego postępowania. Zasady WADA są skonstruowane odwrotnie niż większość systemów prawnych. Zawodnik w wypadku wykrycia środków zakazanych jest bezwzgędnie winny i jedynie wyjątkowe okoliczności mogą doprowadzić do uniewinnienia. Sprawa wymaga długiego procesu prawnego, który zaczął się od tego wyroku a kończy odwołaniem w Trybunale Arbitrażowym ds. Sportu w Lozannie. Przejście tego procesu jest możliwe tylko przez zaangażowanie anglojęzycznych prawników i oraz związany jest z wysokimi kosztami finansowymi.
Co wykryto u Stiana Angermunda?
Chlortalidon wykryty u Mistrza Świata to substancja stosowana w leczeniu nadciśnienia. Nie przynosi ona korzyści w poprawianiu zdolności wysiłkowych. W przepisach antydopingowych znajduje się w grupie tzw. „diuretyków i środków maskujących” przez właściwości moczopędne może być używany do wypłukiwania obecności w organizmie innych substancji, ale nie tylko. Jak zwraca w rozmowie uwagę Grzegorz Borkowski, środki z tej grupy bywają stosowane w sportach, w których zawodnicy chcą osiągnąć konkretne parametry wagowe. W przypadku biegania można byłoby próbować doszukiwać się brania takiego środka w celu osiągnięcia wagi startowej jednak jest to bardzo mało prawdopodobne, bo łączy się z odwodnieniem.
Czy można Chlortalidon wprowadzić do organizmu nieświadomie?
Okazuje się że to możliwe. „Ponieważ rynek odżywek i suplementów jest unormowany w ten sposób, że produkty te trafiają na rynek w drodze notyfikacji i nie wymagają badań klinicznych i przedklinicznych, czesto zdarza się, że te produkty są zanieczyszczone. Czasami na etykiecie znajdować się może nawet niepełny skład produktu” - mówi Grzegorz Borkowski.
Stian Angermund twierdzi, że żadnych suplementów nie przyjmował, trudno więc uznać za prawdopodobne by ten scenariusz miał miejsce. Dla pewności jednak, poinformował, że wszystkie leki i suplementy które są obecne w jego domu, zostały wysłane do badań na jego koszt. W tym miejscu warto przypomnieć, że to po stronie zawodnika leży pełna odpowiedzialność za to, co wprowadza do swojego organizmu. Zatem nawet nieświadome przyjęcie zakazanej substancji jest karane.
Doping w biegach górskich - to nie pierwszy raz
Mimo że biegi górskie w pierwszej kolejności nie kojarzą się z dopingiem, to jednak historia Stiana Angermunda, która dzisiaj jeszcze się pisze, nie jest pierwszą.
Gonzalo Calisto w 2015 ukończył UTMB na 5 miejscu, ale organizator go zdyskwalifikował i pozbawił nagrody. Stało się to po tym, jak wyniki jego kontroli antydopingowej wykazały obecność EPO w próbce A. Zawodnik został zawieszony na dwa lata i mimo, że jak twierdził, nie brał żadnych środków dopingujących, nie odwoływał się od wyroku. Wśród jego wyników na stronie UTMB nie znajdziemy tego z 2015 roku, ale jest tam masa rezultatów tego zawodnika po powrocie z zawieszenia. Jego UTMB Index to 835.
Mark Kangogo, pierwszy kenijski biegacz, który wygrał zawody Golden Trail World Series, Sierre-Zinal w sierpniu 2022 uzyskał pozytywny wynik na obecość substancji zakazanych przez Światową Organizację Antydopingową (WADA). Kenijczyk przyznał się do popełnienia wykroczenia i zrzekł się prawa do odwołania. Karą za to są trzy lata zakazu startów. Ta skończy się we wrześniu 2025 roku.
W tym samym starcie zwyciężyła wśród kobiet kenijka Esther Chesang. Wyniki testów antydopingowych przeprowadzonych po zawodach nie wykazały obecności substancji zakazanych. Okazało się jednak, że jeszcze w maju 2022 zawodniczka została zawieszona przez Kenijską Agencję Antydopingową za stosowanie na zawodach środków, których używanie było dozwolone tylko w trakcie treningów. Chesang jednak, mimo zawieszenia wystartowała w Sierre-Zinal. Informacja ta nie dotarła na czas do Światowej Organizacji Antydopingowej i o jej zawieszeniu nikt nie wiedział. Gdy prawda wyszła na jaw, została zdyskwalifikowa.
Czemu nie testujemy na każdych zawodach?
Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta. Testy Antydopingowe są drogie. Opłacenie dojazdu kontrolera, pobranie i przebadanie próbek to koszt około dwóch tysięcy złotych za jednego zawodnika. Przy większej ilości badanych cena ta spada, ponieważ dojazd i ewentualny nocleg kontrolera rozkłada się na więcej próbek. To nadal jednak wysoki koszt, który ponieść musi organizator imprezy. Jest to jednak niezbędne minimum, które coraz częściej powinno być standardem przy tak szybko rozwijającej się dyscyplinie. Szczególnie tam, gdzie pojawiają się wysokie nagrody finansowe. Przypomnijmy, że np. kolarze czy lekkoatleci poddawani są regularnym kontrolom raz na kwartał, nie tylko w okresie startowym. Chodzi o to, by wyeliminować sytuacje w których zawodnik zwiększa niedozwolonymi substancjami swoje możliwości treningowe a w okresie startowym jest już „czysty”. Temat w ostatnich tygodniach wzbudził sporo emocji. Pojawiło się wiele głosów kibiców i zawodników.