Po moich pierwszych bolesnych doświadczeniach z plecakami biegowymi, gdy pojawił się u mnie w domu Camelbak Circuit Vest z bukłakiem CRUX, byłam czujna jak ważka.
Jednak już po pierwszym wybieganiu, swój stary plecak podarowałam mojemu ex-chłopakowi, który właśnie zaczynał przygodę z bieganiem. A niech ma. Dlaczego miałby mieć lepiej ode mnie ;)
Oczekiwania:
Temat „Plecak biegowy” to nie przelewki. Dla każdego ultrasa jest rzeczą niezbędną i nic dziwnego, że wybór może przyprawić o zawrót głowy – zarówno ze względu na ceny plecaków, jak i mnogość dostępnych egzemplarzy.
O tym, jak ważny jest dobry i wygodny plecak, przekonałam się podczas mojego pierwszego biegu ultra – Ultra Śledzia w lutym 2016 roku. Pożyczony od kogoś plecak wydawał się ok. Jednak miał bezsensownie blisko rozstawione szelki, co zrozumiałam po ok. 40 kilometrach biegu, a po 84 - ech kilometrach miałam otarcia do krwi na szyi, cierpiałam straszliwie, a później dwa tygodnie odpadły mi strupy.
Kiedy dostałam do przetestowania kamizelkę biegową Camelbak Circuit Vest mój podejrzliwy wzrok od razu powędrował w stronę rozstawienia szelek. Bo co mi z tego, że producent zachęca super bukłakiem, przewiewnym materiałem 3D Vent Mesh, jeśli szelki mają mi wydrzeć dziurę w szyi.
Konstrukcja:
Ale jest dobrze! Szelki są rozstawione szeroko, więc kamizelka zamiast do śmietnika powędrowała level wyżej - w fazę testów. Na pierwszą trasę biegową wybrałam 30 kilometrów wybiegania w okolicach Kazimierza Dolnego.
Camelbak Circuit Vest ma pojemność całkowitą 5 litrów i posiada 1,5 litrowy bukłak. Sam plecak bez bukłaka waży wraz ze mną 62 kilogramy i 160 gramów z czego 62 kg to ja. 62 kilo może wydawać się dużo, ale to chyba przez dredy;). Oprócz otworu na bukłak kamizelka posiada 3 dodatkowe kieszenie. Jedna z nich – przeznaczona na telefon - jest zapinana na suwak. Uwaga! Mój telefon – Pixel – jest dosyć pokaźny i nie mieści się w tej kieszeni.
Jednak nie jest to dla mnie problem. Wręcz przeciwnie. Wypracowałam inny system. Ponieważ bardzo często strzelam foteczki na treningach;), to wsadzam telefon do pozostałych kieszeni, a w tej zasuwanej chowam to, co ma dla mnie na biegu duże znaczenie i nie mogę tego zgubić – np. dowód osobisty, pieniądze, lub tampony (no nie bójmy się powiedzieć tego głośno – zdarza się nam, ultraskom biegać w „te dni” ). Owa kieszeń stanowi rodzaj „sejfu”. To miejsce, do którego mam zaglądać rzadko, a nawet wcale i nie ryzykuję, że wyciągając żel niechcący wyrzucę coś na glebę.
Testowałam kamizelkę w znacznym upale – ponad 30 stopni. Kamizelka leży bardzo dobrze i pasuje do mnie niczym błoto do Łemkowyny – czyli idealnie. System regulacji szelek jest bardzo płynny i umożliwia wygodne dopasowanie, mimo że ja jestem „Baba ze Śląska – w barach szeroka, w d.pie wąska”. Na uwagę zasługuje także system zapięć pasków napiersiowych. W mojej poprzedniej kamizelce wielokrotnie zdarzało mi się walczyć z zapięciem. Nie jest to nic miłego – zmarzniętymi, lub brudnymi rękami przewlekać sznureczek przez plastik. Tutaj zapięcie jest genialne! Jedno delikatne „klik” i zatrzask zapina się łatwo i z taką samą łatwością się rozpina.
Szelki i tylny panel są wyposażone w technologię 3D Vent Mesh zwiększającą amortyzację i oddychalność. Pocę się tak samo jak zawsze, ale przyznaję, że materiał jest miły w dotyku i nie wchłania potu.
Kwestia mega ważna - pojemność. 5 litrów, a w tym 1,5 litrowy bukłak. Wydaje się mało.
Pojemność:
Tymczasem podczas kolejnych testów na szlaku czerwonym, a potem żółtym na Babiej Górze spakowałam do plecaka: bukłak z wodą, kurtkę biegową, 5 żeli, ciastka, telefon, pieniądze, czołówkę i folie NRC. Kurtka biegowa, dobrze zwinięta spokojnie mieści się w przedziale z bukłakiem.
Okazuje się więc, że kamizelka pomieści wyposażenie obowiązkowe ultrasa i zdecydowanie jest wystarczająca na długi bieg w górach. Jednak jeśli lubicie zabrać na bieg bardzo dużo jedzenia to może okazać się za mała. Ile to dużo? Już wyjaśniam. Przed swoim pierwszym startem ultra wyczytałam, że na długie ultra należy zabrać ze sobą do jedzenia to co się lubi. Zabrałam więc... 8 kanapek z pasztetem i pomidorem i z ręką na sercu przysięgam – nigdy na żadnym starcie biegu tak nie waliło pasztetem, jak na starcie jak w 2016 na starcie Ultra Śledzia. Do dziś mi wstyd, ale medalu nie oddam.
Bukłak CRUX dołączony do plecaka posiada super wygodny system otwierania, a uchwyt który pomaga przy napełnianiu wody, służy także do zaczepiania bukłaka w kamizelce. Hydro Guard to antybakteryjna powłoka znajdująca się w rurce i bukłaku. Świetnym rozwiązaniem jest także automatyczny zawór, który w momencie odczepienia rurki od bukłaka odcina odpływ wody. Dzięki temu możemy zostawić rurkę w szlufkach, i wyciągnąć sam bukłak do uzupełnienia płynu. Pije się bardzo wygodnie i lekko.
Podsumowanie:
Kamizelka Camelbak Circuit Vest jest solidnym produktem, który polubiłam od pierwszego użycia. Spełnia moje oczekiwania w 100%. Dawną kamizelkę bez mrugnięcia okiem oddałam ex-chłopakowi, który zaczyna przygodę z bieganiem. Niech ma;).
Cena produktu to obecnie ok. 330 zł.
Polecam i do zobaczenia na biegowych szlakach.
Wady i zalety:
Plusy:
Wady:
Więcej o produkcie poszukaj na stronie dystrybutora https://camelbak.online/