Jednym z podziałów biegaczy na podgrupy jest ten dzielący ich na biegających z muzyką czy audiuobookiem i tych, którzy mają uszy wolne od cyfrowych dźwięków. Zaliczam się do tej drugiej, analogowej, a może i staroświeckiej, klasycznej. Pewnie dlatego dopiero niedawno przeczytałem, miast wysłuchać, książkę ultrasa bardzo mi bliskiego, towarzyszącego od prapoczątku biegania. Scott Jurek, Jurker to ultramaratończyk, którego rekordami i zwycięstwami niejednego można by obdzielić. Jednocześnie ciepły w odbiorze i niesamowicie otwarty człowiek. Najpierw poznałem go z kart książki Urodzeni Biegacze, później miałem niesamowite szczęście chwilę porozmawiać podczas wspólnego treningu w Warszawie lata temu (w 2012 r.), nastepnie przeczytałem jego inną pozycję Jedz i Biegaj. Dlatego gdy ukazała się jego kolejna pozycja, bez wahania sięgnąłem do kieszeni i tylko trochę się zmartwiłem, czy się jeszcze zmieści na półce. Musiała.
Północ. Jak odnalazłem siebie na szlaku Appalachów to nie tylko linia wytyczona na wschodzie Ameryki Północnej i przelana na papier z suchymi faktami przez ponad trzy i pół tysiąca kilometrów. To nie tylko opis bicia kolejnego rekordu. To przede wszystkim wciągająca historia drogi do poznania samego siebie, poszukiwania sensu codziennego życia. Odkrywania drogi do szczęścia, już nie samotnego długodystansowca, a również męża, partnera. Dzięki dwugłosowi - zarówno Scott, jak i jego żona Jenny ukazują wyprawę ze swojej, niejednokrotnie diametralnie odmiennej perspektywy - mamy pełen obraz przemian, które w nich zachodzą oraz nierzadko trudnych relacji. W książce przeczytacie o tym, co nas samych tyczy na co dzień. O stosunkach z bliskimi, godzeniem pasji z życiem rodzinnym, problemach tak zwyczajnych, przez co takich również naszych.
To wciągająca opowieść nie tylko dla biegaczy, lecz to biegacze mocniej poczują emocje, ból i radość. Scott, Jenny i ich wyprawa życia czeka na was.