Beat the Sun by ASICS, niezwykły wyścig na kultowym szlaku dookoła Mt. Blanc, w którym człowiek rywalizuje z naturą już za tydzień! Drużyny ze wszystkich kontynentów zmierzą się nie tylko ze sobą, ale i ze słońcem. W tym roku - po raz pierwszy w historii - do udziału w Beat the Sun zostali zaproszeni dwaj Polacy - Tomek Domżalski i Piotr "Owoc" Myślak. Historia Piotrka jest niezwykła, bo żeby wziąć udział w Beat the Sun musiał pokonać setki innych kandydatów z Polski i tysiące - z całego świata. Specjalnie dla Was Piotrek opowiada o swoich wrażeniach, przygotowaniach i oczekiwaniach na tydzień przed startem. Czytajcie i już teraz trzymajcie razem z nami kciuki za Piotrka, Tomka i ich drużynę!
Kim jesteś i skąd się wziąłeś?
Mam na imię Piotrek, ale w świecie biegowym jestem bardziej znany jako "Owoc". Ludzie kojarzą mnie przede wszystkim z cyklem City Trail - pomagam w nim przy organizacji. Biegam, bo... pewnego dnia złamałem obojczyk. Grałem w koszykówkę w poznańskiej lidze uniwersyteckiej i na jednym z treningów przydarzył mi się wypadek. Po siedmiu tygodniach w ortezie lekarze pozwolili mi się ruszać, ale o grze nie było mowy. Chciałem złapać formę i zrzucić parę kilogramów, więc wyszedłem pobiegać. Pierwszy trening to 6 kilometrów i 105 kilogramów wagi. Sześć miesięcy później przebiegłem swój pierwszy maraton - ukończyłem go w 4 godziny, a na jesieni - kolejny w 3:15. No i zaczęło się napędzanie. W rok zszedłem poniżej 3 godzin w maratonie i wciąż cieszyłem się bieganiem. Dziś cały mój świat kręci się wokół biegania - to moja praca, ale też przygoda i wiele nowych znajomości.
Skąd dowiedziałeś się o Beat the Sun?
Przypadkiem, chyba z Facebooka. Zobaczyłem, że Asics robi nabór, więc wypełniłem krótki formularz i wysłałem zgłoszenie. Spośród wszystkich kandydatur została wybrana finałowa pięćdziesiątka, która przeszła do etapu głosowania. W głosowanie zaangażowały się wszystkie bliskie mi osoby - rodzina, znajomi, przyjaciele, a nawet przyjaciele przyjaciół. Każdy się nakręcał, bo to fajna inicjatywa. A kiedy okazało się, że w głosowaniu zostało tylko dwóch Polaków, koniunktura się napędzała - ludzie chcieli pokazać światu, że umieją się bawić w internecie i głosować na swoich znajomych. Ale oprócz głosowania ważny był też panel ekspertów, którzy gdzieś w Holandii sprawdzali całą grupę finalistów - nasze Facebooki, Instagramy oraz nasze motywacje do wyjazdu. Na podstawie połączenia wyników głosowania i opinii panelu zostały wybrane drużyny z całego swiata. Ja, razem z Tomkiem Domżalskim, pobiegnę w drużynie Europy Centralnej. Oprócz nas są w niej Niemcy i Szwajcarzy.
Dlaczego spośród kilkuset zgłoszeń wybrano akurat Ciebie?
Mam nadzieję, że spowodowało to to, że jestem uśmiechnięty, pozytywny i nie boję się nowych wyzwań. A może po prostu ludzie uwierzyli, że warto wysłać do Chamonix akurat tego człowieka o "ognistej czuprynie", który bieganie kocha równie mocno co góry [śmiech].
[w rozmowę włącza się Tomek Domżalski]
Myślę, że oprócz ognistej czupryny na tle pozostałych kandydatów wyróżniałeś się profilowym zdjęciem, które świadczyło o dużym dystansie do siebie. Zwykle, jak chcemy się pokazać w biegowym świecie, publikujemy zdjęcie w biegowych ciuchach na jakimś ostrym zbiegu, a Ty...
...A ja wrzuciłem zdjęcie w garniturze. Jak już dostałem od centrali Asicsa informację, że wybrali mnie do finałowej piećdziesiątki, wysłali mi formularz, który kazali wypełnić w ciągu 24 godzin. To był piątek, akurat wyjeżdżałem na jakieś zawody, więc nadałem im pierwsze lepsze biegowe zdjęcie. Już w drodzę dostałem z Holandii odpowiedź: "brak załącznika". "O, jaaaa", myślę sobie, "co ja teraz mam zrobić...". Jedyne zdjęcie jakie miałem akurat przy sobie to takie malutkie, na którym jestem w garniturze. Zrobiłem zdjęcie zdjęcia z dowodu czy innego dokumentu i wysłałem. Potem wszyscy się śmiali: "O, jedyny, który potrafił się ubrać. Wszyscy w dresach, tylko ten założył garnitur" [śmiech].
Czego się spodziewasz po udziale w Beat the Sun?
Przede wszystkim dobrej zabawy. Bo to, że pobiegam i się zmęczę jest pewne na 100 procent. W jedno miejsce zjedzie cały biegowy świat, ludzie ze wszystkich kontynentów - liczę na to, że razem potrenujemy i pobawimy się na wyjątkowej, biegowej arenie, jaką jest szlak dookoła Mt. Blanc. Zawsze chciałem tam pojechać, ale jakoś nigdy nie dotarłem. To będzie moja największa przygoda w tym roku!
Masz jakieś doświadczenie w bieganiu na wysokości?
Trochę w życiu biegałem po górach, ale tylko po polskich. Zaliczyłem bieg na Śnieżkę, po Tatrach trochę pobiegałem, dwa razy ukończyłem Bieg Rzeźnika - w debiucie nabiegałem 9:40, to chyba całkiem przyzwoity wynik... A ostatnio spędziłem dużo czasu w górach w - co niektórym może wydawać się dziwne -... Gdańsku. Przebiegłem wiele kilometrów po trasach TUT-a [Trójmiejski Ultra Track - przyp. red] oraz TriCity Trail. Latałem tam góra-dół-góra-dół, żeby wyrobić dobre nawyki na zbiegach. Pod górę nie mam problemów, zawsze mam więcej siły niż pozostali, ale na zbiegach czuję lęk, że się przewrócę albo pofrunę gdzieś w las. Ogólnie w terenie czuję się dobrze, ale wiadomo, tak naprawdę wszystko zweryfikują dopiero naprawdę wysokie góry. Wychodzę z założenia, że - jak to mówią - kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana! Trzeba jechać i dać z siebie wszystko dla drużyny. Gdybym biegł sam, pewnie miałbym inne nastawienie. Jakby było naprawdę stromo w dół, pomyślałbym: "A przejdę się, przecież nic mi się nie stanie." Ale biegnę dla drużyny i nie będzie zmiłuj. Jak trzeba będzie zbiegać, będę zbiegał na pełnej parze!
Co wiesz o Waszej drużynie?
Jest nas szóstka, po dwie osoby z każdego kraju. Ja i Tomek, dwóch Niemców i dwóch Szwajcarów. Jeden z Niemców to taki... trochę dziadek - będzie u nas najstarszy w drużynie - za to z ogromnym górskim doświadczeniem. Szwajcarzy to z kolei młode, wysportowane chłopaki. Jeden z nich to crossfiter z międzynarodowymi osiągnięciami. Myślę, że będzie naszym dużym atutem. Na miejscu usiądziemy, ustalimy kto w czym jest mocny i na podstawie tego uzgodnimy taktykę. Będziemy mieli na miejscu kilka dni, żeby się poznać i kilka treningów, żeby rozplanować, kto biegnie początek, kto koniec, kto czuje się mocny na zbiegach, a kto - na podbiegach.
Jak wygląda trasa?
Każdemu z szóstki przypadają po dwa odcinki, które liczą od 6 do 19 kilometrów. Nawierzchnia jest zróżnicowana - od asfaltu, przez szuter, po kamienne podbiegi i zbiegi. Częściowo trasa wiedzie szlakami w wysokich górach, na których czasami mieści się tylko jedna osoba. Z jednej strony zbocze 200 metrów w dół, a z drugiej 1200 metrów pod górę - tak to mniej więcej będzie wyglądało. Trzeba będzie rozglądać się na boki i uważać, żeby nie zlecieć. Na stromych zbiegach psychika może dostać w kość nawet bardziej niż nogi. Będziemy musieli ostrożnie stawiać każdy krok - to podstawa!
Co dokładnie oznacza nazwa "Beat the Sun"?
Chcemy wygrać z naturą, a konkretnie - pokonać słońce. Wyścig rozgrywa się w najdłuższy dzień w roku, we wtorek, 21 czerwca, kiedy na pokonanie ok. 150 kilometrów mamy 15 godzin, 41 minut i parę sekund. Startujemy o świcie, a kończymy o zmierzchu. Teoretycznie o zmierzchu wszyscy powinni zakończyć bieg, ale w praktyce drużynom, które po zachodzie słońca są już na końcówce, pozwala się dobiec do mety. Założenie jest takie, że drużyny nie rywalizują ze sobą tylko z naturą, ale wiadomo, że rywalizacja między zespołami jest. Ktoś musi wygrać, a ktoś - przegrać. W konsekwencji każda sztafeta się nakręca - przede wszystkim żeby wygrać z naturą, ale także - z pozostałymi. W 2015 r. tylko dwóm ekipom udało się pokonać słońce, przy czym różnica na mecie między nimi wyniosła tylko 4 sekundy! Wszystko rozegrało się na ostatnim, w miarę płaskim etapie, na którym mogli się już tylko ścigać.
Co dasz od siebie swojej drużynie?
Siłę i pozytywnego ducha. Myślę, że uśmiech na całej trasie i walka do końca to będą nasze największe atuty.
Gdzie w internecie będzie można Was śledzić?
Przede wszystkim ASICS przeprowadzi transmisję live na Runkeeperze. Będzie tam stream, który przez cały czas będzie można obserwować na żywo. Równoległa relacja będzie też na ich mediach społecznościowych: Instagramie, Facebooku i - z tego co wiem - na Twitterze. Oczywiście my z Tomkiem przez cały pobyt we Francji będziemy na bieżąco relacjonowali wszystko na naszych Facebookach. Bo nasz wyjazd to nie tylko sam wyścig, ale także treningi na lodowcach, wizyty na górskich szlakach, które mają nas maksymalnie dobrze przygotować do wtorkowych zawodów.
Na koniec przekonaj kibiców, dlaczego warto śledzić Wasz bieg, a nie rozgrywany tego samego dnia mecz Polska-Ukraina na piłkarskim Euro.
Myślę, że obie rzeczy można połączyć. My zaczynamy o wschodzie słońca, a mecz z Ukrainą jest dopiero po południu. Jestem pewnien, że każdy znajdzie chwilę, żeby spojrzeć w internet i zobaczyć, co się u nas dzieje. Warto przede wszystkim po to, żeby się przekonać, że Polacy są waleczni nie tylko na boisku, ale także na biegowych trasach. Obiecuję, że damy z siebie wszystko!
***
Redakcja Kingrunnera będzie towarzyszyła naszym reprezentantom w Chamonix i na trasie biegu. O Beat the Sun 2016 przeczytacie już w lipcowym wydaniu magazynu ULTRA! Śledźcie również nasze profile na Facebooku i Instagramie - będziemy dla Was nadawać relację na bieżąco prosto z Francji!